Bez kategorii
Like

Zawód – POtriota

03/03/2011
329 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

ZAWÓD… Być posłem czy senatorem, radnym bądź innym gatunkiem samorządowca – oj, niełatwo. To cztery lata pełne poświęceń, wyrzeczeń tudzież ustawowej orki na ojczyzny zapuszczonym ugorze. Krew, pot, łzy, diety, komisje, budżety, palikoteria, schetyniada, niesiołowszczyzna itp. fanfaronady z hasełkiem „ojczyzna” wymemłanym w gębie pełnej frazesów a pośmiardującej szeptanymi intereskami, byzneskami i chętką „ukręcenia” tego pierwszego miliona. A jakaż cena może być ekwiwalentną ciężarowi odpowiedzialności za ster nawy narodowej czy powiatu na rozbełtanym oceanie entropii współczesnego świata. Bo taki sobie – ot wyborca – stawia krzyżyk na papierku – czyli delikwenta wybiera – a potem jeszcze chciałby coś żądać odeń. Bo jak nie – to będzie ironizował (w nagrobkowym stylu): „przechodniu, fakt ten o brzmieniu doniosłym – tu leży człowiek uczciwy […]

0


ZAWÓD…

Być posłem czy senatorem, radnym bądź innym gatunkiem samorządowca – oj, niełatwo. To cztery lata pełne poświęceń, wyrzeczeń tudzież ustawowej orki na ojczyzny zapuszczonym ugorze. Krew, pot, łzy, diety, komisje, budżety, palikoteria, schetyniada, niesiołowszczyzna itp. fanfaronady z hasełkiem „ojczyzna” wymemłanym w gębie pełnej frazesów a pośmiardującej szeptanymi intereskami, byzneskami i chętką „ukręcenia” tego pierwszego miliona.

A jakaż cena może być ekwiwalentną ciężarowi odpowiedzialności za ster nawy narodowej czy powiatu na rozbełtanym oceanie entropii współczesnego świata. Bo taki sobie – ot wyborca – stawia krzyżyk na papierku – czyli delikwenta wybiera – a potem jeszcze chciałby coś żądać odeń. Bo jak nie – to będzie ironizował (w nagrobkowym stylu): „przechodniu, fakt ten o brzmieniu doniosłym – tu leży człowiek uczciwy – choć długo był posłem”. Albo kpi z Senatu: Senat jak sama nazwa wskazuje – będzie czynił sen – nad sprawami kraju… I tu koło się zamyka, być może z faktu sejmowej architektury – zaiste budynek to okrągły – bo taki sfrustrowany poseł w trakcie inkasowania zasłużonej diety dojdzie do konkluzji, że milczenie jest złotem, więc lepiej…

Robota jest wybitnie stresogenna, skutkiem czego niejeden głosuje na dwa równocześnie przyciski ( co pokazała tivi) a onegdaj taki spolegliwy ludowiec, acz nieco znerwicowany jako marszałek, to k…(ą) rzucił nieopatrznie do otwartego mikrofonu. Bo co tu kryć, od zarania II-giej Rzeczpospolitej posłowie bywali notorycznie narażani na nieprzyjemności. Taki marszałek Józef Piłsudski, który nie raz bywał antysejmitą (nie antysemitą- nie pomylić mi tu nic czytelnicy i mędrcy) i przeniósł część posłów z ław sejmowych do Brześcia Kujawskiego za kratki – (dowcipkowano): „więźniowie z Brześcia nad Bugiem dziękują Bogu, że nie znaleźli się w Bugu pod Brześciem”. Niekiedy marszałek zmieniał się w filosejmitę, przychodził do sejmokratów ( tak ich zwał) i pouczał zawodowych patriotów, że za „fotel i hotel, burdel i serdel” ( cytat autentyczny wg dziełka Z.J.Michalskiego „Szary strzelca strój”) – raczej im nie zapłaci. Piłsudski takie i im podobne maksymy serwować posłom w miejscu pracy – na sali obrad. Niektórzy niekiedy chichotali zeń – wtedy spec – grupa Kostka Biernackiego płazując pałaszami śmieszków – przywracała powagę sali. Bo do rządzenia ( nawet posłami) jak mawiał Wincenty Witos – trzeba mieć trzy rymujące się ze sobą rzeczy: „ w jednym ręku chleb, w drugim cep, a na karku – łeb!” Ale tym tryptykiem nie dysponuje żaden z obecnych „ojców narodu”. Patrząc na niektórych ojców – naród – być może wolałby zostać zbiorowym … sierotą. Kiedyś mnie oburzało, że wybrany przeze mnie poseł w trakcie transmitowanej, na jego nieszczęście, debaty śpi sobie bezczelnie w wygodnej ławie. I później zrozumiałem genialną myśl Władysława Grabskiego (ojca mocnej złotówki) : „dochód jest snem… podatek jest przebudzeniem”. Lecz jednego nie można wybaczyć zawodowy patriotom – lenistwa mianowicie! Otóż opowiadał mi swego czasu b.szef warszawskiej telewizorni ( ksywa „Kudłaty” – każdy wie o kogo chodzi – on jedyny dwa razy był tivi szefem) jak to był świadkiem „panelu” – dziennikarz – polityk (poseł). Otóż tego polityka chciał „Kudłaty” umówić na tele – speech ze znanym ze znieczulania publicystą. Mecenas wił się, odmawiał, ślizgał po terminach, że tu nie może… i tam się nie da – suplikował posługując się podręcznym kalendarzykiem – terminarzem. Jednak natręctwo i nachalność zostały nagrodzone, jeden termin przypadkowo nie kolidował z niczym, więc – umówili się. I polityk zmył się by uprawiać patriotyczny obowiązek… zapominając z pośpiechu zabrać notes – terminarz. Wstyd mówić – ewidentnie mitygował się „Kudłaty” – zajrzeliśmy doń by upewnić się czy lider partii nie pomylił przypadkiem terminu. Ha!! Cały pozostawiony terminarz był, biały, pusty i czysty jak pamiętnik dziewicy. No… prócz jednego – jedynego wpisu odnośnie rzeczonego spotkania. Ot leń – co? I taki miał zrobić onegdaj lustrację?!

 

P.s.1. Dziennikarzowi wolno nazwać polityka – idiotą (nawet), niezależnie od tego, jak się rzeczy mają – orzekł ostatnio Trybunał w Strasburgu rozpatrujący sprawę Joerga Haidera z austriackiej Partii Wolności – przeciw jednemu z wiedeńskich tygodników.

P.s.2. Ww cytaciki satyryczne i okolicznościowe pochodzą z przedwojennych „Szpilek”, „Muchy” i „Cyrulika Warszawskiego”.

 

 

 

 

 

0

Tadeusz Buraczewski

Satyra &

329 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758