Bez kategorii
Like

CIĘŻKIE ŻYCIE MODELA

20/01/2012
535 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Wbrew powszechnym poglądom i rozpuszczanym mitom rola modela to cięzki i niewdzięczny kawałek chleba.

0


Dzisiaj ledwo wróciłam z koni i zakupów, zostałam ubezwłasnowolniona w charakterze modela. Wbrew powszechnym poglądom i rozpuszczanym mitom jest to cięzki i niewdzięczny kawałek chleba.

Po pierwsze, prawie udławiłam się herbatą, ale i tak mogę się cieszyć, że córka mi na nią zezwoliła. Przecież uciekało najlepsze światło!

Po drugie, nie zdążyłam zapakować zakupów do lodówki i Bébé błyskawicznie zorientowawszy się w sytuacji, zeżarła sześć parówek cielęcych, delikatesowych na jutro, wskutek czego zostało jeno czternaście, która to liczba nie daje się podzielić przez cztery.

Po trzecie, po zapakowaniu mnie w szereg fałdzistych szat oraz zawicia na głowę, mało się nie zabiłam na schodach, kiedy zdążałam do pracowni. 

Po czwarte, wytrzymanie w pozycji klęcznej, z wychyleniem do przodu (św.Weronika), było nie do utrzymania, szczególnie po koniach dzisiaj, za co zostałam cierpko skrytykowana za brak kondycji.

Po piąte, miałam niesłuszny wyraz twarzy – takiego wyrazu twarzy św.Weronika na pewno nie miała, kiedy podawała chustę Chrystusowi. Skąd dziecko czerpało informacje, jaki wyraz twarzy miała święta – trudno powiedzieć.

Po szóste,  szata stworzona na poczekaniu z prześcieradła, fałdzistej spódnicy i płóciennej chusty przez cały czas sie zsuwała – pojęcia nie mam, jak te starożytne niewiasty sobie z tym radziły. Ja sobie nie radziłam. Szczególnie irytujące było tzw.zawicie, które zsuwając się ujawniało włosy na jeża – zgadzam się przy tym z uwagą córki, że św.Weronika na pewno włosów na jeża nie miała.

Przed nosem miałam postawione w charakterze niedoścignionego wzoru zdjęcie postaci św.Weroniki z drogi krzyżowej. Tak to jednak jest z rzeźbami, że materie, które na pomniku trzymają się bezproblemowo, w realu trzeba by chyba przybić gwoździkiem. Nic nie chciało się trzymać i to mimo że starałam się nie ruszać.

Córka w międzyczasie latała wokoło trzaskając zdjęcia i narzekając, że nie ma odejścia i perspektywa jest do chrzanu.

Krytykowała mnie też, że zamiast pochylić się w półklęku z wyciągniętymi rękami, przez co osiągnęłabym pożądany efekt suplikacji, niepotrzebnie utrzymuję sie w pionie, przez co całość wygląda, jakbym proponowała sprzedaż tej chusty. Być może, miała rację, ale mimo to, nie chciałam zaryć nosem w podłoże. Zawsze miałam fanaberie.

Prowadzona przez nas żywa dyskusja sprowadziła psy,przekonane, ze omija je jakaś świetna zabawa. Próbowały dołączyć do towarzystwa, ale zostały brutalnie przepędzone, bo właziły w kadr.

Kiedy wreszcie mogłam z powrotem stanąć na nogi, okazało się, że przede mną jeszcze jedna  rola – niewiasty płaczącej. Rola była całkiem prosta – szczególnie w porównaniu z poprzednią. Jednak był pewien szkopuł.

Niewiasta płacząca zakrywa twarz rękami. A ja nie zdązyłam tych rąk umyć po powrocie ze stajni.

Jednak do umycia rak musiałabym odwinąć z siebie te metry materiału, potem je znowu zawinąć, a tu światło ucieka. Tak więc dziecko nie pozwoliło mi na żadne antrakty cynicznie przypominając, ze przecież lubię koński zapach.

Ta sesja zdjeciowa trwała na szczęście krócej niż uprzednia.

 W każdym razie ucieszyłam się, kiedy oświadczyła, że do postaci Chrystusa mnie nie zaangażuje i zanim zmieniła zdanie, dałam nogę.

 

 P.S.Córka przeczytawszy powyższy tekst zażądała sprostowania. Mianowicie twierdzi, że naturę ma łagodną, już nie mówiąc o tym, że  ma wpojony szacunek wobec starszych, w  szczególności zaś, rodziców.

Ponieważ też mam łagodną naturę, sprostowanie zamieszczam.

0

sigma

188 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758