Kiedyś podróżując po Polsce samochodem wziąłem autostopowiczke, jak się okazało studentkę – jakiego kierunku? Nie pamiętam.
Jakoś tak w rozmowie zeszło na poezję – spytałem czy zna poezję Staffa? Powiedziała, że nic nie wie o Stawie, 🙂
Dlatego dla młodych czytelników NE tytułem wstępu zacytuję kilka słów o Mickiewiczowskim Konradzie Wallenrodzie:
"Na zamku Kiejstuta Walter poznał jego córkę,
Aldonę. Pokochali się i pobrali, ale kiedy stało się jasne, że w walce przeciwko Krzyżakom pozostały już tylko podstęp i zdrada, Walter nie wahał się poświęcić miłości do żony i własnego honoru. Opuścił Aldonę, i wrócił do zakonu, gdzie przedstawił się jako rycerz krzyżacki,
Konrad Wallenrod. Aldona podążyła za nim, zamknęła się w wieży nieopodal Malborka i żyła jako pustelnica.
Po kilku latach Konrad Wallenrod został obrany wielkim mistrzem. Trzymał zakon żelazną ręką. Odwlekał, ile mógł, moment, w którym poprowadzi rycerzy zakonnych na śmierć i straci rycerski honor. Ostatecznie, pod naciskiem Halbana, który jako wajdelota znalazł się na zamku krzyżackim, Konrad wyrusza na wojnę z Litwą. Wprowadza zakonników w pułapki, przeciąga walkę, tak, że na polu bitwy zastaje ich sroga zima. Większość rycerzy ginie. Zakon jest zrujnowany, Litwa uratowana.
Niestety Konrad Wallenrod w tej walce również staje po stronie przegranych. Popełnia samobójstwo, w ślad za nim podąża Aldona – pustelnica".