Niestety jeszcze nie nauczył się Kowalski, że śmieci to jego własność i jego odpowiedzialność. Zamiast jednak karać Kowalskiego za łamanie prawa, nasze przyjazne i (nad)opiekuńcze państwo postanowiło wyręczyć go w obowiązku sprzątania po sobie.
Do tej pory każdy z nas miał obowiązek pozbywania się odpadów w sposób jak najmniej szkodzący środowisku – korzystaliśmy więc z usług profesjonalnych firm, które najlepiej wiedzą, gdzie przekazać dany rodzaj odpadów. W miastach umowy z firmami odbierającymi śmieci zawierały spółdzielnie i wspólnoty mieszkańców, na wsiach – właściciele nieruchomości. Poszczególne firmy konkurowały ze sobą cenowo, więc mieszkańcy często porozumiewali się i wspólnie wybierali najkorzystniejsza ofertę.
Niestety wywóz nieczystości kosztuje. Kowalski oczywiście uświadamia sobie, że nie ma nadwyżek gotówki, więc gdy sąsiedzi posłusznie płacą rachunek za wywóz, on pod osłoną nocy ładuje do samochodu worki ze śmieciami z całego tygodnia i wyrzuca je na „ziemię niczyją”, czyli na teren Nadleśnictwa X. I tak w lasach piętrzą się sterty foliowych opakowań, starych opon i butelek, a roje much unoszą się nad rozkładającymi się resztkami jedzenia, kiedy tylko spragniony kontaktu z naturą spacerowicz przechodzi w pobliżu…
W jakim stopniu podobne zachowania cwaniackie są immanentną cechą Polaków – nie wiem. Wiadomo jednak, że kilka dekad, w których państwo usilnie próbowało myśleć i decydować za obywateli, wmawiając im, że „tak będzie dla nich lepiej” odcisnęło w naszej świadomości głębokie piętno. Pochodną tego wpływu było i jest nadal traktowanie własności społecznej jako niczyjej – tak właśnie traktuje las Kowalski, który wyrzuca tam swoje śmieci. Gdyby las był czyjąś prywatna własnością i gdyby nasz bohater wiedział, ze właściciel ma nabitą broń – pewnie dziesięć razy zastanowiłby się, zanim porzuciłby w nim śmieci.
Oczywiście uświadomienie Kowalskiemu, że jeśli kupił pastę do zębów w tubce, to zapłacił zarówno za produkt, jak i za opakowanie (ergo: opakowanie jest jego własnością i jego problemem, z którym powinien się w odpowiedzialny sposób zmierzyć) musi potrwać kilka, kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat. Niestety nasze władze wychodzą z założenia zgoła odmiennego -„nie radzisz sobie, obywatelu, z cywilizowaną utylizacją śmieci – no to my cię przymusowo wyręczymy – i oczywiście zapłacisz nam za to”.
Z początkiem bieżącego roku zeszła w życie ustawa z 1 lipca 2011 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw (tzw. ustawa śmieciowa), na mocy której gminy staną się de facto właścicielami odpadów i to one będą miały obowiązek wyłonienia w drodze przetargu przedsiębiorcy odbierającego odpady. Właściciel nieruchomości będzie musiał złożyć wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta deklarację o wysokości miesięcznej opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi i oczywiście wnosić tę opłatę. Dalej już wszystko będzie pięknie: wszyscy (?) będą płacić gminie za wywóz śmieci (oraz za całą obsługę administracyjną tego procesu), a firma, która wygra (uczciwy rzecz jasna) przetarg, będzie te śmieci wywozić. I tylko poczucie odpowiedzialności w życiu prywatnym będzie usychać, podobnie jak zdrowa konkurencja wśród firm śmieciarskich.
Dominika Grabek