Że gdzieś w łeb sobie ktoś strzelił?
Czy w służbie zdrowia full syfu…
Winni są inni – on-ż premier!
A może zwykły POLITŁUK?…
Gdy się wylęgnie kryzysik
pan premier wtedy od rana
zakłada getry i trampki
i tłucze piłką po ścianach.
Że gdzieś w łeb sobie ktoś strzelił?
Czy w służbie zdrowia full syfu…
Winni są inni – on-ż premier!
A może zwykły – POLITŁUK?…
Znowu powtórzył się, jak zwykle zresztą, stary scenariusz: pojawia się jakiś poważny problem- premier Tusk znika. Jest kłopot – nie ma szefa rządu. I jakoś nigdy się nie odnajduje, dopóki problem nie przycichnie czy sam się nie rozwiąże.
31.12.11
Znowu powtórzył się, jak zwykle zresztą, stary scenariusz: pojawia się jakiś poważny problem- premier Tusk znika. Jest kłopot – nie ma szefa rządu. I jakoś nigdy się nie odnajduje, dopóki problem nie przycichnie czy sam się nie rozwiąże. Taki stały fragment gry. Tak i też było tym razem. Zrobiła się afera z refundacją leków – Tusk zapadł się pod ziemię. Arłukowicz pozmieniał, pobajerował, skierował gniew ludu na koncerny farmaceutyczne, problem trochę propagandowo (bo przecież nie realnie) się zmniejszył – to i pan premier cichaczem się objawił. I tak jest zawsze. Taka "Tuskonorma". Chodzi oczywiście o to – o czym wie każde dziecko – żeby się Polakom premier Donald nie kojarzył, bron Boże, z problemami, kłopotami, nieszczęściami. Tusk jest od sukcesów, od osiągnięć – co z tego, że i tak rzekomych, "dmuchanych", pozornych?