Jest taka rozgłośnia z którą czuję się emocjonalnie związany. Ale tylko, kiedy jeżdżę samochodem i potrzebuję wściec się
Jak już wiecie zapewne, bo pisałem o tym, gdy jeżdżę samochodem to odczuwam potrzebę podniesienia sobie poziomu adrenaliny i testosteronu, wówczas więc regularnie słucham sobie takiego (chyba gejowskiego?) radia TOK FM.
Z reguły trzech młodzieńców szczebioce sobie radośnie, i hi, hi, hi i ha, ha, ha, piją sobie z dziubków. Dwa nazwiska zapamiętałem, bo charakterystyczne – Chlasta i Owczarek. Nie, Owczarek i Chlasta. Nie odróżniam ich jeszcze odpowiednio.
I dzisiaj ta zabawna stacja (hi, hi, ha, ha), o której ktoś mi powiedział, że jest dźwiękowym wydaniem Wyborczej (a może Wyborowej?) wzięła sobie na tapetę Węgry, Budapeszt i nieszczęsnego Orbana (Urbana by się nie odważyli, pętaki).
Wszystko oczywiście przez przeklętego Kaczyńskiego. Gdyby głupio nie wspomniał o drugim Budapeszcie, to by niedźwiedzia nie obudził. A tak, to na Czerskiej zadzwonił dzwonek alarmowy i dyżurny funkcjonariusz został oddelegowany do 24 godzinnej obserwacji tych wściekłych Węgrów.
I dzisiaj cały dzień tokowscy (tokujący?) dzielili się zdobytą wiedzą o Budapeszcie i Orbanie. Nie wiedziałem, że jest aż tak źle. Tam jest dyktatura! Tam nie ma już demokracji. Zniszczono media, więc Agora nie ma czego tam szukać. Ludzie już niedługo zaczną umierać z głodu, a pozostali się powystrzelają. Strasznie i tragicznie.
A ten Orban to europejski Hugo Chavez (przysięgam, że tak mówili) i despota jak cholera. Taki mały Stalinek. I wszyscy go nienawidzą i tą nienawiścią zaślepieni bezrozumnie głosują na niego.
Co robić? Coś przecież trzeba zrobić, zanim temu Kaczyńskiemu zacznie się układać. Warszawka, albo bardziej nobliwie Warszawski Salon zdecydował donieść do Brukseli na tego drania Orbana ( idol Kaczyńskiego – to wystarczy). Trzeba zakablować, żeby najpierw wywalili tych paskudnych dwulicowych Węgrów (bratanki, ha, ha) z UE, pojmali tego Orbana, a potem wyzwolili nieszczęsny naród. Nie można tolerować, żeby w samym środku unii istniało państwo totalitarne i ustrój dyktatorski. I do tego jeszcze ten Kaczyński ich lubi.
Dość tego. Nie, nie, nie, Warszawka nie chce i nie pozwoli. Trzeba będzie ponownie użyć Radka S. i w Berlinie zaoferować Niemcom np. Wrocław (Gdańska nie, bo jestem z Gdyni). Niech tylko coś zrobią z tym wrzodem na dupie między innymi Andżeli i Sarka , a Donalda na pewno.
Zresztą Węgrzy już przyzwyczajeni, że czasami odwiedzają ich dosyć obfite delegacje, tak parę tysięcy żołnierzy i tysiąc czołgów.
Dodatkowym powodem tego warszawskiego gniewu jest to, że Węgry to kraj papryki. A Donek z papryką i paprykarzem ma na pieńku i jest pamiętliwy.
No i Węgrzy nie mają takich fajnych czapeczek a w piłce nożnej obsunęli się strasznie (patrz zdjęcie Orbana). Nie ma czego ich żałować.
I jakie jaja będą jak w końcu Kaczyński to zobaczy. Wścieknie się.
Drugi Budapeszt. też coś.
Jak można było przewidzieć wczorajsze nerwowe ględzenie w TOK FM zaowocowało dzisiaj
fronalnym atakiem w Gazecie Wyboczej. Na stronie głownej rozpoczęło sie niszczenie Orbana.
Ach ten Kaczyński, moc jego jest wielka. Jedno słowo, a największa gazeta podskakuje.
PROPONOWAŁBYM, ABY NOWY EKRAN POMYŚLAŁ NAD WYSŁANIEM LISTÓW POPARCIA DLA ORBANA,BY TEN NIE ODEBRAŁ FAŁSZYWEGO OBRAZU, ŻE CAŁA POLSKA GO POTĘPIA.
____________________________________________________
Ps. Jest to ten sam wpis co wczoraj wieczorem. Jeden z redaktorów dyżurnych mnie nie lubi i spuszcza mnie do klozetu w tempie, jak by miał biegunkę. Albo TOK FM jest pod ochroną, bo to nie pierwszy raz, gdy krytyka tej radiostacji spotyka się na nE z niechęcią
Nie wiem ci myśleć. Ale noch einmal.
Jest taka rozgłośnia z którą czuję się emocjonalnie związany. Ale tylko, kiedy jeżdżę samochodem i potrzebuję wściec się
Jak już wiecie zapewne, bo pisałem o tym, gdy jeżdżę samochodem to odczuwam potrzebę podniesienia sobie poziomu adrenaliny i testosteronu, wówczas więc regularnie słucham sobie takiego (chyba gejowskiego?) radia TOK FM.
Z reguły trzech młodzieńców szczebioce sobie radośnie, i hi, hi, hi i ha, ha, ha, piją sobie z dziubków. Dwa nazwiska zapamiętałem, bo charakterystyczne – Chlasta i Owczarek. Nie, Owczarek i Chlasta. Nie odróżniam ich jeszcze odpowiednio.
I dzisiaj ta zabawna stacja (hi, hi, ha, ha), o której ktoś mi powiedział, że jest dźwiękowym wydaniem Wyborczej (a może Wyborowej?) wzięła sobie na tapetę Węgry, Budapeszt i nieszczęsnego Orbana (Urbana by się nie odważyli, pętaki).
Wszystko oczywiście przez przeklętego Kaczyńskiego. Gdyby głupio nie wspomniał o drugim Budapeszcie, to by niedźwiedzia nie obudził. A tak, to na Czerskiej zadzwonił dzwonek alarmowy i dyżurny funkcjonariusz został oddelegowany do 24 godzinnej obserwacji tych wściekłych Węgrów.
I dzisiaj cały dzień tokowscy (tokujący?) dzielili się zdobytą wiedzą o Budapeszcie i Orbanie. Nie wiedziałem, że jest aż tak źle. Tam jest dyktatura! Tam nie ma już demokracji. Zniszczono media, więc Agora nie ma czego tam szukać. Ludzie już niedługo zaczną umierać z głodu, a pozostali się powystrzelają. Strasznie i tragicznie.
A ten Orban to europejski Hugo Chavez (przysięgam, że tak mówili) i despota jak cholera. Taki mały Stalinek. I wszyscy go nienawidzą i tą nienawiścią zaślepieni bezrozumnie głosują na niego.
Co robić? Coś przecież trzeba zrobić, zanim temu Kaczyńskiemu zacznie się układać. Warszawka, albo bardziej nobliwie Warszawski Salon zdecydował donieść do Brukseli na tego drania Orbana ( idol Kaczyńskiego – to wystarczy). Trzeba zakablować, żeby najpierw wywalili tych paskudnych dwulicowych Węgrów (bratanki, ha, ha) z UE, pojmali tego Orbana, a potem wyzwolili nieszczęsny naród. Nie można tolerować, żeby w samym środku unii istniało państwo totalitarne i ustrój dyktatorski. I do tego jeszcze ten Kaczyński ich lubi.
Dość tego. Nie, nie, nie, Warszawka nie chce i nie pozwoli. Trzeba będzie ponownie użyć Radka S. i w Berlinie zaoferować Niemcom np. Wrocław (Gdańska nie, bo jestem z Gdyni). Niech tylko coś zrobią z tym wrzodem na dupie między innymi Andżeli i Sarka , a Donalda na pewno.
Zresztą Węgrzy już przyzwyczajeni, że czasami odwiedzają ich dosyć obfite delegacje, tak parę tysięcy żołnierzy i tysiąc czołgów.
Dodatkowym powodem tego warszawskiego gniewu jest to, że Węgry to kraj papryki. A Donek z papryką i paprykarzem ma na pieńku i jest pamiętliwy.
No i Węgrzy nie mają takich fajnych czapeczek a w piłce nożnej obsunęli się strasznie (patrz zdjęcie Orbana). Nie ma czego ich żałować.
I jakie jaja będą jak w końcu Kaczyński to zobaczy. Wścieknie się.
Drugi Budapeszt. też coś.