Kopernikus, wielki niemiecki astronom
03/01/2012
489 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Sęk w tym, że takiego nie było. Był jedynie Kopernik, polski astronom, po łacinie zwany Copernicus. Ale Thomas Urban z SZ nie może zdzierżyć, że Maciek Dawidowski usunął hitlerowską tablicę z pomnika w Warszawie: Dem grossen deutschen Astronomen.
Nie dziwi mnie, że lewicowa Süddeutsche Zeitung posługuje się językiem National Zeitung. Po zjednoczeniu Niemiec wróciła pruska wizja przeszłości*. Jedna wizja, jeden naród, jedna prasa. Urban uważa za „sukces” rządu Tuska, że nowy europejski satelita (GMES) nazywa się
Copernicus
a nie Kopernikus. Tak chcieli Niemcy. Ale to dla mnie klęska Tuska, a nie sukces. Satelita powinien się bowiem tak nazywać, jak polski astronom, który wstrzymał słońce i ruszył ziemię. Czyli tak, jak się nazywał: Kopernik. Urban oczywiście uważa, że Kopernik(us) to
Niemiec
z krwi i kości, a tylko w latach odprężenia „za dowód woli pojednania z sąsiadem uchodziło mówienie o „Koperniku””. Czyli – przyznaje Urban: pic na wodę avec fotomontage*. Teraz Niemcy zjednoczone, a „Europa znów mówi po niemiecku”, a więce pice zbędne, podobnie, jak i
pojednanie
z Polską, zwłaszcza po ostatnim wystąpieniu p. Sikorskiego w Berlinie. Otóż zdaniem Urbana jest poza wszelką wątpliwością, że Kopernik mówił po niemiecku. Do tego wniosku doszedł on tak: skoro Warmia to późniejsze Prusy Wschodnie, więc nie mogło być inaczej. Thomas
Urban
uważa, że elity w „autonomicznym księstwie warmińskim” (takiego nie było, Prusy Królewskie jako całość korzystały z autonomii) mówiły po niemiecku. Megalomania. Elity mówiły po łacinie. Dlatego też Kopernik nie napisał swego dzieła ani po polsku, ani po niemiecku. Urbana
apel
o to, by „w sensie myśli europejskiej” Niemcy i Polacy ( w tej kolejności) wspólnie mogliby być z niego dumni, to chyci, nie chyci*. Najlepiej zatem – wg tej logiki – Niemiec Kopernikus powinien nazywać się po niemiecku. Urban informuje zaskoczonych czytelników SZ, że polscy politycy, dziennikarze,
autorzy
podręczników nadal z dumą bronią „polskiej narodowości” Kopernikusa. Umieszczenie tego pojęcia w cudzysłowie też mówi wiele. Szkoda, że Urban pomija, że także mniej cywilizowane narody i ich drugorzędne wydawnictwa, jak np. Enycyclopaedia Britannica, kudy jej choćby do
Mein Kampf
jednego z najpoczyniejszych niemieckich autorów, znają jedynie Kopernika, polskiego astronoma, a na pytanie o Kopernikusa odpowiadają pytaniem: czy ma Pan(i) na myśli Kopernika, polskiego astronoma? To, że Urban z taką chucpą usiłuje sfałszować
metrykę urodzenia
syna toruńskiego grodu, nie jest przypadkiem. Sam pisze, dlaczego to robi. Otóż Polska nie protestowała przeciwko konkursowi ZDF na najwybitniejszego Niemca z roku 2003. Padło tam pytanie o Kopernika (Kopernikusa)*. Polska w swej głupocie i ociężałości nie zaprotestowała.
Niemcy
zinterpretowali to (słusznie!) jako przyzwolenie. I tak niejaki Kopernikus (po innym niemieckim uczonym z USA, Einsteinie) zdobył w tym konkursie ( kategoria najwięksi niemieccy uczeni) miejsce drugie. Urban pisze, że nie wywołało to w Polsce oburzenia. Nie wywołało! Projekt
Steinbach
flagowy projekt cierpień Niemców – pierwszej ofiary „nazizmu” – też nie wywołuje protestów. Nikogo nie oburza współpraca w tym antypolskim przedsięwzięciu polskich profesorów (po tym, jak prof. Szarota trzasnął drzwiami). Niemcy piszą historię od nowa. Po niemiecku. Dla Europy!.
*powrót do tzw. „cnót pruskich” wspólny jest wszystkim kierunkom politycznym w Niemczech. Niemcy to bodajże jedyne państwo świata, dla którego wzorem jest kolonialna organizacja na podbitych ziemiach.
*może się okazać, że z Odrą i Nysą też sobie Niemcy żartowały dla odprężenia.
*byłem chyba jedynym dziennikarzem, który zadał wówczas ZDF pytanie, dlaczego w tym konkursie pominął Hitlera. – „Był Austriakiem” – odpowiedziano. – „A my nie wymieniamy cudzoziemców”.- A Kopernik? – zapytalem, polski astronom? – „Kopernikus był Niemcem”, usłyszałem.
* chyci nie chyci – a nuż się uda wykiwać (dawniej mówiono „oszwabić”). Tak powiedział mi kelner w Sopocie, kiedy zwróciłem mu uwagę na dopisaną pozycję do rachunku.
Post scriptum: ta historia nie musi by prawdziwa, a nawet nie może. Musi być natomiast skuteczna w przekazie. I tak Urban zarzuca polskiej elicie, że oddala się od „europejskiego (czytaj niemieckiego) punktu widzenia”. Wyjątkiem jest tu cytowany przez Urbana prof. Piotr Wolański z PAN. On też jest tego zdania. Urban jednak nie rozumie, dlaczego łacińska forma nazwiska astronoma miałaby sławić polską naukę na świecie. I tu ma rację, nolens volens…
I jeszcze jedno: w tym samym tekście Urban określa Rzepę jako gazetę …nacjonalistyczno-konserwatywną. Gdyby pisała Kopernikus, to byłaby proeuropejska i postępowa, jak on sam, tuszę. Albo jak National Zeitung.