Przypadki, Matka Kurka, polemika z postami na NE. Smoleńsk i Iran?
02/01/2012
452 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Kiedyś spotkałem się z ciekawym zdaniem:
„Przypadek to taki wykręt Pana Boga, by się nie pokazać”
Bardzo mi się spodobał.
Ale wracając do sedna sprawy.
Kiedyś spotkałem się z ciekawym zdaniem:
"Przypadek to taki wykręt Pana Boga, by się nie pokazać"
Bardzo mi się spodobał.
Ale wracając do sedna sprawy.
Polemika moja z kilkoma wpisami na NE.
Np. blogger t-rex pisze:
Źródło : http://t-rex.nowyekran.pl/post/46067,matka-kurka-w-najlepszej-formie
Cytat "Spróbujmy pogadać z najbliższym naszym otoczeniem o kwestii smoleńskiej – dopiero wtedy uświadomimy sobie skalę uzależnienia od imputowanej nam propagandy. Przynajmniej dla mnie było do doświadczenie naprawdę porażające."
Niestety – z tym się w pełni zgadzam.
W większości ludzie są leniwi co do procesu "myślenia". Bo to najcięższa praca i dlatego jest tak dobrze wynagradzana w porówaniu z innymi.
Od dawna wiadomo, że jak się komuś powtórzy kilkaset albo tysiące razy – nawet dużą głupotę – nawet nielogiczną lub niezrozumiałą – to ją zaakceptują.
Pytano mnie wielokrotnie jako faceta, który w 1979 r skończył studia na kierunku projektowania i budowy samolotów – jaka jest moja opinia w sprawie katastrofy w Smoleńsku.
I gdy od początku mówiłem, że sprawa mi "śmierdzi" a potem miałem coraz więcej na to faktów – to dyskusje były natychmiast przerywana. Pojawiała się kpina i do tematu nie wracaliśmy.
Kiedy nawet swojej rodzinie próbowałem cośkolwiek prosto przekazać, wytłumaczyć, próbowałem pokazać argumenty – to nikogo to nie interesowało a już z pewnością trójki prawie dorosłych dzieci.
Bo moje poglądy nie zgadzały się tymi "utrwalonymi przez media i różnymi komisjami oficjalnymi przekazami".
Bloggerka „broszek” na stronie NE pisze:
„Ja, tak samo, jak Matka Kurka kiedyś byłam wyznawcą PO. Tak się złożyło, że jako wdowa wyszłam ponownie za mąż za faceta, który miał prawicowe poglądy. Najpierw próbowałam z nim walczyć, unikałam wzrokiem Naszego Dziennika, który czytał, kazałam przyciszać Radio Maryja albo wkładałam do uszu słuchawki, żeby zagłuszyć jego ulubieńców. Czasem jednak nie obyło się bez rozmowy (dyskusji) na różne interesujące nas z różnych pozycji tematy. Okazało się, że on jako oszołom dysponuje bogatszą wiedzą od mojej. Brakowało mi argumentów, a ponieważ, tak samo jak on, ja też chciałam go przekonać do swoich poglądów, zaczęłam szukać argumentów na poparcie swoich tez. I co się okazało? Z poprawnie politycznie myślącej osoby stałam się oszołomem, bo argumenty przemawiały za jego racjami. Nie jestem już młoda, a jednak zmieniłam poglądy i podejście do problemu odbierania i poszukiwania informacji. Tak więc uważam, że jest to możliwe. Nie mam zawodowych kontaktów towarzyskich, bo jestem na emeryturze, ale mam koleżanki na UTW. Chcę przez to powiedzieć, że mam stabilną sytuację finansową i nie muszę się bać ostracyzmu ze strony środowiska, ani zwolnienia z pracy. To zaleta mojej sytuacji.
Chcę napisać jeszcze o moich dzieciach, bo to osoby, które są obecnie w opozycji do mnie. To ciekawe i ważne spostrzeżenie, jak myślę, i dlatego o tym piszę. Otóż, najpierw próbowałam przemycać pewne informacje, które pozyskałam po moim "przebudzeniu", ale trafiałam na mur – słowa takie np. "mama nie gadajmy o tym, bo się pokłócimy", "zmieniłaś się pod wpływem męża o 180 stopni" (powiedziane jako zarzut). Nie pomogło tłumaczenie, że moja zmiana wynika z uzyskania argumentów. Nie było woli wysłuchania i zbicia tych argumentów. Trafiłam na kordon sanitarny.”
Szanowna „broszek”. Pełne wyrazy szacunku dla Pani. Bo podchodzi Pani w dyskusjach rzeczowo, opierając się na argumentach.
Z nimi zawsze można dyskutować – ale kiedy argumenty są żadne lub cienkie – warto tak jak Pani zmienić poglądy.
Kolejny blogger „normal” pisze m innymi na NE:
„Ale z tego że skrzydło jest jakie jest, i nie był to zamierzeniem konstruktorów, w uderzeniu na sztorc ta wytrzymałość jest kilkakrotnie większa. Inaczej : weźmy do ręki duży nuż
: jeżeli wiemy ze siła złamania "na płasko" noża wynosi "x" to ile wynosi
siła złamania "na sztorc" podpowiem że "x" razy kilka…”
Szanowny Panie, pomijam wiele Pana wniosków błędnych, że np. skrzydło TU-154 ma konstrukcję kratownicową – bo takiej nie ma. Ma tzw konstrukcje „półskorupową”.
To oznacza, że siłę pionową (tnącą) oraz moment gnący w pionie przenoszą dźwigary skrzydła (prof. Bienienda – jako fizyk – określa je mianem „belki” – ok.). Moment skręcający właściwy dla danego profilu skrzydła przenosi pokrycie (blacha) skrzydła – na bazie tzw obwodów zamkniętych lub czasami określanych jako kesony. Jeśli skrzydło ma 2 dźwigary to takich „kesonów” jest 3.
Ten moment skręcający jest równoważony przez odsunięte do tyłu usterzenie poziome. Temu ono służy jak również sterowaniu podłużnemu umożliwiającemu pilotowi ustawienie s-tu pod właściwym kątem natarcia w każdej fazie lotu.
Podoba mi się jednak bardzo Pana porównanie skrzydła do płaskiego noża. Ja osobiście, prowadząc zajęcia z zakresu wytrzymałości konstrukcji lotniczych brałem za przykład nie nóż a zwykłą plastikową linijkę.
Można ją łatwo dość zgiąć, trzymając w rękach ale proszę spróbować ją zgiąć poprzecznie – czyli w jej płaszczyźnie. To jest właśnie relacja sztywności na zginanie w stosunku, jak Pan pisze „x”.
Interesuję się wszystkimi informacjami dotyczącymi tej i innych katastrof lotniczych.
Mimo wszystko jedna kwestia jest dla mnie do tej pory nie rozwiązana.
Mianowicie, jakim sposobem tak dobrze wytrenowana załoga samolotu, jeśli przyjąć, że przeleciał nad brzozą na wysokości ok 20 m, jakim sposobem udało się ją na taką wysokość sprowadzić?
Goście od początku byli świadomi i zdecydowani, by od wysokości 100 m przerwać podejście do lądowania jeśli nie będą mieli wzrokowej widoczności ziemi.
Jak zatem doprowadzić do takiej sytuacji by zostali zmyleni?
I tu jest sedno sprawy. Chociaż może nie, może jedno z kilku innych.
Ale wiele jest innych zastanawiających w katastrofie „przypadków” .
Jednym z ciekawszych, pomijając setki innych technicznych, prawnych itd. wydaje się proroctwo Bronisława Komorowskiego, proszę posłuchać co powiedział 29 kwietnia 2009 roku – 1 min 40 sek tego wywiadu.
Kurka wodna – mamy Nostradamusa w narodzie.
„Pierwszy wyłom w betonie został właśnie uczyniony. A kropla drąży skałę.
A konia z rzędem temu, kto wymyśli skuteczną receptę, jak zmusić Polaków do samodzielnego myślenia.”.
Myślę, że jedyną receptą jest „uderzenia batem w dupę Polaka”. Innego póki co nie widzę.
Każdy, kto myśli samodzielnie nie tylko o swoim własnym interesie ale o interesie Ojczyzny – od dawna wie, jak wiele kłamstw, medialnych przekrętów (choćby z powodem ataku na Irak) – było popełnianych.
Dzisiaj czytam w „mainstreamowych mediach” o:
„Irańska marynarka wojenna przeprowadziła symulację blokady Cieśniny Ormuz w ramach ćwiczeń wojskowych pod kryptonimem "Velayat 90" – poinformował w niedzielę rzecznik sił zbrojnych Iranu admirał Mahmud Musawi, cytowany przez oficjalną agencję IRNA.
Według komunikatu, dowództwo sił zbrojnych Iranu poinformowało, że przeprowadzone "taktyczne próby" wykazały, iż "ruchwszelkiego typu okrętów przez Cieśninę Ormuz będzie niemożliwy", jeśli zablokuje ją irańska marynarka wojenna.
Żadne niezależne źródła nie potwierdziły jeszcze, że Cieśnina Ormuz została w istocie zamknięta na kilka godzin.”
To gdzie tu logika? Nie byłem w rejonie cieśniny Ormuz, więc z całą pewnością nie wiem, czy tak było.
Nie znam języka obowiązującego w Iranie i nie mogę sprawdzić, co jest na oryginalnej stronie ich agencji IRNA.
Ale spróbowałem wejść na ich stronę anglojęzyczną.
I oto efekt medialny:
A więc cisza – dupa z królika.
Czyżby nie chcieli się chwalić ?
Ab może kombinują światowe media – by w końcu napaść na Iran?