Bez kategorii
Like

Więzienie w Niemczech.Nowe osoby. V

28/12/2011
450 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Dalsza część opowiadania o moim pobycie w Niemieckim więzieniu.

0


 Życie w C. biegło swoim tokiem, a tymczasem mieszkańcy celi zwiększyli swoją liczebność o dwie nowe osoby. Byli to jakiś Rosjanin oraz Polak, kierowca tira. Różnili się zachowaniem diametralnie. Rosjanin był spokojny i zrównoważony, z kolei Polak zachowywał się, jak dla mnie, nieco zbyt histerycznie. Ciągle gadał , że tyle ma spraw do załatwienia na wolności, jak sobie poradzi jego rodzina bez niego i tym podobne ble, ble. Trzeba było o tym myśleć wcześniej.  Trochę mnie wnerwiało to jego ciągłe marudzenie. W sumie sam był sobie winny, że tu wylądował i jakoś go nie żałowałem. Dziesięć lat temu połakomił się na łatwy, szybki zarobek. Dobrze płatna praca przestała mu wystarczać. Jak to zwykle bywa. Więcej, więcej, więcej. Postanowił sobie dorobić na boku. Oprócz właściwego towaru pakował do swojego tira papierosy. Jeden czy dwa duże kartony do kabiny. Parę razy się udało. Zaczął pakować więcej. Ile – nie powiedział. I skucha! Za którymś razem Niemcy zarekwirowali mu kontrabandę i wsadzili do aresztu. Dureń zatrudnił do obrony drogiego niemieckiego prawnika. Czym utwierdził Niemców w przekonaniu, że nieźle na tym interesie zdążył zarobić. Sąd wyznaczył kaucję. Wpłacił ją i tyle go Niemcy widzieli. Na następnych rozprawach się już nie pojawił. Myślał, że z biegiem czasu sprawa przyschnie. Ale nie u Niemców! Ordung musi być. Sto lat może minąć ale u nich nic nie popada w zapomnienie. Dla mnie osobiście ta cecha Niemców jest pozytywna. Jeśli jest przestępstwo to też musi być kara. Nieuchronnie. Nikt nie może czuć się bezkarnie nawet po latach. Odmiennie niż u nas. Abstrahując od tematu. Kiedyś jako młodzieniec rozpocząłem pracę w jednym zakładzie. Jeszcze za komuny. Wszyscy kradli. Wszystko: narzędzia, węgiel i co tylko się dało wynieść. Ja jakoś nie miałem takiej potrzeby. Do czasu. Jako, że nic nie kradłem zacząłem być postrzegany przez otoczenie jako ON. Ktoś niebezpieczny i kapuś. Gdy wchodziłem do jakiegokolwiek pomieszczenia to zaraz cichły rozmowy i atmosfera stawała się gęstsza. Przyszedł ON. Po jakimś czasie ta cała paranoja zaczęła mi się dawać we znaki. Dla świętego spokoju postanowiłem coś ukraść chociaż nic mi nie było potrzebne. Nie wiedziałem co. Kiedy na warsztacie przebywało wiele osób wziąłem jakąś małą duperelkę ze słowami: (żeby wszyscy słyszeli), "właśnie takiego czegoś szukałem". Chociaż była to dla mnie całkowicie zbędna rzecz. Nawet nie wiedziałem co to jest. No i stało się! Wyszło, że była to jakaś unikatowa rzecz elektroniczna. Na skalę europejską. Wiele miesięcy zakład się o nią starał, w końcu znaleźli gdzieś w Japonii (przypominam jakie to były czasy – komuna). A teraz ten drogocenny (dosłownie) element gdzieś przepadł. No i się zaczęło! Poszukiwania i tym podobne trwały wiele miesięcy. Milicja też w to była zaangażowana. Ja zyskałem ogólny poklask i "autorytet". Po prostu swój człowiek. "Jak już zabrał to nie byle co. Najlepsze!" – słyszałem wszędzie słowa zachwytu. A ja nie mogłem spać. Ze strachu, że mnie w końcu złapią. C.d.n…

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758