Bez kategorii
Like

„V” z Tyna, część 3, ostatnia

23/12/2011
368 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Tata Łukaszka od razu zobaczył wolne miejsce w szpalerze aut na wąskiej uliczce. Zupełnie jakby czekało na niego. Było nawet za duże.

0


Tata Łukaszka od razu zobaczył wolne miejsce w szpalerze aut na wąskiej uliczce. Zupełnie jakby czekało na niego. Było nawet za duże. Cofnął auto aby zrobić miejsce dla jeszcze jednego samochodu i jakby na zawołanie: podjechał ktoś z naprzeciwka i ustawił się przed jego pojazdem. Bardzo gwałtownie. Ale nie uderzył.
Tata Łukaszka głęboko odetchnął, rozpoznał samochód, potem napis na samochodzie, potem panią za kierownicą, potem z trudem się uśmiechnął i nic nie powiedział o wariatach czy babach za kierownicą. Wysiadł równocześnie z nią.
– O!! – wykrzyknęła pani. – To znowu pan!!
– Pani menedżerka – Tata Łukaszka skłonił lekko głowę i przyjrzał się uważnie napisowi.
– "V" z Tyna – przeczytał zdumiony.
– Firma nazywa się "V" i jest w miejscowości Tyn!
Tata Łukaszka poszedł w stronę kościoła wymijając po drodze robotników ekipy remontowej, którzy montowali oświetlenie budowli. Otworzył drzwi, zajrzał do środka i jęknął na widok kolejek do konfesjonału.
– Trzeba było wcześniej – rzekł robotnik Andrzej owiewając tatę aromatem nikotyny.
Tata Łukaszka machnął ręką odwrócił się i w ostatniej chwili uniknął zderzenia z panią menedżerką.
– Gdzie szef?!! Przyjechał podwykonawca!! – wołała podekscytowana.
– Jaki podwykonawca? – robotnik Andrzej uniósł brew w geście zdumienia.
– Ten, co ma układać chodniki!! – i pani menedżer zatarła dłonie. – No, chłopcy, wam tu brakowało na budowie kobiecej ręki. Teraz wszystko będzie poukładane jak nie przymierzając w zakonie.
Robotnik Andrzej wywrócił oczami i dostał jeszcze ochrzan za palenie w pracy.
Tata Łukaszka spojrzał jeszcze raz do wnętrza kościoła, oszacował długość kolejek, obliczył czas i wycofał się zrezygnowany. Zobaczył, że na ulicy stanęła ciężarówka tego podwykonawcy a ekipa remontowa wynosi z niej towar. Podszedł bliżej, przeczytał napis i zaczął się śmiać:
– Honza Hżtitel „Śteżek prostovanko”!
Przestał się śmiać, kiedy zobaczył, że ciężarówka dokumentnie blokuje jego samochód. Robotnicy niemrawo przymierzali się do rozładunku.
– Panowie, szybciej! – poprosił robotników.
– O nie – jeden pokręcił głową. – Co nagle to po diable.
Tata Łukaszka westchnął z rezygnacją i poczuł, że ktoś klepie go po ramieniu. Była to pani menedżer.
– Chyba pan nie ucieka? – spytała.
– Nie… Skąd!
– Co, boi się pan? Czego? Przecież to nie boli. Chyba, że pan nie chce…
Tata Łukaszka chwilę się namyślał, po czym oświadczył, że chce.
– Nie ma się czego bać, naprawdę – zapewniła go pani menedżer, a robotnik Andrzej uprzejmie otworzył przed nim drzwi świątyni.
– Przestańcie popychać! – burknął jeszcze na wszelki wypadek tata Łukaszka i wszedł. Robotnik Andrzej westchnął w ulgą i zamknął drzwi, a pani menedżer zaczęła machać ręką i krzyczeć do kierowcy ciężarówki:
– Honza!! No!! Co się tak patrzysz?!! Możesz już ruszać!! Ale nie do tyłu!! Tutaj!! Wjedź tam i rozładujecie tą kostkę!! Boże, wszyscy faceci są tacy sami!! No… – zamyśliła się pani menedżer. – Może jednak nie wszyscy…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758