„Federacja oznacza więc, że mamy więcej cudzej suwerenności do zarządzania” – twierdzi europosłanka PO Róża Thun.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatnio wywiad z europosłanką PO Różą Thun, który wyznacza nowe standardy w prounijnej propagandzie. Oto fragment wywiadu:
Co więc może nam dać pójście w kierunku federacji?
– Bez niej większe państwa zawsze będą w uprzywilejowanej sytuacji. To w interesie słabszych krajów jest Unia sfederowana. Wbrew temu, co mówi część polityków, federacja nie oznacza oddania niepodległości. Takie obawy oznaczają kompletne niezrozumienie istoty UE.
Pójście w kierunku federacji nie oznacza, że oddajemy niepodległość, ale że przejmujemy część odpowiedzialności za inne kraje członkowskie. Jan Kułakowski (minister ds. integracji Polski z UE w rządzie Buzka, poseł do PE) mówił, że w mocnej wspólnocie każde państwo oddaje część suwerenności do wspólnego koszyka, a potem tą wspólną suwerennością wspólnie zarządzamy. Federacja oznacza więc, że mamy więcej cudzej suwerenności do zarządzania. Im mocniej zintegrowana jest Unia, tym bardziej nasz głos jest słyszalny w innych krajach
Podsumowując: nikt nie traci suwerenności, tylko wszyscy zyskują prawo do zarządzania „cudzą suwerennością”. Wygląda na to, że dla p. Thun niemieckie landy (które tworzą federację) maja tyle samo suwerenności, co Polska.
Są dwie możliwości, albo p. Thun nie rozumie terminu federacja, albo cynicznie wprowadza w błąd. Nie wiadomo, co gorsze.
Link do całego wywiadu:
http://wyborcza.pl/1,76842,10770217,Jaki_jest_telefon_do_Europy_.html#ixzz1g36vQvWo
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."