Bez kategorii
Like

Mama u dyrektora

25/02/2011
424 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

– Doigrałeś się, Hiobowski – powiedziała smutno młoda pani od polskiego. – I nie rób teraz takiej miny niewiniątka. Nie nabierzesz mnie. A przecież cię ostrzegałam. Ale ty zawsze musisz zadawać te swoje idiotyczne pytania. – Szkoła przecież ma uczyć – odparł Łukaszek. – Teraz masz przyjść z którymś z rodziców do pana dyrektora – zignorowała jego zaczepkę pani polonistka. Łukaszek westchnął i wysłał esemesa do swojej mamy. Kilka godzin później Łukaszek wraz ze swoją mamą stali pod drzwiami gabinetu pana dyrektora. Mama nacisnęła klamkę i weszli. Pan dyrektor zaproponował mamie krzesło. Siadając zauważyła leżący na biurku, przed panem dyrektorem, egzemplarz "Wiodącego Tytułu Prasowego" z pieczątką "Prenumerata dla szkoły podstawowej numer…" – Swój człowiek! – powiedziała sobie w duchu mama […]

0


– Doigrałeś się, Hiobowski – powiedziała smutno młoda pani od polskiego. – I nie rób teraz takiej miny niewiniątka. Nie nabierzesz mnie. A przecież cię ostrzegałam. Ale ty zawsze musisz zadawać te swoje idiotyczne pytania.
– Szkoła przecież ma uczyć – odparł Łukaszek.
– Teraz masz przyjść z którymś z rodziców do pana dyrektora – zignorowała jego zaczepkę pani polonistka. Łukaszek westchnął i wysłał esemesa do swojej mamy.
Kilka godzin później Łukaszek wraz ze swoją mamą stali pod drzwiami gabinetu pana dyrektora. Mama nacisnęła klamkę i weszli. Pan dyrektor zaproponował mamie krzesło. Siadając zauważyła leżący na biurku, przed panem dyrektorem, egzemplarz "Wiodącego Tytułu Prasowego" z pieczątką "Prenumerata dla szkoły podstawowej numer…"
– Swój człowiek! – powiedziała sobie w duchu mama Łukaszka i od razu spojrzała na pana dyrektora przychylniej. Pan dyrektor wprost przeciwnie, spojrzał na mamę bardzo nieprzychylnie.
– Muszę panią poinformować, że pani syn… – zaczął pan dyrektor. I posypała się litania. Że Łukasz taki, owaki. Że się nie uczy. Że ma złe oceny.
– Zgadzam się z panem – kiwnęła głową mama Łukaszka. Pana dyrektora z lekka zatkało i stracił wątek.
– Ma pan stuprocentową rację – kontynuowała mama Łukaszka wpatrując się uporczywie w leżący na biurku "Wiodący Tytuł Prasowy" jak narkoman w strzykawkę. – Łukasz niestety spędza cały czas w internecie i w ogóle się nie uczy. Jego kiepskie oceny nei są dla mnie żadnym zaskoczeniem.
– Nieprawda! – przerwał Łukaszek. – Siedzę w necie dużo, to fakt, ale ile rzeczy można się stamtąd dowiedzieć! I ja już dużo umiem. A oceny nie zawsze są sprawiedliwe! Jest tak jak na meczu. Nasi grają, cały czas mają przewagę i nagle w dziewięćdziesiątej minucie: buch! I gwizdek. i koniec meczu i przegrywają jeden zero. I tak samo jest jak odpowiadam. Cały czas mam przewaga a na sam koniec: buch! I nauczyciel wpisuje mi laczka.
– Bo nie umiesz – tłumaczył pan dyrektor. – Jak ty chcesz funkcjonować w społeczeństwie jak ty nic nie umiesz?
– Ależ umiem!
– Na przykład? – spytał pan dyrektor robiąc straszliwy błąd.
– Na przykład pani od biologii powiedziała, że każdy człowiek powinien wiedzieć co to jest cykl Krebsa. Wiecie?
Po minie pana dyrektora od razu było widać, że nie wie. Mama Łukaszka próbowała grać "na zmyłkę".
– No wiesz co – powiedziała oburzona. – Takich świństw was uczą! Intymne kobiece przypadłości…
– Cykl Krebsa jest przy oddychaniu – zgasił ich Łukaszek.
– Ach tak? – spytał podejrzliwie pan dyrektor. – To wymień jakiś element tego cyklu.
– Proszę bardzo. Kwas cytrynowy! Wzór znacie? Bo ja mogę napisać.
– To napisz.
I Łukaszek wziąwszy długopis napisał na kartce wielkimi literami: "HWDP".
– No teraz chłopcze przesadziłeś – zagotował się pan dyrektor.
– To jest skrót – spojrzał na niego z pogardą Łukaszek. – Hel. Wodór. Dwutlenek Potasu.
– Od razu wiedziałem! – zastrzegł pan dyrektor. – Ale wracając do pani syna… Oprócz tego, że się nie uczy i ma złe oceny, jego zachowanie również pozostawia wiele do życzenia. Jego pytania…
– Szkoła ma uczyć – wtrącił szybko Łukaszek.
– I tu się mylisz – rzekł dobitnie pan dyrektor. – Szkoła ma przekazywać wiedzę! A jeśli chodzi o twoje zachowanie…
I tu posypały się epitety. Leniwy. Bezczelny. Arogancki. Szarga autorytety nauczycieli.
– Ależ ja to wszystko wiem. I zgadzam się – oznajmiła radośnie mama. – Żeby pan wiedział, jak on się zachowuje w domu!
Pan dyrektor był w takim szoku, że zamieszał sobie kawę pisakiem. Był jeszcze na tyle przytomny, że wydukał:
– To wszystko wina rodziców!
– O nie – mama nagle przestała się radośnie uśmiechać. – Ja wiem, że na pewno część winy to my. Może nawet duża część. Ale czy nie uważa pan, że część winy powinniśmy przypisać szkole? Tak dla przyzwoitości chociaż?
– Niet – oznajmiał twardo pan dyrektor. Mama Łukaszka poczuła się zdradzona.
– No wie pan? Myślałem, że jest między nami jakaś nic porozumienia, że coś… Ja mogę panu powiedzieć, że my w domu nawet cieszymy się ze złych ocen Łukasza!
Zapadła cisza.
– Jak proszę? – pan dyrektor miał wrażenie, że coś jest nie tak i to bardzo nie tak.
– No niechże pan pomyśli. Chcielibyśmy, tak jak każda polska rodzina, siąść sobie razem wieczorem przed telewizorem i obejrzeć jakiś dobry film. A się nie da. Nie da się. Dlaczego? Powód jest bardzo prosty.
– Karosław-Jaczyński – rzekł Łukaszek teatralnym szeptem.
– Powodem jest Karosław-Jaczyński. Zbliża się rocznica katastrofy smoleńskiej. Znowu będzie można nie włączając telewizora wiedzieć co leci na każdym kanale. Znowu Karosław-Jaczyński będzie epatował bólem i narzucał nam wszystkim żałobę. Nie uważa pan?
– Bo on jest szefem wszystkich telewizji – odezwał się zamiast pana dyrektora Łukaszek.
– Nieprawda! – obruszyła się mama. – Nie jest! Tylko, że on się wszędzie wpycha! A mógłby spełnić żądanie społeczeństwa i po prostu się usunąć! Dlatego bardzo się cieszę, że Łukasz przynosi do domu złe oceny. one powodują, że nasza rodzina nie dzieli się dyskutując o tym nieszczęsnym Smoleńsku, tylko jednoczy się na temacie ocen Łukasza.
– E… A… – jąkał się pan dyrektor. – Ale on mógłby mieć wyższe oceny prawda?
– Oczywiście! Ja mu życzę jak najlepiej! Ale już przyniósł parę dobrych ocen i nie miały one takiego wpływu na rodzinę jak negatywne. Zatem prosiłabym nawet pana…
– Nie zgadzam się – wciął się szybko Łukaszek.
– No widzisz jaki ty jesteś! Już musisz niszczyć pojednanie między rodzicami a dyrekcją szkoły! I jak potem w takiej placówce ma być dobrze! Ojejku, która godzina! Musimy już lecieć. Do widzenia!
– O tak, do widzenia – przytaknął skwapliwie pan dyrektor. – Ale jeśli można… Chciałbym, żeby Tomasz jeszcze chwilę został.
– Łukasz – poprawił go Łukaszek.
– Tak, tak. Łukasz.
Mama Łukaszka wyszła.
– To naprawdę jest twoje matka? – spytał szeptem pan dyrektor.
– Cały czas mi tak wszyscy mówią, ale testów DNA nie robiliśmy – rozłożył ręce Łukaszek.
– To… Tego… Postaraj się być trochę grzeczniejszy. Zmykaj już.
Łukaszek ochoczo wybiegł, a pan dyrektor odchylił się wygodnie w fotelu pomrukując "O żesz!" i "Ja pierdykam". Urwał kawałek papieru z tytułowej strony "Wiodącego Tytułu Prasowego" i całą gazetę cisnął do kosza. Papierek złożył na cztery i zaczął nim dłubać między zębami.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758