Bez kategorii
Like

CZŁOWIEKU JAK CI JEST ? FAJNIE ?

25/02/2011
328 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

Dobra notka powinna mieć wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Najlepiej jakby była krótka, bo od razu zniechęca czytających, ale też powinna być „fajna”. No cóż, rad nie rad musze napisać „fajny” wstęp by potem z czystym sumieniem przejść do meritum, które też powinno być „fajne”. Wstęp, czyli „fajny” początek. Słowo „fajne” robi fantastyczna karierę, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Słowo to oznacza dosłownie prawie wszystko, co nam się pozytywnie kojarzy, a więc: ładny, ciekawy, dobry, miły. Tak, więc, jeżeli coś oznacza tak wiele, może nie oznaczać w gruncie rzeczy nic. Ta cecha jest fantastyczna, bo można to słowo używać wtedy, gdy się chce, będąc pewnym, że nic się nie powie, albo liczyć na to, że każdy zrozumie po swojemu, jak chce. Cała nasza […]

0


Dobra notka powinna mieć wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Najlepiej jakby była krótka, bo od razu zniechęca czytających, ale też powinna być „fajna”. No cóż, rad nie rad musze napisać „fajny” wstęp by potem z czystym sumieniem przejść do meritum, które też powinno być „fajne”.
Wstęp, czyli „fajny” początek.
Słowo „fajne” robi fantastyczna karierę, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Słowo to oznacza dosłownie prawie wszystko, co nam się pozytywnie kojarzy, a więc: ładny, ciekawy, dobry, miły. Tak, więc, jeżeli coś oznacza tak wiele, może nie oznaczać w gruncie rzeczy nic. Ta cecha jest fantastyczna, bo można to słowo używać wtedy, gdy się chce, będąc pewnym, że nic się nie powie, albo liczyć na to, że każdy zrozumie po swojemu, jak chce. Cała nasza umysłowa praca polega, więc na „rzuceniu słowa” i to wszystko toczy się dalej samo.
Problem jest wtedy gdy nasi rozmówcy także używają podobnych zamienników znaczeń, słów które oznaczają prawie wszystko. Wtedy dialog jest stosunkowo ubogi w treści i formie, lecz jakże bogaty w niedomówienia i dwuznaczności, które prawidłowo myślącego człowieka przyprawiają o ból głowy, że można być tak tępym, a dla władających takimi równoważnikami treści i formy, jest olbrzymim obszarem wzajemnej komunikacji jakże pięknym i szerokim.
 
Jak można użyć wyrazu fajny? To jest proste.
 
Dodajemy go dosłownie przed każdym przymiotnikiem czy rzeczownikiem. Np. „fajna dupa” – tym wspaniałym określeniem możemy(?) Nazwać kobietę ( dziewczynę). Dodatkowo wzmocniliśmy podtekst erotyczny naszej wypowiedzi przez ten czteroliterowy wyraz. Myślę, że każdy wie, co to wyrażenie oznacza: ładna, podoba mi się, może sie podobać innym, lubię ją, polubiłem ją, twoja sympatia jest ładna, ona ładnie się ubrała, ona jest zgrabna, ma ładny uśmiech i setki innych znaczeń ( istnieją także regionalne zamienniki „fajnej dupy”, jak np. kaszubska „sroga bździocha” lub śląska „gryfno rzić”).
 
Nie mamy wątpliwości, pojęcie „fajna dupa” jest na tyle szerokie dzięki tym określeniom, że nawet ci, którzy go używają mają czasem kłopoty ze zrozumieniem, o co im chodzi. Bo drugi człon wyrażania: wyraz „dupa” ma też kolosalnie duże znaczenie. „Dupa”, oprócz tego, że jest to sempiterna, czyli najstarszy instrument dęty i plecy w tym miejscu tracą swą szlachetną nazwę, spełnia ogromną rolę w komunikacji. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o nasze emocje. W ogóle ciężka sprawa z tą „dupą”, bo „pocałuj mnie w dupę” wcale nie informuje o atencji czy czułości – wręcz odwrotnie. Uniwersalność „dupy” nie kończy się na tym, jest ona, bowiem zadziwiająco skutecznym pojemnikiem: ”w dupie” można zmieścić całe osoby, a nawet społeczności. Są specjaliści, którzy mają tam nawet cały świat. Dupa służy nieraz, jako etalon: wiele rzeczy jest ”do dupy”, tym samym dupa spełnia rolę uniwersalnego wzorca porównawczego podobnego do wzorca „metra” w Sèvrès pod Paryżem.
 
Widzimy, zatem jak szeroka i dwuznaczna jest to sprawa.
 
Gdy połączymy dwa wyrazy tak wieloznaczne: „fajny” i „dupa” w jedno wyrażenie otrzymujemy tak wielką niejednoznaczność, że nawet „fachowcy” nie potrafią sobie poradzić ze zrozumieniem. Ratując się dodają więc często inne określenie dla przykładu: „fajna dupa z twarzy”. Tu już mamy uściślenie i prawie dokładnie wiemy, że chodzi o po prostu o ładną buzię. Widzimy zatem, że wyraz „fajny” jest doskonałym narzędziem do powiedzenia zarówno wiele i jak i nic, i wszyscy doskonale nas rozumieją. Dal oddania prawdy, powiem, że dużo jest zamienników tego wyraz, co jest fascynującym zjawiskiem, i zapewne wynika z podziału na poszczególne ulice czy dzielnice miasta (dokładnie jak w przypadku markowych win: ważny jest, z którego stoku są zbierane winne grona). Mamy więc synonimy wyrazu „fajny” jak odmiany doskonałego wina:
 
jazzy,
w pytkę,
wyjebiste,
zajedwabiste,
zajebiaszcze,
spondżo,
wyjechane w kosmos,
imbastyczne,
bombastyczne,
i moje ulubione: „że-normalnie-chrobotek-reniferowy-by-nosem-nie-kręcił”
 
Niby to samo, a jaki kapitalny efekt, żeby nie powiedzieć fajny.
 
Powracając do samego języka, każdy chyba o tym wie, że w trakcie ewolucji języka istnieje zjawisko doprecyzowania, uszczegółowiania i zawężania nazwy. Tak więc w miarę postępu powstają nowe wyrazy, bardziej specjalistyczne określające bardziej dokładnie odmiany danego zjawiska. Taki jest postęp. Lecz na końcu tego postępu ze zdziwieniem można zauważyć, że postępuje zjawisko odwrotne: wyrazy zaczynają mieć coraz większe znaczenie jak wykazany wyżej przykład. Powiem więcej, z związku z tym otaczająca nas rzeczywistość dostosowuje się do używanego języka. Następuje wsteczna ewolucja. Ale o tym rozwinięciu.
 
No i zrobił mi się zbyt długi wstęp. Nie wiem, co robić dalej? Zaryzykuję i pomimo zmęczenia czytających zachęcę do przeczytania dalszych akapitów…
 
ROZWINIĘCIE
 
Podobnych wyrażeń i określeń do „fajne” i „dupa” jest więcej i mają już bezpośredni związek z otaczającą nas rzeczywistością, czyli, trawestując słowa C.K. Norwida: „ by odpowiedniemu dać słowu rzecz.”
Na przykład „dziura ozonowa”. Już sama nazwa jest bardzo szerokim pojęciem i tajemniczym, że tak jak w przypadku „fajnej dupy” zawiera w sobie ogromną wieloznaczność i podniecająca niewiadomą. Boimy się jej, a jednoczenie jesteśmy zafascynowani jej ogromnymi możliwościami (dokładnie jak w przypadku „dupy”, w której się wszystko może zmieścić).  W naszej „dziurze ozonowej” też. Tajemniczość ozonowej szczeliny w niebie jest tak wielka, tak wieloznaczna i bogata w treść, że została wykorzystana przez światowy przemysł kosmetyczny i AGD. Chyba nie pomylę się, jeżeli powiem, że w latach 80-tych zaczęła się technologiczna walka o fajne dezodoranty i fajne lodówki. Aby wzmocnić efekt wieloznaczności dodano do tego wyraz „ekologia” i powstało wprost przeogromne pojęcie obejmujące nie tylko nasze pachy, pachwiny i kuchnie, ale dosłownie cały świat. Zwykłe dezodoranty zastąpiono ekologicznymi, czyli FCKW analogicznie doprowadzono do wymiany dosłownie wszystkich lodówek na świecie na te fajne ekologiczne. Nie byłoby nic złego w takim działaniu, bo dezodoranty i lodówki lubimy mieć fajne, ale jest jeden istotny szczegół: temat dziury ozonowej kompletnie zniknął i to wcale nie z powodu jej fizycznego zniknięcia (o istnieje nadal), tylko z powodu wyczerpania handlowych możliwości tego „znaku handlowego”. Wszystko już było fajne i ekologiczne, korporacje zarobiły miliardy wymieniając wszystkie dezodoranty i lodówki na świecie, a ludzie cielaki (żeby nie powiedzieć barany) za to wszystko zapłacili, – bo idea była fajna. Deal stulecia w tej branży już mamy za sobą i nie należy oczekiwać zbyt wielu innowacji w tej materii. Dziura ozonowa nadal istnieje, ma się całkiem dobrze. Czasem większa, czasem mniejsza, ale zawsze istniejąca. Tyle tylko, że przestała już być fajna, bo nie można na niej zarobić. Ale pozostało jeszcze wiele do zrobienia na innych „fajnych ekologicznie” polach. Choćby fajny handel CO2. Jest fajny i ekologiczny, bo cielaki mają wrażenie, że wielcy tego świata dbają o przyrodę na całym świecie, a tu chodzi tak naprawdę o przysłowiową „dupę”, który każdy ma swoją – a więc o pojecie bardzo szerokie, przy którym „ekologia” jest dadaistycznym gaworzeniem niemowląt – chodzi o forsę. Po co stosować cła? Po co regulować gospodarki gazem i ropą? Po co straszyć? Wystarczy nie dać państwu odpowiedniego parytetu CO2, sobie za to zagwarantować wysoki i deal stulecia mamy w kieszeni. I to pod jakim szyldem! Ekologicznym! I jakby to powiedzieć…dzisiejsza gospodarka w odróżnieniu od człowieka, wcale nie potrzebuje powietrza do tego, aby żyć, ONA POTRZEBUJE DWUTLENKU WĘGLA. Możemy wiec sprzedać CO2, zabrać CO2 i tym samym swobodnie regulować gospodarkę światową. Im więcej tego dwutlenku węgla w naszych rekach tym lepiej. Mówimy dzisiaj o ekologii, też „zajebiaszcze” pojecie, w które może oznaczać wszystko i nic, bo przecież ekologia jest fajna. Ta ekologia każe nam tworzyć hybrydowe pojazdy, za które zaczynami płacić coraz większe pieniądze, a technologia ogniw wodorowych była doskonale znana w latach 60-tych, bo Apollo już miał bardzo wydajne ogniwa wodorowe. Zatem „dziura ozonowa” w postaci elektrycznego napędu dla samochodów zatacza podobne coraz węższe koło wokół konsumentów samochodów, upodabniając autka do dezodorantów i lodówek. Za kilkadziesiąt lat, konsumenci barany zostaną zrobieni w trąbę, wymienią wszystkie samochody na „ekologiczne” płacąc jak za zboże. Technologią samochodów na ogniwa jest tak niebezpieczna, jak nowoczesna żarówka jarzeniowa, która jak wyrzucimy to zatrujemy środowisko tysiące razy bardziej niż zwykłą żarówką. Wydatek energetyczny na wyprodukowanie tej nowości też pochłania kilka razy więcej niż przy normalnej żarówce. Niech nikt nie kombinuje – żywotność tych lamp nie równoważy wydatku energetycznego na ich wytworzenie w porównaniu z tradycyjnymi. Tak jak w przypadku elektrowni wiatrowych, których dotychczasowa żywotność nijak się ma do bilansu energetycznego: zużycie energii na wytworzenie vs zysk energetyczny w cyklu technicznego życia urządzenia.
Nie ma szans. Energia będzie drożeć i to bardzo. Żarówki też, samochody także. I jestem coraz bardziej przerażony, gdy Europa wprowadza ekologiczne technologie – mnie już coraz bardziej nie stać na normalne życie.
 
Rozgadałem się o technice i ekologii, ale w sferze socjologii tez mamy „fajne” zjawiska. Choćby FEMINIZM – zajebiaszczy wprost!. Najpierw wmówiono kobiecie, że jest głupia, bo gnębiona. Przez wieki niszczona przez mężczyzn, więc teraz należy się im od życia więcej. I co z tego, że te „gnębione” już nie żyją? Nie ma o czym mówić: należy się zwrot żyjącym spadkobierczyniom kobiecego rodu, mimo, że nie ma żadnej ciągłości prawej. A wiec feminizm rozrasta się do poziomu fajności w zawrotnym tempie, zachowując się w gruncie rzeczy jak Ci, którzy przyznają się do swego niższego poziomu rozwoju: my kobiety chcemy parytetów, dofinansowań, ulg i darowizn, bo nie jesteśmy w stanie temu wszystkiemu sprostać. Musimy mieć ulgi. Co więcej, chcemy dorównać w tym naszym oprawcom. Ale nie to jest najważniejsze – choć kobiety straszliwie się poniżają zachowując się w ten sposób. Chodzi jak zwykle o „dziurę ozonową”. W tym przypadku jest nią fajny feminizm, który serwuje biednym kobietom niezależność tylko nie w takiej formie jak powinien. Dlaczego tak twierdzę? Otóż głównym granym tematem feminizmu, jest twierdzenie, że kobiety nie potrzebują mężczyzn, a wręcz mężczyźni im we wszystkim przeszkadzają. No cóż, ja mogę powiedzieć, że relacje z odmienną płcią akurat wzbogacają, ale cóż ja wiem o życiu? Chciałoby się rzec jak Linda:, „ Co Ty wiesz o życiu? Ty stara dupa jesteś…”. A zatem „fajnie” jest być kobieta samotną. Muszę zachrzaniać i w domu i w pracy. Nie pasuje? No to zrezygnuj z domu, nie miej dzieci, na cholerę Ci ten ciężar? A wiec emancypują się nasze panie na potęgę. Jaki jest clou tego feminizmu? No jasne, że forsa. Istnieje cały rynek kobiecy z produktami kobiecymi. Nie byłoby nic w tym złego, bo przecież różnimy się od siebie kobiety i mężczyźni. Ale jest ciekawiej, otóż np. istnieje kobieca prasa, kobieca literatura (jakby w ogóle to miało znaczenie. Literatura jest dobra albo zła), kobiece maszynki do golenia – a przecież i jedne i drugie musza golić tak samo dobrze. Ale kobiece są no, bo są kobiece. Taka wyemancypowana samotna kobieta czytająca kobieca prasę kupuje sobie mieszkanie, lodówkę, tapczan, wannę. To jest fajne, bo podwójne: producenci zarabiają podwójnie, bo kobieta i mężczyzna mają dwie lodówki zamiast jednej w rodzinie, domy podwójne, szafki podwójne…wszystko podwójne. I TO JEST NAPRAWDĘ FAJNE.
 
Feminizm skończy się jak ozonowa dziura wtedy, gdy przestanie się na nim zarabiać.
Gdy tak sobie pisze i analizuje to wszystko, zaczynam doceniać charakter słowa „fajny” i „dupa”, które opisałem w swym zbyt długim wstępie. Patrzę na ten świat i dochodzę do wniosku, że dobrze, że istnieje wyraz „dupa” w języku polskim. Mimo, że tak sarkastycznie przyczepiłem się do tego typu wyrazów, jednak mają one bardzo „fajne” znaczenie, czasem są dla mnie przydatne. Szerokie i niejednoznaczne, dlatego potrafią (użyte w zdaniu) w tych krótkich czterech literach zawrzeć sedno wszystkiego, co w tym zbyt długim tekście zawarłem:
 
 
MAM W D…PIE WSZYSTKIE FAJNE IDEOLOGIE,
 
FAJNY FEMINIZM I EKOLOGICZNE TECHNOLOGIE,
 
NIE DAM SIĘ TAK ŁADOWAĆ W DU…Ę ŁATWO,
 
I JEST MI Z TYM FAJNIE, DROGA DZIATWO!
 
Pozdrawiam
0

AmbiwalentnaAnomalia

AVE DEI ! Morituri te salutant !

51 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758