„Kibole” – dano tym młodym ludziom inną perspektywę wyrażania emocji. Odwołano się do uczuć wyższych, do wartości takich jak honor, patriotyzm, bohaterstwo, Polska… kultura, historia. – napisała Halszka.
Mecze to poniekąd substytut wojny. W Europie, u nas, od 66 lat nie toczyła sie żadna wojna, w której walczyli i ginęli tacy właśnie ludzie, którzy dzisiaj gromadzą się na stadionach. To potencjalni żołnierze, zbiorowisko "młodych samców" o określonych emocjach i konieczności ich wyrażania. Tę możliwość mają właśnie wtedy, gdy są razem, gdy optują za wspólną sprawą, gdy utożsamiają się z nią, gdy ta wspólna sprawa jest wyznacznikiem ich tożsamości, ich jedności "w sprawie".
Wspólną sprawą są ich ukochane kluby piłkarskie, którym są wierni, niezależnie od wyników "wojny". Nigdy nie przechodzą do obozu przeciwnika. Porażki swojego klubu przeżywają cicho, liżą rany i na następny mecz idą zawsze z nadzieją, że się uda. Albo – tylko po to, żeby dodać otuchy piłkarzom, gdy wiedzą, że i tak nie ma specjalnych szans na zwycięstwo. Ale są wierni. Wierność – to wyznacznik kibiców.
Te cechy: jedność w sprawie i wierność – są oczywiste, naturalne i ludzkie. Są wręcz pierwotnymi cechami cywilizacji, organizowania się ludzi ku czemuś, zwłaszcza w kontraście do zabełtanej znaczeniowo współczesności.
Już tylko to sprawiło, że zaczęłam przyglądać się kibicom, nawet wtedy, gdy właściwie głośne były tylko zadymy i demolka na mieście. A o tym coś tu, w Trójmieście, wiemy mając i Lechię i Arkę… No, mniejsza z tym.. Ale gdy do walki z kibolami przystąpił salon pod batutą Giewu – zaczęłam przyglądać się kibicom uważniej, bo był to widomy znak, że dobrze się dzieje! No i – jak wiemy – DOBRZE SIĘ DZIEJE!
Sprawa Piotra Staruchowicza, człowieka o naturalnych cechach przywódczych, jest i oczywista, i groźna. Najłatwiej opanować wojsko – likwidując dowódcę. Charyzma i moc przywódcza – ooo, to nie taka częsta cecha! Tak już ludzie mają, że z dobrym wodzem potrafią góry przenosić. I dlatego uderzono w Starucha. Zwłaszcza teraz, w czasie anihilacji Polski, gdy kibice są właściwie jedyną zorganizowaną siłą po stronie zatomizowanego i ogłupiałego społeczeństwa. Tu jeszcze raz przypomnieć należy WIERNOŚĆ – oczywistą cechę kibiców. To bardzo niebezpieczna dla macherów cecha.
Gdy Giewu wydała wojnę kibicom, właśnie to, o czym pisze Halszka, zaczęło również definiować ruch kibicowski: "Kibole" – dano tym młodym ludziom inną perspektywę wyrażania emocji. Odwołano się do uczuć wyższych, do wartości takich jak honor, patriotyzm, bohaterstwo, Polska… kultura, historia."
Nooo, to już dla macherów stanowiło najwyższy stopień zagrożenia! Dodatkowo zjednoczył kibiców Tusk ze swoim zakazem stadionowym / za co macherzy ważniejsi od niego powinni mu tyłek przetrzepać na zapleczu, nawiasem mówiąc i patrząc z ich strony/.
Tego lata zostałam zaproszona przez Lwy Północy na spotkanie. Głęboko w lesie, na wielkiej polanie, przy leśniczówce. Stawy, trawiasty padok po którym brykały konie, drewniana wiata z pachnącym poczęstunkiem, jakim była wojskowa grochówka i pieczony dzik. Powitał nas ogromny transparent "BÓG HONOR OJCZYZNA". Masa ludzi. Kapelan. Dzieciaki. Piękne kobiety. Najważniejszymi gośćmi, o których kibice dbają serdecznie i stale, byli Żołnierze Wyklęci. Z NSZ, z AK, od majora Szyndzielorza /z osobistej ochrony majora Łupaszki, siedział w więzieniu do …1976 roku!/ To dla nich kibice zorganizowali to spotkanie, w lesie, przy ognisku. Żołnierze Wyklęci ufundowali specjalny puchar dla przywódcy Lechitów. Tylko … nikt nie znał jego imienia i nazwiska, jedynie ksywę. Były wyrazy szacunku, były wspomnienia, był koncert i wspólne śpiewanie. Trudno było ukryć i wzruszenie, i radość.
I, to co chyba najważniejsze – nadzieję.
O tym właśnie mówili Żołnierze Wyklęci, zwracając się do Lechitów. Że patrząc na nich – nają NADZIEJĘ.
Spotkaliśmy sie jeszcze potem na symbolicznych grobach "Inki" i "Zagończyka" na Cmentarzu Garnizonowym.
Naprawdę – mam NADZIEJĘ.
Niby z porzadnej rodziny, a do komedyantów przystala. Ci artysci...