Czy gen. Jan Skrzynecki zdradził? cz. I
25/02/2011
855 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Dzisiaj przypada 180 rocznica bitwy pod Olszynką Grochowską-25 II 1831 r. (wystarczy tylko nadmienić-czworobok „czwartaków”, race kongrewskie, cudowny obraz W. Kossaka). Jej przebieg nie jest tu zasadniczym tematem, lecz postać gen. Jana Skrzyneckiego, trzeciego naczelnego wodza powstania listopadowego, po gen. Józefie Chłopickim i księciu Michale Radziwille. W trakcie bitwy ranny został gen. Chłopicki, po którym komendę objął Skrzynecki, by na drugi dzień zostać jednomyślnie zatwierdzonym przez sejm na stanowisko głównodowodzącego wojsk polskich. I to był początek końca powstania listopadowego. Jego atrium mortis. Jan Skrzynecki urodził się 8 lutego 1786 r. w Żebraku w pow. łukowskim (Galicja) w domu drobnej, niewiele ponad służbę, szlachty. Po wybuchu powstania listopadowego przez kilka dni się ukrywał. Początkowo myślał, że to jakiś szał młodzieży […]
Dzisiaj przypada 180 rocznica bitwy pod Olszynką Grochowską-25 II 1831 r. (wystarczy tylko nadmienić-czworobok „czwartaków”, race kongrewskie, cudowny obraz W. Kossaka). Jej przebieg nie jest tu zasadniczym tematem, lecz postać gen. Jana Skrzyneckiego, trzeciego naczelnego wodza powstania listopadowego, po gen. Józefie Chłopickim i księciu Michale Radziwille.
W trakcie bitwy ranny został gen. Chłopicki, po którym komendę objął Skrzynecki, by na drugi dzień zostać jednomyślnie zatwierdzonym przez sejm na stanowisko głównodowodzącego wojsk polskich. I to był początek końca powstania listopadowego. Jego atrium mortis.
Jan Skrzynecki urodził się 8 lutego 1786 r. w Żebraku w pow. łukowskim (Galicja) w domu drobnej, niewiele ponad służbę, szlachty. Po wybuchu powstania listopadowego przez kilka dni się ukrywał. Początkowo myślał, że to jakiś szał młodzieży i poprzez płk. Turno pospieszył ofiarować swą szpadę księciu Konstantemu.
Obejmując buławę naczelnego wodza przed sejmem wołał:” Bóg to zrządził, iż mnie tym ciernistym zaszczytem obdarzono”. Jego pierwszy rozkaz do wojska z 28 II 1831 r. zawierał słowa:” I chociaż byśmy potężnego nieprzyjaciela zwyciężyć nie zdołali, przynajmniej nie przeżyjemy poddania się temu, któren wszelką wiarę naprzeciw nas złamał”. Doprawdy niekonwencjonalne stanowisko zaprezentował tutaj dowódca, uznając za niepotrzebne i nie na miejscu rozpoczęcie swego dowodzenia od słów zachęty do walki, wiary w zwycięstwo i pokonanie wroga. Dostrzegał tylko to, że nad niego nie ma nikogo wyższego. Zupełny brak odpowiedzialności wyzwolił w nim małość.
Swe naczelne dowództwo rozpoczął Skrzynecki od pertraktacji z przeciwnikiem, które poprzez płk. Michała Mycielskiego prowadził w dniach 3-20 marca z feldm. I. Dybiczem, głównodowodzącym wojsk rosyjskich. 3, 9, 12 marca próbował zawrzeć z nim ugodę. Chciał utrzymania Królestwa w stanie sprzed powstania, konstytucji aleksandrowskiej, powszechnej amnestii. Dybicz nie odpowiadał (zgodnie z treścią manifestu z 17 XII 1830 r. car zabraniał układać się z buntownikami, domagając się kapitulacji Polaków). W liście z 12 marca do Dybicza nie wahał się napisać, że naród polski docenia dobrodziejstwa Aleksandra i zasługi Mikołaja, i gdyby tylko car stanął w sejmie wśród Polaków, ci rzuciliby się w objęcia dobrego ojca. Takie haniebne wyznanie mogło oburzyć Polaka, a u przeciwnika wzbudzić pogardę. Rokowania upadły, a Skrzynecki pokazał się wojsku i społeczeństwu jako jawnie wątpiący w celowość wojny.
Robił wszystko, by wiosenne sukcesy wojska polskiego pod Wawrem, Dembe Wielkim i Iganiami nie przerodziły się w ostateczną klęskę Rosjan.. Po Olszynce Grochowskiej nie chciał Skrzynecki podejmować żadnych działań ofensywnych, choć armia rosyjska była w tym czasie w bardzo trudnej sytuacji. Nie posiadała ciężkiej artylerii, co uniemożliwiałoby obronę przed zmasowanymi atakami piechoty. Odwilż pozbawiała swobody manewru, a w wojsku szerzyła się cholera. W takiej sytuacji Skrzynecki wymyślił, że najlepiej będzie wycofać się w Góry Świętokrzyskie, bo Hiszpanie pokonali Napoleona dzięki górzystości swego kraju. W drugiej połowie marca wymyślił kordonową obronę Wisły, prowadzenie małej wojny na skrzydłach. Dybicz wiedział, że taka obrona będzie łatwa do przerwania i niepowstrzymanego marszu na Warszawę.
Tymczasem z innym planem wystąpił kwatermistrz generalny gen. I. Prądzyński. Wojsko polskie w sile 50 tys. miało wyjść z Pragi, by kolejno rozbijać korpusy i obozy feldmarszałka Dybicza. Celowa zwłoka Skrzyneckiego, ciągłe zmiany planów uniemożliwiły realizację tego śmiałego pomysłu. Owszem, wojsko polskie odniosło zwycięstwa pod Wawrem i Dembe Wielkim, lecz nie doprowadziły one do ostatecznej klęski Rosjan.
Prądzyński zaraz po tej drugiej bitwie planował, wykorzystując entuzjazm armii polskiej po wygranych i jednoczesne załamanie morale armii rosyjskiej, uderzyć w samego Dybicza. Dodatkowym argumentem za takim działaniem było posiadanie przez Polaków teki Rosena, która zawierała instrukcje Dybicza z 25 III o zamiarze przejścia Wisły i zajęcia Warszawy. Ponadto mieliśmy także mapę z oznaczonymi miejscami biwakowania wojsk nieprzyjacielskich i informację, że parki artyleryjskie znajdują się w Łukowie. Pośpiech więc był jak najbardziej wskazany. Prądzyński chciał już 3 IV kwietnia uderzyć całą armią w Dybicza, którego korpusy dopiero tego dnia mogły zacząć ruchy do punktu zbiórki. Skrzynecki plan ten bez wahania odrzucił. W. Tokarz wyraźnie stwierdził, że ta decyzja wodza naczelnego stała się przełomem, punktem zwrotnym wojny, pogrzebem polskich nadziei.
Widząc niemożność nakłonienia naczelnego wodza do walki z Dybiczem, 5 IV Prądzyński przedstawił nowy plan. Zakładał on obejście stanowisk Rosena i zniszczenie jego sił, tym samym odcinając feldmarszałka od gwardii i zmuszając go do opuszczenia terenów Królestwa Polskiego. Kilka dni zwłoki wystarczyło, by sytuacja zmieniła się na niekorzyść wojska polskiego, które teraz trzeba było podzielić, by okrążyć przeciwnika po bezdrożach, będąc jednocześnie zagrożonym spotkaniem z głównymi siłami wroga w nieoczekiwanych warunkach. To armia rosyjska, chcąc okupować, musiała się dzielić. Dla wojska polskiego największą szansą było właśnie wszystkimi siłami rozbijać rosyjskie skupiska wojska. Ale Skrzynecki myślał tylko o obronie, obawiał się o swe tyły i flanki. Nie dopuszczał do siebie myśli walki z samym Dybiczem. Zwlekał i komplikował sytuację polskiego wojska.
Chełpił się, że jest nowym rzymski wodzem – Fabiuszem Kunktatorem i przez unikanie boju doprowadzi do wyczerpania sił przeciwnika. Fabiusz Quintus, kilkakrotny konsul i dyktator, w r. 217 p.n.e., od sposobu wojowania z Hannibalem nazwany Zwłóczycielem (Cuntctator), robił wszystko, by unikać walki, bo czas pracował na korzyść Rzymu. W r. 1831 sytuacja była odwrotna, czego najwyraźniej nie chciał zrozumieć Skrzynecki.
Tracił więc drogocenny czas. Było to postępowanie wbrew zasadom wojennym, które wg Clausewitza ostrzegały: ”W wojnie zaczepnej żadna przerwa, żaden wypoczynek, żadna stacja pośrednia nie są zgodne z jej naturą i że należy je tam, gdzie są one nieuniknione, traktować jako zło, które nie czyni sukcesu pewniejszym, lecz raczej przeciwnie”.
Dybicz zakładał, że Polacy albo chcą go ubiec w zdobyciu Siedlec albo chcą uderzyć z flanki na jego cofające się wojska. Uznał za bardziej prawdopodobny wariant pierwszy i rozkazał Rosenowi wyruszyć do Siedlec, by bronić miasta do ostatka. Od utrzymania tego miasta zależał pobyt armii rosyjskiej w Królestwie Polskim.
10 IV Prądzyński ruszył na Iganie (ok.13.00 był na miejscu), gdzie była szosa do Siedlec i most na rzece. Dysponował 7 tys. ludzi, gdy Rosen miał ich dwa razy więcej. Iganie miały być bronione za wszelką cenę, by spokojnie mógł przejść pierwszy rzut wojska rosyjskiego.
Od zachodu mieli nadejść Skrzynecki i Łubieński. Tak się jednak nie stało. Prądzyński nie mógł czekać w nieskończoność, bo Rosjanie spokojnie przeprowadziliby odwrót do Siedlec i cały jego plan poszedłby na marne. O godz. 15.00 zaatakował. Dzięki swemu kunsztowi przełamał sytuację krytyczną swego wojska i ok. 19.00 zakończył bitwę zwycięstwem.
Skrzynecki miał wyruszyć z Latowicza w nocy z 9/10 kwietnia. Wyruszył jednak dość późno 10 kwietnia. Kiedy przybył powozem do stacjonującego wojska, skarżył się na znużenie i udał się na śniadanie, po którym położył się spać (!). Kiedy Prądzyński walczył pod Iganiami, licząc na posiłki wodza naczelnego, ten po prostu spał. Kiedy wieczorem przybył, Prądzyński nalegał, by natychmiast uderzyć na Siedlce, uprzedzając Dybicza. Skrzynecki odmówił i nakazał odwrót całej armii. Smutek wielki panował w polskim wojsku, które pełne entuzjazmu po odniesionych zwycięstwach było teraz pędzone do odwrotu przez samego swego wodza naczelnego. Dnia 10 i 11 kwietnia zakończyły pomyślny dla Polaków okres, a dla Rosjan najbardziej krytyczny w całej wojnie.
Cały plan Prądzyńskiego, mogący być punktem zwrotnym w wojnie 1831 r., nie został zrealizowany. Siedlec nie zdobyto, Rosena nie zniszczono. Strat w skali operacyjnej nie mogło wyrównać zwycięstwo pod Iganiami. Całkowitą odpowiedzialność przez zdecydowane opóźnienie działań ponosi Skrzynecki.
W kwietniu właśnie przygnębienie i załamanie opanowało wojsko rosyjskie. Dybicz pisał do cara, że armia rosyjska nie jest w stanie pokonać polskiej rewolucji i prosił o pospolite ruszenie, siły narodowe Rosji, by odeprzeć polskie niebezpieczeństwo. Gotów był nawet ustąpić. Car Mikołaj I także nie ukrywał swego załamania sytuacją. Miał wtedy plan podziału Królestwa Polskiego pomiędzy Rosję, Austrię i Prusy (linia Knesebecka). Chciał się pozbyć ziem na zachód od Wisły i Narwi, by wreszcie nie mieć kłopotów z Polakami. Na nadchodzące wieści o coraz to nowych sukcesach polskiego wojska w liście do Dybicza wybuchnął: „Przecież Rosjanie nie mogą być zawsze bici przez Polaków! Doświadczenie wieków to wykazało! Bóg nam pomoże raz jeszcze to udowodnić. Odwagi, wytrwałości…” Zdaniem gen. Tolla wiosną „Rosjanie zbiegiem różnych okoliczności, tak wojskowych, jako i politycznych, znajdowali się w położeniu złym, na wyjście z którego, jeżeliby tylko Polacy umieli korzystać ze swych momentalnych korzyści, nie było lekarstwa rozumnego (…) Jeden tylko wódz naczelny polski mógł im (Rosjanom) przynieść zbawienie i ten ich wyratował”. Postawmy więc po raz pierwszy pytanie, czy gen. Jan Skrzynecki zdradził?
cdn…
źródła: I. Prądzyński, Pamiętnik historyczny i wojskowy o wojnie polsko-rosyjskiej z roku 1831, Petersburg 1898; Pamiętniki generała Prądzyńskiego, Kraków 1909, t. 1-4; St. Barzykowski, Historia powstania listopadowego, Poznań 1883, t. 1-5; W. Zwierkowski, Rys powstania, walki i działań Polaków 1830 i 1831 roku skreślony w dziesięć lat po wypadkach na tułactwie we Francji, oprac. W. Lewandowski, Warszawa 1973; J. Lelewel, Pamiętnik z roku 1830-1831, Warszawa 1924; J. Bem, O powstaniu narodowym w Polsce, Warszawa 1956;
opracowania: Cz. Bloch, Generał Ignacy Prądzyński 1792-1850, Warszawa 1974; M. Sokolnicki, Skrzynecki, Poznań 1914; Z Teki Jenerała Skrzyneckiego, Przegląd Polski 1885/86, r.20, t. 80 oraz 1886/87, r. 21, t. 81; W. Tokarz, Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1930; Powstanie listopadowe 1830-1831. Dzieje wewnętrzne. Militaria. Europa wobec powstania, red. J. Skowroński i M. Żmigrodzka, Wrocław 1983; R. Bielecki, Belwederczycy i podchorążowie, Warszawa 1989; J. Łojek, Szanse powstania listopadowego, Warszawa 1986;
zdj. wg litografii de Villain