Do napisania tego postu skłoniła mnie dzisiejsza porażka siatkarzy z Brazylią.
Do napisania tego postu skłoniła mnie dzisiejsza porażka siatkarzy z Brazylią. Dla niewtajemniczonych tłumaczę. Wygrywaliśmy 2:0 w setach i dodatkowo 13:8 w 3 secie. Przegraliśmy 2:3. W pierwszych dwóch setach graliśmy jak natchnieni i dało to nam awans na igrzyska. W tym momencie nastąpiła erupcja radości w polskim zespole. Otumamieni szczęściem (podobnie jak ostatnio nasi piłkarze, którzy otwierali szampany z okazji zwycięstwa nad Niemcami przed końcem meczu a w rezultacie wyszedł remis) przestaliśmy grać i zmarnowali ciężką pracę z pierwszej połowy gry.
Nasuwa mi się na myśl pytanie. Czy brak umiejętności wykorzystywania cząstkowych zwycięstw do osiągnięcia ostatecznego celu nie jest przypadkiem naszą cechą narodową? Potrafimy wygrywać w wspaniałym stylu bitwy..ale w ostatecznym rozrachunku wojna jest przegrana. Brakuje kropki nad i. Dzisiejszy mecz to tylko rywalizacja sportowa. Nic ważnego. Ale wydaje mi się, iż ta cecha charakterystyczna dla Polaków przekłada się na inne aspekty życia, jak również na politykę. Wystarczy sobie przypomnieć pierwsze z brzegu (bez konieczności sięgania do książek), najbardziej znane przykłady z historii, kiedy nasi przodkowie zmarnowali szanse na wspaniały po sukces po dobrze zapowiadającym się początku. Zjazd gnieźnieński; Grunwald; wojna trzynastoletnia;królowie Jagiellońscy na tronie Węgier i Czech; bitwa pod Orszą; ostatnia wojna z Zakonem, zakończona hołdem pruskim; bitwa pod Kirholmem; zajęcie Moskwy i hołd ruski; druga bitwa pod Chocimiem; odsiecz Wiedeńska; wojny świętej ligi; Sejm Wielki i Konstytucja 3 maja; "romans" z Napoleonem; bitwa warszawska; ruch Solidarności, upadek ZSRR. To są przykłady z historii. Niestety nic nie wskazuje, by przyszłość miała się jawić w jaśniejszych barwach. Coś więc chyba jest na rzeczy..