Bez kategorii
Like

Duch sportu wśród młodzieży

30/11/2011
360 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

– Straszna jest ta młodzież – rzucił kiedyś pan od wuefu w przestrzeń pokoju nauczycielskiego.

0


– Straszna jest ta młodzież – rzucił kiedyś pan od wuefu w przestrzeń pokoju nauczycielskiego.
– Oj straszna… – pokiwała głowami reszta nauczycieli.
– W ogóle w tej młodzieży za grosz nie ma ducha sportowego! A najgorsza jest ta szósta a…
– Oj taaak… – odparło odruchowo nauczyciele, a młoda pani od polskiego, oburzona, zapytała dlaczego nawet pan od wuefu szkaluje jej podopiecznych.
– Bo oni są tak źli, że są źli nawet na wuefie! – rzekła z mocą pani od geografii.
– Ja zresztą pani pokażę – zaproponował pan od wuefu i zaprosił ją na najbliższą lekcję wuefu szóstej a. Okazało się, że w klasach piątych i szóstych chłopcy i dziewczynki mają zajęcia osobno. Ponieważ nie wystarczyłoby godzin lekcyjnych dla takich klasowych połówek, grupy łączono po dwie. I tak na przykład tego dnia chłopcy z szóstej a mieli zajęcia z chłopcami z jednej klas piątych. Pan od wuefu dał im piłkę nożną i spytał młodą pani od polskiego:
– Jak pani myśli, kto wygra?
– No cóż… – zastanowiła się młoda pani od polskiego. – Moi tak ciągle grają w tą piłkę, chwalą się z kim tam wygrali, no i chyba faktycznie są nieźli… Więc stawiam na szóstą a.
Drużyna Łukaszka grała fatalnie i wysoko przegrała. Po dzwonku obie drużyny udały się do szatni, a młoda pani od polskiego płonęła ze wstydu.
– Niepotrzebnie – odezwał się pan od wuefu. – To nie pani wina, prędzej moja. Zresztą moja chyba też nie. Poprzednie dwa mecze szósta a wygrała. Miażdżąco. Oni tak wygrywają i przegrywają na zmianę, schematu nie ma. Dziwne.
Młoda pani od polskiego ruszyła za męską częścią szóstej a, ale jakoś nie mogła jej znaleźć. Wreszcie zdybała chłopców koło sklepiku szkolnego. Sklepik co prawda ustawowo oferował zdrową żywność, ale w ramach tolerancji, dla preferujących alternatywę dla zdrowej żywności, prowadził też czipsy, słodycze i napoje gazowane. I te właśnie rzeczy pochłaniali uczniowie z szóstej a.
– Jak wam nie wstyd! – zgromiła ich młoda pani od polskiego. – Przegrać z piątą klasą! Myślałam, że jesteście dobrzy w piłkę!
– Jesteśmy najlepsi – odparł buńczucznie okularnik i otworzył puszkę z kolą.
– I ty masz czelność mówić takie rzeczy! po tym jak tak przegraliście!
– Pani nic nie rozumie – odezwał się z pobłażaniem Gruby Maciek. – Przecież myśmy specjalnie przegrali! A jak pani myśli, skąd mamy kasę na te kole i te batony?
Młodą panią od polskiego zatkało.
– Wy… Chyba nie… Łapówka…
– Jak nam tej kasy starczy do poniedziałku, to w piątek im włoimy – obiecał Łukaszek. – A jak starczy do wtorku, to wygramy z nimi i w poniedziałek. A potem znów z nimi przegramy. I tak my mamy na batony, oni wygrywają i są szczęśliwi. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. A jak nie gramy o kasę, to rozkładamy ich jak chcemy. Zresztą i oni i my wiedzą, kto tu jest najlepszy w nogę…
Młoda pani od polskiego opowiedziała po lekcjach wszystko panu od wuefu.
– Cofam to, co powiedziałem – odetchnął z ulgą pan od wuefu. – Jest w nich duch sportu. I to jaki!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758