Stosunek polityków do afer w PZPN- albo jak chcą niektórzy- jednej wielkiej afery jaką jest PZPN, zawieszony jest między skrajnym radykalizmem Palikota a skrajnym nic nierobieniem rządu.
Ruch Palikota chcąc delegalizacji PZPN w gruncie rzeczy idzie na rękę panu Lacie i jego ludziom. Ten postulat jest tak surrealistyczny, czasochłonny i w zasadzie niemożliwy do spełnienia, że PZPN- owcy mogą tylko zacierać ręce, że ktoś go wysuną. PZPN mając takich przeciwników może spać spokojnie.
Ale może spać spokojnie także przy tym rządzie: milczy, mimo apeli opozycji min. Mucha listy pisze i daje sprawę do CBA, które od razu wysyła ją na ścianę. Koalicja PO- PSL sparzyła się już raz na starciu ze „świętymi krowami” z ul. Miodowej i teraz nie chce awantury i ponownej porażki. Woli pozorować działania i przeczekać do Euro 2012.
Obie te skrajności są więc dla Laty i Kręciny wygodne. Postulatem nie skrajnym, tylko zdroworozsądkowym jest wprowadzenie przez sąd, na wniosek ministra sportu- kuratora (komisarza), który przetrzepie towarzystwo robiąc audyt i ujawniając na co PZPN wydaje pieniądze i jakie pieniądze dostaje, pokazać też powinien wszystkie zamówienia realizowane bez przetargów dla związku.
Każdy dzień bez kuratora jest dniem straconym, a odpowiedzialność za to ponosi osobiście premier Tusk. Prezes Lato- piłkarz, ale też „pływak” może sobie długo i spokojnie pływać między niezagrażającym mu skrajnym radykalizmem Palikota a chowaniem głowy w piasek przez rządowego strusia Donka.