Bez kategorii
Like

Szczuka jak Wasilewska?

17/11/2011
394 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Kiedy w domu jest jeden tylko mężczyzna i wiele kobiet, które mają naturalne skłonności do rządzenia i wywierania wpływów, a w dodatku rywalizują pomiędzy sobą o względy mężczyzny, może dojść do różnych wybryków.

0


 

Historia jak wiemy lubi się powtarzać. Tak więc mamy i dziś swoją Wandę Wasilewską, która jak ta dawniejsza ma coś wspólnego z literaturą. Tamta jednak kokietowała nas opisami nędzy miejskiej w kapitalistycznej Polsce, a ta obecna opisuje uroki skrobanek i ich cudowne konsekwencje. Obydwie żywiąc wobec naszej biednej ojczyzny te same uczucia jednakowo jej nienawidzą i postrzegają jako zagrożenie. Dla kogo lub czego? Moim zdaniem dla własnych projekcji wynikających z jakichś domowych niezaspokojeń. W przeciwieństwie do większości czytelników ja doskonale pamiętam wywiad jakiego dawno temu Kazimiera Szczuka udzieliła tygodnikowi „Wysokie Obcasy”.

 

W wywiadzie tym mówiła głównie o swoim ojcu, który był tyranem, nie akceptował faktu, że urodziło mu się siedem córek, porzucił rodzinę i przeniósł się do innej, żonaty ze zasymilowaną Żydówką pozwalał sobie na antysemickie uwagi przy stole, zaś w domu trwała permanentna awantura. Taka Kazi pan mecenas Szczuka znany jest zapewne większości czytelników. To ten pan, który przez całą komunę bronił działaczy opozycyjnych, narażał się przy tym na różne nieprzyjemności i raz nawet, na trzy miesiące, zawieszono mu prawo wykonywania zawodu. Kazia nie lubiła swojego taty, czemu dała wyraz w tym wywiadzie właśnie. Nie lubiła go także z tego powodu, że ostentacyjnie okazywał przywiązanie do polskiej tradycji i czuł się jej uczestnikiem. Czego o Kazi w żaden sposób powiedzieć nie można.

 

W czasach kiedy do każdego właściwie przypadku przykłada się wąską miarkę kuchennej psychologii, możemy sobie chyba pozwolić na to, by zastosować ten zabieg także w przypadku pani Kazi. Możemy prawda?

 

Mamy oto rodzinę kierowaną przez silną męską osobowość, która w dodatku nie ma zamiaru podporządkowywać się okolicznościom zewnętrznym, choć – uczciwie przyznajmy – są one dość przerażające. Tu jednak nie ma mowy o kompromisach, bo jak mawiano kiedyś noblesse oblige. I koniec. Taka postawa w czasach powszechnego skundlenia nie może się podobać, także najbliższym, bo nie przynosi żadnych realnych korzyści, za to sprowadza same kłopoty. Żony w takich razach zwykle robią mężom wymówki, szantażują ich seksualnie lub finansowo jeśli mają takie możliwości, a jeśli nie poprzestają na prostych awanturach. W przypadku tej rodziny, o której mówimy nic takiego nie zachodziło. Pozostawał jedynie niemy wyrzut, który – przypuszczam – gorszy był niż wszystko inne. Powodował ów wyrzut reakcje, nie piękne pewnie i niezbyt szlachetne miejscami, ale uczciwie przyznajmy – tak między sobą – cóż to mogło znaczyć w porównaniu z awanturami w domu przeciętnego Kowalskiego na przełomie lat 60 i 70? Nic proszę Państwa. Lub bardzo niewiele.

 

Kiedy w domu jest jeden tylko mężczyzna i wiele kobiet, które mają naturalne skłonności do rządzenia i wywierania wpływów, a w dodatku rywalizują pomiędzy sobą o względy mężczyzny, może dojść do różnych wybryków. Jeśli dołożymy do tego politykę, rzeczywiście robi się niewesoło. Tylko czy to jest powód do tego, by lecieć do zagranicznych gazet i opowiadać tam jakieś przykre rzeczy na własny kraj? O tym, że – cytuję z pamięci – nienawidzą mnie, bo jestem Żydówką i feministką? Większość ludzi Pani Kaziu nie zdaje sobie sprawy z faktu istnienia takiej istoty jak Pani i są oni przez to dużo szczęśliwsi niż ja, który ma bolesną świadomość, że Pani jest i do czego pani jest zdolna. Oraz w jaki sposób tłumaczy Pani swoje postępki.

 

Ludzie, którzy znali mecenasa Szczukę, mówią o nim przeważnie w samych superlatywach. Pani Kazia w późniejszym czasie też się nieco zreflektowała i próbowała zatrzeć wrażenie jakie wywarł na ludziach ten wywiad. Od niego jednak zaczęła się tak naprawdę jej medialna kariera. Nie ma więc tutaj żadnych usprawiedliwień i zawracania kijem Wisły. Moim zdaniem, ktoś musiał Pani Kazi powiedzieć wprost – albo będzie wywiad o takiej wymowie i kariera, albo praca w IBL do emerytury. Skalkulowawszy powyższe Kazimiera Szczuka podjęła decyzję i już. Jest dziś tym kim jest. Ja to wszystko wymyślam z głowy, to są moje sugestie i przypuszczenia, które przecież mieć mogę – piszę to na okoliczność ewentualnego pozwu. Znana mi jest bowiem tolerancja środowisk, do których poprzez ten i inne wywiady aspiruje pani Kazimiera.

 

Kariera Kazimiery Szczuki jeszcze się nie zakończyła, a po 11 listopada jak przypuszczam nabierze kolorów oraz tempa, nawet jeśli ktoś tam będzie próbował ją zahamować. Wierzę, że się uda i w przyszłym parlamencie europejskim zasiądzie pani Kazia obok innych lewicowych działaczek, być może obok samej Jolanty Kwaśniewskiej. Czego wszystkim nam życzę, bo oznaczać to będzie, że pani Szczuka przeniesie się do Brukseli i da Bóg, już tam pozostanie.

Oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl Można tam kupić moje książki, książkę Toyaha oraz tomik wierszy Ojca Antoniego Rachmajdy „Pustelnik północnego ogrodu”.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758