Wydania internetowe niemieckich gazet podały informacje o zadymie niemieckiej antify w Polsce. Niemal każda z nich mówiła o „polskich nacjonalistach”. Ale słowo to w niemieckim znaczy dziś tyle, co nazisci.
Dla Stern.de Marsz Niepodległości to „Marsz Niepodległości”, jego organizatorami byli „polscy nacjonaliści i konserwatywna prawica”, a Roman Dmowski to „nacjonalistyczny polityk”. Niemcy nie odróżniają narodowców od nacjonalistów. Skrót narodowo – socjalistycznej partii
NPD
kryje „Nationaldemokratische Partei Deutschlands”. Zatem pojęcie„nacjonalizm” kojarzy się większości Niemców automatycznie z nazizmem. Ponieważ Niemcy niewiele o Polsce wiedzą*, a wiedzę czerpią głównie z GW, to nie odróżniają nacjonalistów od narodowców, dla nich
narodowa demokracja
i nazizm to to samo. Podobnie pisze SpiegelOnline, do tego przekręcając w swoim stylu: „podczas bijatyki między policją i prawicowo-nacjonalistycznymi demonstantami” (tu już są oni nawet na prawo od NPD). W miarę rzeczowo pisze Bild.de: „już przed zdarzeniem podawano informacje, że berlińscy
antyfaszyści
wyjechali do Warszawy, by wziąć udział w demonstracjach”. Gazeta dodaje też, że niemieccy (jak ich nazywa, anarchiści) odgrywali w atakach wiodącą rolę. Sam zresztą o tym pisałem na mym blogu, tylko polska policja rzekomo nic nie wiedziała. Można się domyślać, dlaczego i po co.
* To nie pierwszy raz, kiedy Niemcy wierzą w to, co im się wydaje prawdą (dlatego przegrali dwie wojny światowe). Otóż podczas I WS uwierzyli Litwinom, że na Litwie mówi się po litewsku. Wojsko wyposażono w rozmówki niemiecko – litewskie. Niemcy się dziwili, że niemal z nikim nie mogli się dogadać.
Post scriptum:Niemcy są bardzo lewicowym społeczeństwem; mają też najbardziej lewicową prawicę (a raczej centrum) – chrześcijańska demokracja (choć nazwa ta jest myląca) uznała za swoje wszystkie postulaty lewicy, na przykład rezygnując z energetyki atomowej i opowiadając się zawprowadzeniem płac minimalnych.