Na „Wykopie” chyba siedmiu ludzi napisało, że w dzisiejszym występie w „SuperStacji” wygadywałem bzdury. Problem w tym, że żaden nie raczył napisać, na czym ta bzdurność miałaby polegać?
Na "Wykopie" chyba siedmiu ludzi napisało, że w dzisiejszym występie w "SuperStacji" :
wygadywałem bzdury. Problem w tym, że żaden nie raczył napisać, na czym ta bzdurność miałaby polegać?
Jeszcze chwilę poczekam – i gdzieś koło 1.szej zajmę się tym "problemem"…
…
Więc po głębokim namyśle podczas spaceru pod księżycem, który zaczyna już schodzić z pełni, doszedłem do wniosku, że krytykom chodzi chyba o to, co uważał za absurd sam p.Krystian Legierski. O to, że powiedziałem, że młodzi mężczyźni powinni umieć się bić, powinni się wręcz bić – i jeśli kibice „Widzewa” leja się z kibicami ŁKSu, albo bojówki „prawicowe” z „lewicowymi” – to bardzo dobrze. Bo potrzebujemy mieć mężczyzn wprawionych w bijatykach – a nie maminsynków. Oczywiście: nie każdy musi się bić, możemy mieć 10% młodych Einsteinów żyjących w stylu: „Ale Fernando, byczek spokojny/ Nie lubił wrzawy, nie znosił wojny…” – mówimy o przeciętnej.
P.Legierski podnosił, że przy takich bijatykach ktoś może stracić życie. To prawda. Zdarza się to rzadko – ale się zdarza. Zdarza się nawet na boiskach piłkarskich. No, i co z tego? To są koszty treningu!
Tak – możliwe, że z tego powodu ginęłoby rocznie pięćdziesięciu czy stu młodych ludzi. Przypominam, że z powodu dopuszczenia w Polsce do ruchu drogowego samochodów ginie rocznie ok. 5500 ludzi. A to, że młodzi ludzie będą wprawieni do bijatyk jest dla społeczeństwa znacznie ważniejsze, niż samochody!
Samochody można kupić w pięć minut. Zręczności i wprawy w walkach nabiera się latami. A ta zręczność może nie okazać się nigdy potrzebna – a może przyjść taki czas, że będzie podstawowa dla istnienia narodu. Zresztą: chodzi o coś ważniejszego, niż umiejętność bicia się; chodzi o wyrobienie nawyku nie ustępowania przeciwnikowi. Prezydent, który w młodości ustępował każdemu, kto się na niego zamierzył, z całą pewnością będzie złym prezydentem; wszyscy będą po nas jeździć, jak po burych sukach.
Ta liczba ofiar – 50÷100 – jest bez znaczenia dla narodu. Zresztą: dla rozwoju narodu ważna jest liczba kobiet. Nie: mężczyzn! Śmierć nawet 2/3 czy więcej mężczyzn nie odbije się prawie w ogóle na przyszłości narodu.
W końcu po coś dobry Pan Bóg stworzył nas poligamistami…
Co do Marszu: podkreślam, że z całą pewnościa za zdecydowaną wiekszość awantur odpowiedzialna jest Policja. W miejscach, gdzie policjantów nie było, pochód szedł bardzo spokojnie. A tych nielicznych lewaków – gdyby bez osłony policji odważyli się stanąć nam na drodze – czapkami byśmy nakryli.
Jak napisałem na gorąco: Milicja (dla niepoznaki przezwana „policją”) starannie przeszkadzała uczestnikom wiecu w dotarciu na pl.Konstytucji 1952 r. – miejsce zbiórki. Bo 500 tęczowych lewaków sobie demonstrowało. Gdy tam wreszcie dotarłem, zastałem 2000 zwolenników Nowej Prawicy gotowych do dołączenia do demonstracji.
Gdy weszliśmy na plac, było tam już ponad 12.000 ludzi. Miały być przemówienia – ale milicja zaczęła spychać nas z placu. Mnie z grupką zwolenników odcięto – ale przebiliśmy się siłą. Nie wiem, skąd milicja wzięła stupajki o takich fizjonomiach – ale zrobiło mi się b. PeeReLowsko. I jakiś aspirant, który wrzeszczał, że w żadnym marszu nie pójdę.
Poszliśmy. Weszliśmy na plac Na Rozdrożu, Było na nim 28.000 ludzi. Gdy miały zacząć się przemówienia, milicja ogłosiła, że rozwiązuje zgromadzenie i wywrzeszczała przez megafon, że siłą spędzi nas z placu.
No, tośmy zeszli. Prawica jest praworządna.