Hiobowscy pojechali na cmentarz. Tego dnia wieźli już tylko znicze, wszelkie inne czynności zostały wykonane wcześniej.
Hiobowscy pojechali na cmentarz. Tego dnia wieźli już tylko znicze, wszelkie inne czynności zostały wykonane wcześniej. Tata Łukaszka zręcznym szybkim slalomem poruszał się pomiędzy pojazdami z rejestracjami z innych miast. W sznurze aut udało mu się znaleźć wolne miejsce i zaparkował. W dalszą drogę ruszyli pieszo.
Było tłumnie, hałaśliwie i męcząco. Budki z gastronomią, riksze, stragany z kwiatami i zniczami. Długi marsz wśród ciżby ludzkiej. Kiedy dotarli wreszcie na ostatni grób tata Łukaszka odszedł na chwilę na bok. Wymówił się tym, że chce odpocząć i nabrać koncentracji przed drogą powrotną. Wszedł w sąsiednią alejkę i przysiadł na pustej ławeczce w kąciku okolonym żywopłotem. Wyprostował plecy i zamknął oczy. Posiedział tak przez chwilę czy dwie, gdy poczuł, że ktoś się do niego dosiadł. I to tak bezceremonialnie, popychając go ostro biodrem.
Tata Łukaszka już chciał ostro zrugać tama osobę – mógł, oczywiście ustąpić miejsca, ale trzeba wpierw się spytać! Otworzył oczy, spojrzał w bok i mowę mu odjęło.
Obok niego siedziała ubrana w swój habit Śmierć.
Tata się wystraszył, ale nie tak bardzo, bo już ją kilka razy spotkał.
Śmierć obróciła głowę i spojrzała na niego bez słowa. Siedzieli tak przez dłuższą chwilę i patrzyli na siebie.
– Dz… Dzień dobry – wykrztusił tata Łukaszka.
Śmierć nadal milczała. Jakby ponuro.
– Po… Pogodę mamy… Ładną… – ciągnął tata Łukaszka czując, że gada idiotyzmy.
Śmierć nadal milczała. Jakby poirytowana.
– Czemu akurat dziś pani tu przyszła? – spytał cicho tata Łukaszka. – Chce pani popatrzyć na tych, co tu już leżą? Hm… Odwiedzić ich?
Śmierć nadal milczała. Jakby zasmucona.
– No to po co?
Śmierć bez słowa wskazała trzonkiem kosy mijającą ich rodzinę. Rozmawiali o jakichś codziennych głupstwach, a pan w sile wieku popijał piwo z puszki.
Śmierć rozłożyła ręce, wstała i poszła za nimi.
Podczas drogi powrotnej Hiobowscy zadziwili się, że tata Łukaszka tak wolno prowadzi. W domu, wieczorem, dowiedzieli się z wiadomości, że w mieście był wypadek samochodowy. Śmiertelny. Kierowca miał zero osiem promila we krwi.
– A co wy myślicie, że w taki dzień Śmierć ma wolne? – spytał tata Łukaszka i wyszedł na balkon popatrzeć na miasto nocą.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!