– Ostatni raz dziadkowi mówię – powtarzała z uporem mam Łukaszka. – Żadnego częstowania dzieci cukierkami!
– Ostatni raz dziadkowi mówię – powtarzała z uporem mam Łukaszka. – Żadnego częstowania dzieci cukierkami!
– Ale one same się tego domagają – tłumaczył się dziadek Łukaszka.
– Tak, ale dziadek zamiast cukierków daje im środki farmakologiczne na przeczyszczenie! Przecież mieszkamy w bloku! Dzieci nie zdążą wyjść przed blok i potem dochodzi do drastycznych scen! Dozorczyni mówiła mi, że w zeszłym roku, na czwartym piętrze znalazła…
– A gdyby dzieci zdążyły przed blok – przerwał jej Łukaszek. – To co?
Zapadło niezręczne milczenie.
– One same żądają: cukierek albo psikus! – podjął wątek dziadek.
– To niech im dziadek zrobi tego psikusa! – zaproponowała siostra Łukaszka i została wyrzucona z pokoju. Mama w końcu wymogła na dziadku obietnicę, że nie będzie niczym częstował dzieci.
– Jakich dzieci? – zapytała siostra Łukaszka, która zajrzała do pokoju dzierżąc nóż w ręku.
– Co ty robisz? – wystraszyła się mama.
– Gotuję coś.
– To załóż rękawice!
– Ale o jakich dzieciach mówiliście?
– No o tych, co chodzą na Halloween – wyjaśniła mama. – Trzeba być miłym i tolerancyjnym. To takie europejskie!
Siostra wycofała się do kuchni, dziadek do swojego pokoju. Po pewnym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.
– Otworzę! – krzyknął dziadek, zerknął najpierw chytrze przez wizjer, a potem nacisnął klamkę. Na klatce stała gromadka młodzieży ucharakteryzowana upiornie.
– Cukierek!! – zawyli. – Albo…
Głos ich zadrgał i ucichł na widok dziadka Łukaszka.
– …albo psikus!! – wrzasnął radośnie dziadek Łukaszka i zaczął potrząsać uniesioną w górę plastikową repliką kałasznikowa. – Dżihad! Śmierć niewiernym!!
– No i co dziadek wyprawia, co?! – spytała głuchym z gniewu głosem mama Łukaszka.
– Nie dają żadnych cukierków! – oświadczył z godnością dziadek.
– Za kogo się dziadek przebrał, co? – indagowała dalej mama.
– A co, nie widać? – zdumiał się dziadek, poprawił turban i odparł: –
– Za Francuza!
– Francuzi tak się nie zachowują! – zapiszczała oburzona mama. – To jest wspaniały europejski naród, który umie świętować Halloween! A te biedne dzieci…
Biedne dzieci zawyły ponownie i pokazały za plecy mamy i dziadka.
– Jakie fukieri? – spytała niewyraźnie zmaterializowana w tym miejscu siostra Łukaszka. Z ust pociekła jej czerwona struga. Odruchowo przetarła twarz dłonią. Dłonie też miała czerwone…
– Łaaaaa!!! – wydała z siebie okrzyk grupa przebierańców i salwowała się ucieczką.
Mama i dziadek zażądali wyjaśnień.
– Jadłam pomidorka – oznajmiła pogodnie siostra Łukaszka.
– A twoje dłonie? – krzyknęła mama Łukaszka.
– Sama kazałaś mi założyć rękawice. Znalazłam tylko wampirki!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!