POLSKA
Like

Ciężkie sąsiedztwo – trójkąt niemiecko-polsko-rosyjski

19/04/2020
783 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Andrzej Owsiński   Trójkąt niemiecko – polsko – rosyjski   Stosunki z naszymi sąsiadami Niemcami i Rosją występującymi pod różnymi postaciami stanowią centralną oś wokół której kręcą się nasze dzieje. Były wprawdzie okresy kiedy to inni sąsiedzi dawali się nam dotkliwiej odczuć, ale zarówno czeska, szwedzka, tatarska czy turecka agresja miały charakter krótkotrwały w zestawieniu z wymienionymi na wstępie. Wprawdzie po hołdzie pruskim wydawało się że od strony Niemiec nic nam już nie grozi, ale już w XVIII wieku powróciło śmiertelne zagrożenie niemieckie. Nota bene sami sobie je stworzyliśmy zadawalając się pustym „hołdem” zamiast włączenia Prus książęcych do Polski, co zresztą mieliśmy już w ręku. Rosji nie mieliśmy za sąsiada do Unii gdyż takiej jeszcze nie było, wspieraliśmy wprawdzie Wk […]

0


Andrzej Owsiński

 

Trójkąt niemiecko – polsko – rosyjski

 

Stosunki z naszymi sąsiadami Niemcami i Rosją występującymi pod różnymi postaciami stanowią centralną oś wokół której kręcą się nasze dzieje.

Były wprawdzie okresy kiedy to inni sąsiedzi dawali się nam dotkliwiej odczuć, ale zarówno czeska, szwedzka, tatarska czy turecka agresja miały charakter krótkotrwały w zestawieniu z wymienionymi na wstępie.

Wprawdzie po hołdzie pruskim wydawało się że od strony Niemiec nic nam już nie grozi, ale już w XVIII wieku powróciło śmiertelne zagrożenie niemieckie.

Nota bene sami sobie je stworzyliśmy zadawalając się pustym „hołdem” zamiast włączenia Prus książęcych do Polski, co zresztą mieliśmy już w ręku.

Rosji nie mieliśmy za sąsiada do Unii gdyż takiej jeszcze nie było, wspieraliśmy wprawdzie Wk Księstwo Litewskie w jego wojnach z Moskwą, która była tylko jednym z kilku księstw istniejących na obszarach zamieszkałych przez wschodnich Słowian.

Litwa która po zajęciu zachodnich księstw ruskich konkurowała z Moskwą w zbieraniu ich ziem, nie umiała sobie poradzić ani militarnie, ani dyplomatycznie, nie wsparła Nowogrodu w walce o niezależność, bez którego Moskwa nie mogła rozszerzać swoich wpływów.

W konsekwencji wciągnęła nas w wielowiekowe, wyniszczające wojny z Moskwą bez szans na decydujące zwycięstwo.

Ostatecznie, podobnie jak w stosunku do Niemców przegraliśmy nie na skutek klęsk militarnych, ale dyplomatycznych.

Nie udało się, a nawet nie usiłowaliśmy stworzyć taki układ sił który stanowiłby zabezpieczenie z obu tych stron.

W stosunku do Niemiec jako osiągalne minimum była wspomniana likwidacja Prus książęcych, a następnie rewindykacja Śląska, a nawet zachodniego Pomorza.

Było to możliwe w dobie osłabienia cesarstwa niemieckiego.

W stosunku do Moskwy to głównie unikanie wojny bezpośredniej, natomiast wspieranie niezawisłości księstw ruskich, umocnienie pozycji Kijowa przez powołanie jego własnego patriarchatu w odpowiedzi na moskiewski, zamiast skazanej na niepowodzenie unii z której tylko Moskwa skorzystała głosząc się obrończynią „prawdziwej wiary prawosławnej”.

Zrezygnowaliśmy też z możliwości tworzenia polsko szwedzkiego kondominium wokół Bałtyku.

 

Zarówno w stosunku do jednego jak i drugiego sąsiada zabrakło długofalowego programu działania poprzestając na doraźnych interwencjach.

Zgubiła nas słabość i krótkotrwałość dynastii Jagiellonów, która przetrwała zaledwie dwa wieki.

 

W konsekwencji stanęliśmy w obliczu dwóch potężnych sąsiadów z których żaden nie ukrywał że zmierza do likwidacji, lub przynajmniej podporządkowania sobie Polski.

Przy nadarzających się okazjach dzielili się nią tworząc wspólną granicę, co wobec grabieżczego charakteru obydwu państw kończyło się krwawą i wyniszczającą wojną.

Całkowite opanowanie Polski przez jedną ze stron też prowadziło do nieuchronnych konfliktów.

Tego rodzaju doświadczenia w stosunku do Polski nie zmieniły tendencji do podporządkowania jej sobie.

 

Przez pół wieku po zakończeniu II wojny światowej Polska znalazła się pod panowaniem Rosji występującej jako Związek Sowiecki.

Po upadku Sowietów została włączona do niemieckiej strefy wpływów i tak pozostało do dziś mimo prób czynionych w kierunku uzyskania pewnej niezależności.

W stosunku do czasów rozbiorowych stan obecny różni się wizerunkiem formalnym w którym Polska prezentuje się jako państwo niezależne z własną konstytucją i autonomiczną władzą.

Jest to jednak znacznie lepiej niż za czasów PRL w której wszystkie dziedziny były pod kontrolą Moskwy, nie mniej do suwerenności państwowej wiele brakuje.

Ten stan jest oczywiście niekorzystny dla Polski, ale też na skalę długofalową również i dla obu sąsiadów gdyż grozi destabilizacją w układzie ich wzajemnych stosunków.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie Polski jako państwa niezależnego z „równą odległością od Moskwy i Berlina” tak jak to miało miejsce przed wojną zgodnie z koncepcją Piłsudskiego.

Problem polega na tym że takie rozwiązanie nie dociera do mentalności niemieckiej ani rosyjskiej szukającej ciągle ekspansji nie oglądając się na skutki.

 

Ten stan rzeczy nie zwalnia nas z odpowiedzialności za poszukiwania optymalnego usytuowania Polski w tym towarzystwie.

Z perspektywy PRL wydawało się że włączenie do wspólnoty państw zachodnio europejskich jest rozwiązaniem najlepszym i może takim by było gdyby był to rzeczywiście wolny związek państw o równych prawach i obowiązkach.

 

Fakt że takiego związku nie ma nie przesądza o możliwościach dokonania zmian, wszystko zależy od samych państw członkowskich wykazujących obecnie pokorne podporządkowanie niemieckiej hegemonii.

Do zmiany nastawienia może przyczynić się panująca pandemia która obnażyła całkowite fiasko administracji unijnej i osłabienie wpływów niemieckich.

Dla Polski wyjście ze związku europejskich państw nie byłoby rozwiązaniem pożądanym ze względu na groźbę powtórnego zagarnięcia przez układ rosyjski.

Najlepszym, a właściwie jedynym rozwiązaniem jest przejęcie wiodącej roli w budowaniu nowego układu europejskiego.

Stosunkowo najłatwiejszą drogą jest wprowadzenie zmian w organizacji UE, jednak ta droga zawiera znaczne niebezpieczeństwo odrodzenia brukselskiej biurokracji pod nowym szyldem.

Najpewniejszym rozwiązaniem jest całkowita likwidacja obecnej administracji unijnej z parlamentem i komisją europejską na czele, uznanie że jedyną władzą stanowiącą w związku jest rada skupiająca przedstawicieli państw członkowskich na zasadach równorzędności i powołanie organu wykonawczego tej rady z kompetencjami ograniczonymi wyłącznie do kontroli realizowania jej uchwał.

Taki związek, szanujący niezawisłość państw członkowskich, a równocześnie broniący wspólnych interesów miałby szansę na stworzenie w Europie światowej potęgi gospodarczej i wzorca międzynarodowej współpracy.

Nie trzeba do tego tak wiele wysiłków, ale dla niektórych dążących do władania innymi jest to zapewne trudne do strawienia.

Trzeba zatem poświęcić dużo czasu i cierpliwości ażeby skutecznie wytłumaczyć wszystkim prawdziwym Europejczykom że ich przyszłość, a nawet egzystencja zależy od zdolności zrozumienia wzajemnych interesów i poszanowania suwerenności.

 

Należy pamiętać że państwa narodowe to osiągnięcie czasów nowych, większość z nich powstała w Europie w XIX i XX wieku i trzeba im pomóc w budowaniu swojej tożsamości i rozwijania narodowej kultury, a wspólnota powinna im zapewnić korzyści w rozwoju gospodarki, nauki i dostępu do dóbr wspólnej kultury.

Pierwszoplanowym zadaniem polskiej reprezentacji na szczeblu europejskim jest prezentowanie i inicjowanie działań na rzecz tworzenia nowego oblicza Europy kształtowanego według bogatych wzorów zdobyczy europejskiej kultury.

Punktem wyjścia są chrześcijańskie zasady współżycia między ludźmi i narodami promujące wzajemną życzliwość i zrozumienie specyfiki regionalnej w sposobie życia..

Na całe szczęście nie potrzebujemy przekonywać że zjadanie sąsiada jest czynem niedobrym, ale stosowanie wyzysku i przemocy jest jeszcze ciągle aktualne jako przedmiot do zwalczania.

Również zastępowanie własnej kultury narodowej wciskaniem na siłę zasady „multi culti” czyli tworzenia powszechnego bezładu podatnego na ekspansję i panowanie sił destrukcyjnych musi się spotkać ze zdecydowanym sprzeciwem.

 

Mam uzasadnione obawy że obecna reprezentacja Polski na różnych odcinkach międzynarodowej współpracy nie odpowiada potrzebom chwili.

Wymagane jest nie tylko odpowiednia wiedza, ale też i głębokie przekonanie o konieczności podjęcia walki o lepszą Europę i zdolności taktyczne w jej prowadzeniu.

 

Na tym tle trzeba wyciągnąć wnioski z doświadczeń przeszłości w dziedzinie walki o swoją pozycję w otaczającym świecie.

Jest chyba niewiele takich narodów jak polski, które nie potrafiły wykorzystać sukcesów militarnych ani sprzyjających układów międzynarodowych.

Najświetniejsze nasze zwycięstwa z Grunwaldem na czele kończyły się albo żadnym, albo minimalnym wykorzystaniem w traktatach, Jedynym praktycznie sukcesem dyplomatycznym przewyższającym wkład militarny był tylko traktat karłowicki zwracający nam Podole z Kamieńcem Podolskim po stracie którego przeżywaliśmy prawie trzydziestoletnią żałobę narodową.

Jak na ironię nie został on osiągnięty wspaniałymi zwycięstwami króla – bohatera, ale przez jego wiarołomnego następcę, który swoją zdradziecką polityką przyczynił się walnie do upadku Rzeczpospolitej.

Mankamentem polskiej polityki zagranicznej było i pozostało zbytnia otwartość w przedstawianiu spraw i stałe przypominanie o naszej martyrologii.

Brak głębszego rozeznania sytuacji u naszych kontrahentów powodował wielekroć niepowodzenia naszych propozycji rozwiązań problemów, niekiedy palących, a nawet decydujących o naszym losie, jak to miało miejsce z inicjatywą Piłsudskiego zaproponowania Francji wspólnej wojny prewencyjnej z Niemcami.

Nie potrafił też Beck utrzymać równej odległości od Berlina i Moskwy zaniedbując utrzymywanie równoważnych kontaktów.

W czasie jego jedynej wizyty w Moskwie w 1934 roku spotkał się z wyraźnym zaniepokojeniem ze strony Litwinowa i innych rozmówców możliwością udziału Polski w planowanej przez Hitlera inwazji na Sowiety / było to tuż po podpisaniu niemiecko polskiej deklaracji o nieagresji/.

Odpowiedź Becka dyskwalifikuje go jako dyplomatę, a co gorsze obrońcę istotnych interesów Polski, bowiem wyjaśniał bolszewikom że Polska nie może iść na współpracę z Niemcami w takim zakresie gdyż grozi to jej wasalizacją.

Stalin taką odpowiedź mógł interpretować na swoją korzyść uznając że w stosunku do Polski ma pełną gestię i może robić wszystko co mu się podoba, bo Polska boi się niemieckiej hegemonii. No i natychmiast zrobił ludobójczą rzeź Polakom w Sowietach.

Jedyną odpowiedzią na zaniepokojenie bolszewików było zgłoszenie gotowości do przyjęcia atrakcyjniejszej oferty współpracy z Sowietami, szczególnie, a praktycznie wyłącznie w sferze gospodarczej.

Polska mogła zaoferować wiele artykułów których brak odczuwano w Sowietach w zamian za surowce i półfabrykaty.

W 1934 roku było jeszcze daleko do pewności polskiego oporu przeciwko niemieckiemu „Drang nach Osten” i trzymanie bolszewików w obawie przed możliwością polskiego udziału w niemieckiej agresji leżało w naszym życiowym interesie.

Beck, podobnie jak i Władysław Grabski w Rydze wykazał się całkowitą nieznajomością mentalności bolszewickiej, a w tym specjalnie istotnej = psychiki Stalina.

Podobnie nie wykorzystaliśmy możliwości jakie ujawniły się w związku z upadkiem Sowietów i to ani z Niemcami ani z Rosja, a koronnym dowodem na to są obydwa traktaty „Skubiszewskiego” zawarte z nimi, które zatwierdziły zrównanie ról napastników i ofiary.

 

Nie mamy możliwości wyrównania sił materialnych z naszymi sąsiadami, ale możemy i powinniśmy nadrobić to przewagą intelektualną, a przede wszystkim wszechstronną wiedzą o nich samych.

Jest to jedyny sposób na znalezienie optymalnego usytuowania w tym piekielnym trójkącie do którego nas wepchnęły złe moce, niestety z naszym własnym udziałem.

Brak tej wiedzy daje się we znaki na każdym kroku, wystarczy sięgnąć po liczne publikacje przypisujące wymyślone właściwości osobom i zjawiskom z życia współczesnej Rosji i Niemiec, zamiast gruntownej znajomości faktów i mentalności faktycznych władców tych krajów.

Istotnym elementem naszej świadomości narodowej musi być wiedza o tym że łańcuchem łączącym historię naszych zaborców jest przeświadczenie o konieczności likwidacji Polski jako siedliska kultury sprzecznej z ich kultem przemocy i zniewolenia.

 

Poza wiedzą i zdolnością wyciągania właściwych wniosków, musimy prezentować też odpowiednią postawę moralną, a nade wszystko niezachwianą solidarność narodową, którą potrafiliśmy się wykazać zarówno w czasie wojny jak też i oporem przeciwko sowieckiej przemocy ze szczególnym objawem w postaci zrywu „Solidarności”.

Tylko taka postawa daje szanse na zwycięstwo w konfrontacji z siłami fizycznej przewagi jaką reprezentują obydwaj nasi sąsiedzi.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758