Awantura o płace asystentek czy dyrektorek NBP jest tylko jeszcze jednym dowodem na totalny chaos jaki panuje w „III Rzeczpospolitej” w dziedzinie płac, emerytur i innych dochodów. Sprawy te były już niejednokrotnie podnoszone i zaowocowały próbami złagodzenia jaskrawo rzucających się w oczy nadużyć, a to przez likwidację ”kominów” płacowych, jawności zarobków itp. Takie postawienie sprawy niczego nie rozwiązuje, a jest jedynie mydleniem oczu związanym szczególnie z okresem przedwyborczym w celu złagodzenia porażających dla zwykłych śmiertelników rozpiętości płac i innych dochodów. Olbrzymi aparat kontroli państwowej dotychczas nie zdobył się na analizę zróżnicowania ludzkich zarobków i umożliwienia w miarę przyzwoitego uporządkowania tej sprawy. I w tym względzie, jak i zresztą w wielu innych, można sięgnąć do doświadczeń przedwojennych, kiedy całą administrację państwową […]
Awantura o płace asystentek czy dyrektorek NBP jest tylko jeszcze jednym dowodem na totalny chaos jaki panuje w „III Rzeczpospolitej” w dziedzinie płac, emerytur i innych dochodów.
Sprawy te były już niejednokrotnie podnoszone i zaowocowały próbami złagodzenia jaskrawo rzucających się w oczy nadużyć, a to przez likwidację ”kominów” płacowych, jawności zarobków itp.
Takie postawienie sprawy niczego nie rozwiązuje, a jest jedynie mydleniem oczu związanym szczególnie z okresem przedwyborczym w celu złagodzenia porażających dla zwykłych śmiertelników rozpiętości płac i innych dochodów.
Olbrzymi aparat kontroli państwowej dotychczas nie zdobył się na analizę zróżnicowania ludzkich zarobków i umożliwienia w miarę przyzwoitego uporządkowania tej sprawy.
I w tym względzie, jak i zresztą w wielu innych, można sięgnąć do doświadczeń przedwojennych, kiedy całą administrację państwową i samorządową oraz służby publiczne obowiązywał ten sam system płac, zróżnicowany nieco jedynie dla wojska i wymiaru sprawiedliwości.
Nie było zatem możliwości ustalania płac na podstawie uchwały ciał przedstawicielskich, podobnie przedstawiało się to w przedsiębiorstwach stanowiących własność skarbu państwa.
Był jeszcze jeden istotny czynnik ustalający poziom wynagrodzenia dla pracowników z tytułu umowy o pracę i to dotyczyło wszystkich zarówno pracowników sektora państwowego jak i prywatnego, a mianowicie ustawowe ograniczenie górnego poziomu płacy.
Wynosił on w przybliżeniu 2.150 zł. miesięcznie, oczywiście prezesi wielkich spółek zarabiali znacznie więcej, jak choćby pan Wierzbicki –prezes „Lewiatana”, który zarabiał 30 tys. zł. miesięcznie. Tylko że nie była to płaca a dywidenda wypłacana mocą uchwały wspólników z zysku po opłaceniu podatków.
Ustawowym wyjątkiem była płaca premiera 3 tys. zł i generalnego inspektora sił zbrojnych również 3 tys. zł. a także wyodrębniony system wynagrodzenia prezydenta RP.
Takie postawienie sprawy porządkowało problemy płacowe i nie było takiej sytuacji jaka nagminnie występuje obecnie w przedsiębiorstwach z udziałem skarbu państwa, że firma ma straty, ale niebotyczne apanaże kierownictwa na tym nie cierpią.
NBP w odróżnieniu od emisyjnego Banku Polskiego przed wojną stanowi całkowitą własność państwa i nie może podlegać „systemowi płac obowiązującemu w bankowości” jak to stwierdził jego prezes, jakby nie wiedział jaka jest różnica między bankiem komercyjnym a państwową instytucją emisji pieniądza jakim jest NBP.
Płace w takiej instytucji powinny podlegać takim samym rygorom jak i w innych instytucjach państwowych.
Odrębną sprawą jest zatrudnianie na wysokopłatnych etatach ludzi angażowanych na zasadach nepotycznych, są to oczywiste nadużycia, które nie miałyby miejsca w przypadku dokładnego określenia stanowisk pracy i wymaganych kwalifikacji.
Żenujące i kompromitujące kierownictwo banku jest zatrudnianie protegowanych pań na eksponowanych stanowiskach z uposażeniami wyższymi od płacy prezydenta kraju, a tłumaczenie przez prezesa, że są to „matki” świadczy o nim samym jak najgorzej.
Jedynym wyjściem po tym oświadczeniu jest dla niego natychmiastowe złożenie rezygnacji ze stanowiska.
Można przy tym zwrócić uwagę na czynnik zasadniczy jakim jest zasada „równej płacy za równą pracę”, z pewnością idealnego rozwiązania się tu nie znajdzie, ale przykładowe porównania płac poczynione w prasie są szokujące.
Ponadto nie można kontynuować peerelowskiego systemu płac dla „równiejszych”, czyli dla podtrzymujących reżym resortów siłowych i „wymiaru sprawiedliwości”.
Jeszcze gorszy chaos istnieje w systemie emerytalnym gdzie już nic nie wiadomo na jakiej zasadzie on funkcjonuje.
Pisałem o tym przed rokiem / „Emeryci równi i „równiejsi”/ i chociaż biegnie już trzeci rok po upadku rządów „równiejszych” nie widać najmniejszych prób uporządkowania sprawy i dążenia do przywrócenia chociażby w minimalnym stopniu rzetelności w wymiarze emerytur.
Jedynym sposobem na rozwiązanie problemu jest przyjęcie nienaruszalnej zasady, że emerytura jest odłożonym zarobkiem emeryta i tyle się mu należy ile odłożył po odpowiednim zwaloryzowaniu.
Pozostałe świadczenia dla emerytów mogą być wypłacane z odrębnych środków i nie powinny obciążać funduszu emerytalnego.
W Polsce do chwili obecnej nic takiego co przypomina emeryturę nie istnieje, stosuje się system rent, lub jak kto woli, zapomóg uzależnionych jedynie od widzimisię decydenta, które to uprawnienia przypisał sobie prawem kaduka rząd jeszcze za czasów PRL i jest to kontynuowane do dziś.
Wtedy wymyślono system ustalania wysokości emerytury na podstawie zarobków z ostatniego roku pracy, korzystali z tego pracujący w trybie akordowym, lub prowizyjnym na których konto pracowali koledzy odpowiednio się rozliczając. Stąd wychodziły niebotyczne emerytury. Dla nieposiadających takich możliwości wymyślono system wyboru dwóch kolejnych lat z określonego okresu jako podstawy wymiaru emerytury. Ponadto nie wiadomo na jakiej zasadzie ustalono, że emerytura ma wynosić 60 % podstawy wymiaru.
Prawdziwy „socjalista” –Kuroń do tego systemu dodał swoistą „urawniłowkę” obcinając poziom wypłaty do 2,5 –krotnego przekroczenia minimalnego wymiaru.
Z tego systemu wyłączono przedstawicieli uprzywilejowanych grup, czyli wojska i sił bezpieczeństwa, którym nie tylko umożliwiono przejście na emeryturę po znacznie krótszym okresie pracy, ale i w znacznie młodszym wieku przy pełnym jej wymiarze i możliwości podjęcia pracy bez ograniczania emerytury.
To też w niemal każdej instytucji byli zatrudniani, przeważnie na fikcyjnych, ale za to dobrze płatnych posadach byli wojskowi lub ubecy.
Żeby jednak można było dowolnie korzystać z przywilejów wymyślono instytucję „emerytur specjalnych” dla „swoich” oczywiście.
Problem płac i emerytur domaga się gwałtownie kompleksowego rozwiązania w relacji do kilku istotnych wskaźników, takich jak:
globalny dochód narodowy, rozmiar budżetu, niezbędne cechy pracującego /wiedza, doświadczenie, odpowiedzialność, poświęcenie w pracy itp./, znaczenie społeczne i dla państwa zajmowanego stanowiska, wydajność pracy, a także możliwości dysponowania określonymi kadrami.
Należy także mieć na uwadze sytuację w krajach powiązanych wspólnym rynkiem pracy.
Na takim gruncie można tworzyć w miarę jednolity system płac dla sektora budżetowego i w nawiązaniu do tego w przedsiębiorstwach skarbu państwa.
Płace w gospodarce i instytucjach nie związanych z budżetem powinny być skoordynowane z systemem budżetowym, ale bez możliwości dyktatu.
Natomiast ograniczenie maksymalnej wysokości płacy z tytułu umowy o pracę stałą stworzy warunki dla uzdrowienia stosowanych obecnie wynaturzeń.
Taka propozycja wywoła oczywiście niebotyczny wrzask o ograniczaniu wolności i pozbawieniu możliwości rozwoju gospodarki, a szczególnie uprzywilejowanych jej sektorów z bankowością i finansami na czele.
Odpowiedź może być tylko jedna: – zainteresowani w płaceniu większych uposażeń mają pełne możliwości w postaci odpowiedniego podziału zysku.
Odrębną sprawą są wynagrodzenia za dzieło, które rządzą się swoistymi regułami.
Sprawa płac ma istotną funkcję tworzenia podstaw materialnej egzystencji dla wielu milionów ludzi i dlatego musi być skorelowana z siłą nabywczą uzyskanych na tej drodze dochodów, jednocześnie musi uwzględniać poziom ogólnych dochodów społecznych.
Optymalne rozwiązanie tego problemu jest podstawowym, ale też i bardzo trudnym zadaniem rządzących.
Mimo mocno nagłaśnianych sukcesów gospodarczych trzeba stwierdzić, że przy obecnym poziomie dochodu narodowego nie jesteśmy w stanie usatysfakcjonować wszystkich pracujących oraz utrzymywanych przez nich rodzin, stąd potrzeba łatania budżetów rodzinnych za pomocą różnych dodatków z + 500 na czele.
Trzeba przy tym pamiętać, że rozdawnictwo pieniędzy zawsze grozi inflacją i zaburzeniami w gospodarce.
Należy traktować to jako rozwiązanie przejściowe dążąc do jak najszybszego wyrównania poziomu dochodów z przyzwoitą średnią europejską.
Droga jest tylko jedna: – zwiększenie wydajności gospodarki, usprawnienie administracji i zmniejszenie obciążeń biurokratycznych.
Nie zmienia to konieczności uporządkowania istniejącego stanu bo jest nie tylko niesprawiedliwy, ale wprost godzi w normalny rozwój narodu.