Pawie cała przyczyna wzrostu cen energi elektrycznej wynika z podpisania (dla osobistej kariery) pakietu ENERGETYCZNO-klimatycznego przez byłego premiera D. Tuska
Odpowiedzialność byłego premiera.
Rosną ceny energii elektrycznej. Przyczyną tego stanu rzeczy wg kompetentnych przedstawicieli branży jest zakończenie okresu derogacji dotyczących pozwoleń na emisję CO2. Ze strony rządu padają jeszcze tchórzliwe tłumaczenia, że rosną ceny węgla, którego coraz więcej potrzebują Chiny.
Oczywiście, istotna jest ta pierwsza przyczyna; elektrownie węglowe muszą zarobić na te kuriozalne pozwolenia.
Na ten temat napisałem setki artykułów zamieszczonych na wielu portalach społecznościowych. Spotykałem się w najlepszym razie z obojętnością. Teraz, kiedy pojawia się widmo kilkudziesięciu procent wzrostu cen energii elektrycznej, może ludzie zrozumieją, czyja to wina a władza nie pozwoli na łupienie Polski z powodu podpisu jednego człowieka, który za cenne poklepanie po plecach wpędza całe pokolenia Polaków w nieuzasadnioną biedę.
Niżej podaję fragmenty niektórych moich notek na te tematy:
Usłużne media za rządów PO-PSL tak przedstawiały pakiet ENERGETYCZNO-klimatyczny:
„Na ustalenia zgodził się w 2007 roku prezydent Lech Kaczyński, a rok później zatwierdził je oficjalnie premier Donald Tusk. Zapisy uzgodnione przez szefa rządu są jednak dla Polski nieco łagodniejsze niż warunki wstępne.
Pakiet przewiduje, że cała Unia Europejska zredukuje emisje dwutlenku węgla o jedną piątą do 2020 roku. Za punkt odniesienia wybrano1990 rok, co było ważne dla Polski, bo od tego czasu upadło wiele przestarzałych fabryk, trujących środowisko. A to automatycznie spowodowało spadek emisji. Na te ustalenia zgodził się prezydent Lech Kaczyński, a rok później zatwierdził je premier Donald Tusk. Żadnych kluczowych zmian nie wprowadzono. Cele pozostały te same, rok odniesień także, uważna lektura unijnych dokumentów nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości.
W 2008 roku jednak złagodzono niektóre zapisy dla biedniejszych krajów, w tym Polski. Firmy działające w takich sektorach jak transport, budownictwo, czy rolnictwo nie dość, że nie muszą redukować emisji CO2, to jeszcze mogą je zwiększyć o 14 procent. Natomiast firmy działające w przemyśle zostały objęte handlem emisjami od 2005 roku. Zgodnie z nim otrzymały darmowe uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, jeśli je przekroczyły, musiały dokupić. Każdego roku limity darmowych pozwoleń są stopniowo zmniejszane i w 2020 roku będą o 21 procent mniejsze w porównaniu z 2005 rokiem.”
Wkrótce po tym prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że Polska musi odrzucić pakiet klimatyczno-energetyczny podpisany przez Donalda Tuska. W odpowiedzi premier wskazał na zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako tego, który wynegocjował pakiet w 2007 roku.
Tymczasem jak podkreśla PiS, to Donald Tusk podpisał dokument, który ogranicza emisję gazów cieplarnianych przez polski przemysł. Politycy PiS twierdzą też, że szef rządu dodatkowo zgodził się na inne – mniej korzystne dla Polski – założenia, niż uzgodnione wcześniej przez Lecha Kaczyńskiego.”
„W 2008 r. (w grudniu tego roku PDT właśnie ów pakiet podpisał) „złagodzono” niektóre zapisy dla biedniejszych krajów w tym Polski – w ten sposób, że transport, budownictwo i rolnictwo nie muszą juz redukować emisji CO2, a nawet mogą ją zwiększać.” Otóż większość emisji CO2 pochodzi właśnie z tych sektorów, nie z energetyki węglowej, a właśnie w tej „zwolnionej” emisji przodują państwa „starej” UE – wielokrotnie przekraczając emisję polskich elektrowni. I te bogate państwa za tę niską emisję o wiele bardziej trujących spalin (CO2, ale z dużą domieszką CO i sadzy) – nie są i nie będą (w myśl pakietu) obciążone żadnymi sankcjami.
Taką sytuację autor tekstu opisuje jako „złagodzenie” w stosunku m.in. do Polski. Nachalna kpina z inteligencji Polaków.
Prezydent L. Kaczyński za rok bazowy zgodził sie przyjąć 1990 r. – od tego czasu Polska zredukowała emisje CO2 o ponad 30 %, inne natomiast państwa UE nie uczyniły tego, a np Hiszpania wydatnie ją zwiększyła. Cały ten polski dorobek (redukcji emisji Co2) – PDT zaprzepaścił podpisując w grudniu 2008 r. pakiet w tej nowej „złagodzonej” formie. Ta nowa formuła pakietu klimatycznego to krzycząca niesprawiedliwość w stosunku do Polski, to skazanie naszego państwa na poniesienie ogromnych kosztów związanych z modernizacją naszego sektora energetycznego, na wzrost cen energii elektr. To wszystko w sytuacji, gdy inne państwa trują bardziej, a najwięksi światowi truciciele wcale nie maja zamiaru wikłać się w takie zobowiązania jak to przewiduje europejski pakiet klimatyczny. Ponadto – Polska ma bardzo korzystny wskaźnik zalesienia, co [przy „wysokiej” emisji z elektrowni powoduje, że nasz CO2 jest w dużym stopniu absorbowany.
Po prostu – PDT za poklepanie po plecach przez Sarkozy’ego wpędził Polskę w nędzę przynajmniej dla jednego pokolenia. Ten sam Sarkozy później śmiał się, jak to wymanewrował żółtodzioba na premierowskim stołku.
Opublikowano: 16.11.2013 19:27.
Komisja Europejska przydzieliła Polsce darmowe uprawnienia do emisji CO2 na lata 2013 – 2019.
Darmowe uprawnienia do emisji CO2 to element kompromisu, jaki Polska i inne nowe kraje członkowskie wynegocjowały w ramach pakietu energetyczno-klimatycznego z 2008 r. Kompromis polega na tym, że od 2013 r., od kiedy unijne elektrownie i zakłady przemysłowe muszą kupować uprawnienia do emisji CO2 na aukcjach, m.in. polskie elektrownie będą mogły korzystać z pewnej ilości darmowych uprawnień. Jednak od 2020 r. również polskie elektrownie będą musiały kupować wszystkie uprawnienia do emisji na aukcjach.
Poniżej przedstawiam liczbę uprawnień w podziale na lata.
2013 2014 2015 2016 2017 2018 2019 Suma liczby uprawnień 77.817.376 72.258.992 66.700.608 60.030.547 52.248.809 43.355.395 32.238.627 404.650.354.
Łącznie KE przyznała polskim elektrowniom bezpłatnych pozwoleń na emisję CO2 na 404.650.354 ton – na lata 2013-19. To zgodne jest z polskim wnioskiem, co więcej – jest to największa derogacja w całej UE. Tylko oczywiście jest uwarunkowana koniecznością zainwestowania w modernizację instalacji emitujących CO2 (głównie elektrowni) sum równych wartością tych wszystkich „darmowych” uprawnień – to w obecnych cenach ok 3 mld. euro, ponadto wkrótce tych uprawnień zacznie brakować i będziemy musieli je kupować.
To wszystko zgodnie z ochoczo podpisanym przez premiera Tuska pakietem energetyczno-klimatycznym, który represjonuje emisję wielkich instalacji przemysłowych, a kilkakrotnie większą emisję CO2 w wyniku spalania benzyn i gazu głównie w transporcie i przedsięwzięciach komunalnych – już nie. Innymi słowy – emisja „naszego” CO2 będzie wkrótce kosztowała nas miliardy euro, a 2,5 razy większa od naszej niemiecka emisja – już nie. Także Anglia, Włochy i Francja emitują (każde z tych państw) 1,5 razy więcej CO2 niż Polska. Ale do „karania” za emisję inną niż ta w wyniku spalania węgla KE zabiera się nadzwyczaj niemrawo.
„Pakiet klimatyczny, to największe zwycięstwo 'starych’ państw unijnych nad nowo przyjętymi” – to bezczelne zdanie wygłosił były prezydent Francji Sarkozy. Wobec możliwości wzrostu cen pozwoleń na emisje CO2 – wkrótce może okazać się, że straty Polski przekroczą całą dającą sie wyliczyć korzyść z członkostwa w UE.
Smaku całej sprawie dodaje fakt, że nie wszyscy specjaliści podzielają pogląd, iż emitowany przez ludzkość CO2 ma wpływ na klimat; o wiele więcej wytwarzają dwutlenku węgla oceany, wulkany i inne naturalne źródła. Ponadto – najwięksi emitenci CO2 – Chiny, US, Indie, Rosja, Brazylia – określiły rok 2015, jako czas przymierzania się do tego zagadnienia.
Konkluzja jest taka – dzięki „naszemu” premierowi – będziemy jako pierwsi i przez długi czas jedyni ponosili największe ze wszystkich państw na świecie koszty walki z emisją CO2 – inni będą sobie „truli” bezkarnie. Polskę zawsze było stać na poświecenie. Tylko mrzonki o doścignięcie rozwiniętych państw zachodu można będzie miedzy bajki włożyć. Jeżeli nie zerwiemy tego pakietu – czeka nas wzrost cen energii elektrycznej nawet o 100 % i w ślad za tym całkowity brak konkurencyjności naszej produkcji, przenoszenie zakładów pracy poza kraj – np. na Ukrainę i tego typu katastrofy gospodarcze.
A obecna „władza” – zdąży uścielić sobie wygodne życie daleko od kraju.
Opublikowano: 13.07.2012 22:56.
Nieprawdopodobna hucpa pakietu energetyczno-klimatycznego polega na tym, że nie nakłada się kar za emisje CO2 , tylko za emisję w dużej mierze czystego CO2 z wielkich instalacji przemysłowych. Otóż więcej CO2 emitują pozostałe źródła – głównie transport i sektor komunalny. Spaliny w wyniku spalania paliw płynnych, gazu i paliw stałych w silnikach spalinowych i urządzeniach komunalnych są wielokrotnie bardziej zatrute sadzą i przede wszystkim tlenkiem węgla (CO) niż spaliny w wyrafinowanych systemach elektrowni węglowych.
System „pozwoleń na emisję”, derogacje, (o które ubiega się m.in. Polska) i ogromne zespoły urzędnicze, które liczą i nadzorują emisję poszczególnych instalacji przemysłowych, to ekstremalny przejaw nonsensu, to tryumf biurokracji nad rozumem, to przy okazji – jak to stwierdził prezydent Sarkozy – największe zwycięstwo państw „starej” UE nad nowo przyjętymi państwami, to sposób na ograbienie Polski. W efekcie Polska nie tylko straci te miliardy EURO płacąc za prawo do emisji CO2, ale w myśl pakietu musi zainstalować urządzenia do przechwytywania i magazynowania CO2, co właściwie nie jest do końca sprawdzone na przemysłową skalę. Ponadto, owe zwiększone koszty skutkować będą zwiększeniem cen energii elektrycznej, a co za tym idzie nastąpi odpływ inwestycji z Polski do państw o tańszej energii – nastąpi wzrost bezrobocia (wg badań przeprowadzonych na zlecenie „Solidarności” – ów spadek miejsc pracy może przekroczyć 250 tysięcy).
Twórcy pakietu i jego usłużni akcjonariusze (pakiet klimatyczny podpisał PDT) najwyraźniej udają, iż nie wiedzą, żę CO2 powstaje także w wyniku spalania paliw płynnych i gazu (a wie o tym każdy uczeń przyzwoitej szkoły średniej). Ilość emitowanego CO2 do atmosfery można łatwiutko wyliczyć znając ogólne zużycie paliw przez poszczególne państwa w ciągu roku. Zresztą urzędy statystyczne te wielkości podają. Nie potrzeba w skali UE zatrudniać setek tysięcy urzędników do tego – wystarczy zespół składający się z jednego przedstawiciela każdego unijnego państwa. Można sie jedynie zastanowić nad tym, czy obciążać za globalną wielkość emisji, czy odnosić ją także do powierzchni, bądź stopnia zalesienia terytorium.
W obecnym stanie rzeczy – więcej od Polski w ramach UE emitują CO2 – Niemcy, Anglia, Włochy i Francja, a w stosunku do powierzchni państwa Beneluksu – czterokrotnie więcej, ale ich dwutlenek węgla (chociaż bardziej trujacy) nie podlega opłatom w takim stopniu jak nasz.
Pakiet energetyczno-klimatyczny, to największa głupota i największe horrendum jakie przydarza sie Polsce w wyniku powierzenia jej sterów w ręce niedouczonej ekipy partyjnych aparatczyków.
Kilka pytań do premiera rządu i ministra środowiska.
Dział: Gospodarka
422 3 0 A A A
Podpisanie pakietu energetyczno-klimatycznego uważam za największe nieszczęście dla Polski jakie między innymi zgotował nam premier Tusk i jego obóz polityczny.
Otóż – przy założeniu, że emisja CO2 dokonywana przez ludzi ma ujemny wpływ na klimat – nasuwają sie następujące pytania (pytanie kieruję do ministra Środowiska i premier Ewy Kopacz).
1. Jak można ocenić realizację zobowiązań wynikających z „Protokołu w: Kioto”?
Wiadomo, iż przyjęto tam, że do roku 2012 dokona się redukcji emisji CO2 o 5 % – w stosunku do poziomu z roku 1990. Zróżnicowano to następująco; UE – o 8 %, US – o 7 %, Japonia o 6 %. Rosja – 0 % i jeszcze inne… Wyniki tego porozumienia spełniła z nawiązką Polska (redukcja ponad 30 %), średnia unijna to ok. 2 %, a np. Hiszpania zwiększyła emisję bardzo znacznie. Ponieważ nie słyszałem o jakimś konkretnym podsumowaniu Protokołu – stąd moje pytanie. Myślę iż podsumowanie winno nastąpić na konferencji w Durbanie w grudniu 2011 r., ale tam niczego konkretnego nie było, poza tym, że zobowiązań z Kioto nie przedłużyły US, Rosja, Kanada, Japonia, ograniczono sie tylko do deklaracji, że poważne ustalenia zapadną w 2015 r. z realizacją do 2020 r.
2. Dlaczego UE przyjęła dodatkowo pakiet energetyczno-klimatyczny, który wymusza większą redukcję emisji CO2 niż reszta świata, a właściwie generuje większe koszty produkcji energii elektrycznej, co z kolei powoduje spadek konkurencyjności produkcji opartej na dużym zużyciu energii elektrycznej w stosunku do innych producentów?
Wiadomo, że w większym stopniu dotknie to państwa, których produkcja energii elektrycznej oparta jest o węgiel, gdyż ów pakiet nie „opodatkowuje” emisji CO2, tylko emisję CO2 z wielkich urządzeń przemysłowych (a to nie to samo). Stąd pakiet nie nosi nazwy „klimatyczny”, tylko „energetyczno-klimatyczny”. Najbardziej zatem uderzona jest Polska produkująca energię el. głównie ze spalania węgla kam. i brunatnego. Może dlatego UE tak lekko przyjęła takie ograniczenia, bo w znikomym stopniu uderza to w „stare” unijne państwa. Dla porządku dodam, iż pakiet jest dynamiczny i dalej przyjęto (w formie jakichś deklaracji) zobowiązania państw dotyczące czystości spalin w komunikacji, co oczywiście ma się nijak do kwestii wielkości emisji CO2.
Tak, dla ilustracji podam, że wielkość emisji CO2 do atmosfery wynikająca tylko ze spalania paliw kopalnych wyniosła w 2013 r. w milionach ton:Świat – 5.o94, Chiny – 9.524, US – 5.931, Indie – 1.931, Rosja – 1. 714, Japonia – 1397, Niemcy – 843, Wielka Brytania – 513, Francja – 385, Włochy – 383, Polska – 331, Holandia – 238;
Jeszcze ciekawiej przedstawia się sytuacja jeśli odniesiemy wielkość emisji do liczby ludności – to zresztą powinien być podstawowy wskaźnik do określania obciążeń poszczególnych państw. I tak w UE prawie trzykrotnie bije nas pod tym względem Luksemburg, inne państwa wyprzedzaja nas mniej, ale prawie wszystkie: Estonia, Dania, Finlandia, Czechy, Irlandia, Niemcy, Wielka Brytania, Holandia, Grecja, Austria, Belgia, Cypr…
3. Dlaczego w Protokole z Kioto i w pakiecie E-K przyjęto absurdalny system „zezwoleń na darmową emisję CO2”, czy też „darmowych zezwoleń na emisje CO2”, co wymaga armii ludzi do rejestracji i liczenia. Oceniam to jako ekstremalną w historii świata biurokratyczną bzdurę. Skoro statystycy podają w Eurostacie wielkość emisji CO2, to wystarczy ustalić średnią wielkość emisji na obywatela świata (czy też UE) i to uznać za wielkość bazową, którą można obniżać np. co roku i obciazać poszczególne państwa w zależności od odchylenia od wyliczonej normy. To zadanie w skali np. UE dla JEDNEGO rachmistrza. O ile zdążyłem się zorientować, to tylko w Polsce do liczenia emisji zatrudnionych jest w Ministerstwie Środowiska kilkaset osób?
4. Dlaczego koła naukowe w Polsce, dziennikarze i publicyści nie piętnują i nie rozliczają rządu z tej horrendalnej hucpy. Poprzedni rząd, wicepremier Pawlak, a ostatnio premier Kopacz przyjeżdżają z konferencji na szczeblu UE i oznajmiają sukces, że udało się oddalić w czasie „płacenie” za nadmierna emisję CO2, uzyskano w tej mierze duże derogacje, ale np. premier Kopacz za to zgodziła się na dalsze ograniczanie emisji CO2 z 20 do 40 %.Określam to w ten sposób – rząd chwali się, że nie musi oddawać w formie haraczu owieczki, ale lada chwila przyjdzie czas na oddawanie coraz większego stada wielbłądów. Tylko tym niech się martwią następne rządy…
5. Dlaczego z walki o odrzucenie pakietu E-K wycofali się politycy Solidarnej Polski z Ludwikiem Dornem na czele?
Opublikowano: 13.01.2015 18:28.
KONKLUZJA: Słyszy się o jakichś „Porozumieniach paryskich” uzależniających finansowe konsekwencje związane z emisją CO2 od współczynnika zalesienia kraju. Jak dotąd jedna nie widać pozytywnych skutków dla Polski z tego tytułu.
Jedynym racjonalnym działanie rządu w tej sprawie jest zawieszenie pakietu ENERGETYCZNO-klimatycznego i zażądanie renegocjacji w tej mierze…
Janusz40’s blog
Jeden komentarz