Na tle całej niezmiernie zawziętej dyskusji o Becku i możliwościach wyboru kierunku polskiej polityki zagranicznej przed wojną, nasuwa się nieodparcie uwaga, że głównie chodzi o aktualną postawę wobec istniejących układów w polityce europejskiej i światowej. Wracając jednak do Becka chciałbym przypomnieć, że nie prowadził on swojej własnej polityki, a jedynie realizował wskazania Piłsudskiego i dlatego stanowił w polskim podziale władzy po śmierci I marszałka wyodrębnioną pozycję, samego nie było stać na takie wyróżnienie. Wskazania Piłsudskiego były proste, ale niesłychanie trudne do wykonania, a mianowicie należały do nich: -zachowanie tej samej odległości od Moskwy i Berlina, -nie pchać się do wojny bez Piłsudskiego, bo ją przegracie, -nie dać się nabierać na lep różnych obiecanek. Ten nakaz skrępował możliwości poruszania się Becka, […]
Na tle całej niezmiernie zawziętej dyskusji o Becku i możliwościach wyboru kierunku polskiej polityki zagranicznej przed wojną, nasuwa się nieodparcie uwaga, że głównie chodzi o aktualną postawę wobec istniejących układów w polityce europejskiej i światowej.
Wracając jednak do Becka chciałbym przypomnieć, że nie prowadził on swojej własnej polityki, a jedynie realizował wskazania Piłsudskiego i dlatego stanowił w polskim podziale władzy po śmierci I marszałka wyodrębnioną pozycję, samego nie było stać na takie wyróżnienie.
Wskazania Piłsudskiego były proste, ale niesłychanie trudne do wykonania, a mianowicie należały do nich:
-zachowanie tej samej odległości od Moskwy i Berlina,
-nie pchać się do wojny bez Piłsudskiego, bo ją przegracie,
-nie dać się nabierać na lep różnych obiecanek.
Ten nakaz skrępował możliwości poruszania się Becka, który usiłował jak długo się tylko da lawirować między narastającym zagrożeniem.
Z punktu widzenia dyplomaty opierającego swą politykę na paktach, a „pacta sunt servanda”, pozycja Polski była optymalna posiadając pakt o nieagresji z Sowietami z 1932 roku i deklarację nieagresji z Niemcami z 1934 roku, oba akty zawarte jeszcze za życia Komendanta.
W dobie groźnej dla obu sąsiadów eskalacji zbrojeń i głoszonej wzajemnej wrogości, Polska jako kraj neutralny i posiadający pewien potencjał militarny, była w wyjątkowo komfortowej sytuacji egzystując w interesie obydwu stron jako zabezpieczenie przed ewentualną agresją.
Jak podkreślał to Beck dla pokolenia, które przeżyło krwawe doświadczenia I wojny światowej i powojenne jej skutki zaistnienie każdego realnego zabezpieczenia przed nową wojną było bardzo cenne.
W tym logicznym rozumowaniu popełniono jeden zasadniczy błąd, a mianowicie ten, że ani Hitler, ani Stalin nie posługiwali się logicznym rozumowaniem a jedynie swoimi własnymi mrzonkami o panowaniu nad światem.
Nie mając żadnych hamulców moralnych byli gotowi utopić we krwi nie tylko inne, ale też i własne narody.
Ta ich postawa była źródłem niewyobrażalnych dotąd morderczych okrucieństw jakich dopuszczono się w II wojnie światowej.
Również do ostatniej chwili nie dopuszczano myśli o możliwości dokonania antypolskiego spisku przez wrogie sobie państwa sowieckie i niemieckie.
Beck był wprawdzie uprzedzony przez Niemców o takiej możliwości, ale zbył to stwierdzeniem / nota bene proroczym/ o nieuchronności znalezienia się sowieckich czołgów w Berlinie w takim przypadku.
Narzucone dziedzictwem po Piłsudskim i schematami myślowymi ograniczenia uniemożliwiły poszukiwania innych wyjść z sytuacji jak tylko unikanie wojny i oparcie się na „egzotycznych” jak mawiał Cat – Mackiewicz traktatach z aliantami zachodnimi.
Błędem obciążającym osobiście Piłsudskiego było zlekceważenie dojścia Hitlera do władzy i poprzestaniu na zdawkowym zaproponowaniu Francji wspólnej interwencji.
Niestety Beck nie uczynił niczego po tym jak zyskał możliwość samodzielnego prowadzenia polityki zagranicznej.
Pozorna aktywność polegająca na wielu kontaktach i rozważaniu różnych koncepcji nie załatwiała sprawy zasadniczej, a mianowicie nie dopuszczenia do możliwości odnowienia sojuszu sowiecko niemieckiego.
Zaniedbanie właściwego rozegrania z Francją sprawy interwencji w Niemczech póki był jeszcze czas, wymagało skupienia się na tym największym zagrożeniu.
W stosunkach z Francją dał się ubiec Rydzowi, który przyjął francuskie warunki nie wykorzystując dorobku Becka w dziedzinie możliwości wyboru i podniesienia wartości przetargowej polskiej oferty współdziałania.
Po umocnieniu pozycji Rydza zasadnicze decyzje w państwie wynikały albo wprost z jego stanowiska, albo przynajmniej musiały być z nim uzgodnione.
Beck miał dużo swobody w kontaktach, ale o losie Polski decydował Rydz.
Cały dramat tej sytuacji polegał na tym, że władzę w Polsce przejął człowiek niemający pojęcia o polityce, a o polityce zagranicznej w szczególności, a Beck nie potrafił, a nawet nie usiłował przekonać go do swoich koncepcji.
Tak naprawdę to nie bardzo było do czego przekonywać skoro Beck poza lawirowaniem między Scyllą a Charybdą nie miał niczego do zaoferowania.
Rydz rozumował prosto: grozi nam wojna i trzeba trzymać z jedynym sojusznikiem jaki istnieje, reszta nie ma znaczenia.
Historia obciążyła Becka odpowiedzialnością ponad miarę jego rzeczywistych możliwości, zawarte przez niego traktaty zarówno z wrogami jak i z aliantami okazały się tylko pułapkami, których wartości nie można mierzyć papierem, na którym je napisano, ale hiobową ceną jaką przyszło nam za nie zapłacić.
Miał jednak w ostatniej chwili okazję do ratowania sytuacji żądając jako warunku podpisania umowy z Anglią 25 sierpnia 1939 roku natychmiastowej, wspólnej wizyty u Hitlera ambasadorów przynajmniej trzech krajów alianckich z uprzedzeniem, że napaść na którykolwiek z tych krajów, a także ewentualnie Belgię i Holandię oznacza bezwarunkową wojnę ze wszystkimi aliantami.
Dla poparcia tego stanowiska faktami Polska, Francja i Wk. Brytania ogłaszają częściową mobilizację dla wyrównania stanu gotowości wojennej z Niemcami, lub Niemcy przeprowadzą z natychmiastowym skutkiem demobilizację swoich wojsk.
Był to w tym momencie jedyny sposób odwrócenia biegu wypadków, bowiem dla Hitlera świadomość konieczności prowadzenia wojny na dwa fronty stanowiła ostrzeżenie decydujące.
Pominięcie obowiązku sprawdzenia wiarygodności aliantów było niewybaczalnym błędem dyskwalifikującym Becka jako ministra spraw zagranicznych.
Jest jeszcze jedna sprawa odnosząca się do decyzji o podjęciu wojny.
Dotyczy ona świadomości intencji naszych „aliantów”, którym nie chodziło o udzielenie Polsce pomocy, ale wyłącznie o odwrócenie kierunku niemieckiego ataku.
Wówczas należało się liczyć z możliwością klęski Polski i oddania kraju pod niemiecką okupację ze wszystkimi, zapowiedzianymi przez Hitlera skutkami.
Uniknięcie gotowanego nam losu zarówno przez Hitlera jak i Stalina było naczelnym zadaniem polegającym na ratowaniu narodu przed zagładą.
Obserwacja tego co działo się wtedy w Niemczech i Sowietach wskazywała wyraźnie na skalę zagrożenia.
Brak oznak rozważania tej sprawy obciąża całą ówczesną władzę w Polsce, a przecież odpowiedzialność za los narodu należy do naczelnego zadania rządzących.
W dzisiejszym położeniu Polski nasuwają się nieodparcie analogie do stanu przedwojennego. Mamy do czynienia z oczywistą zmową naszych wielkich sąsiadów przy ciągle jeszcze niepewnym stanowisku aliantów.
Poszukiwanie drogi wyjścia z impasu jest podstawowym zadaniem władających Polską, w zestawieniu z tym wszystkie inne sprawy z UE łącznie są zupełnie drugorzędne.