Internet pełen jest ciekawych informacji, opracowań, pogłębionych tekstów. Coraz częściej widzę, że zamiast „mnożyć byty”, które nie mają szans na przeczytanie z powodu coraz dotkliwszego braku czasu
lepiej jest upowszechniać czyjeś dobre prace używając metody kopiuj – wklej żeby przedłużyć ich obieg w internetowych mediach i upowszechnić. Robię to także dlatego aby teksty takie nie przepadły mi w czeluściach internetu i bym sam mógł do niech wrócić.
Oto bardzo ciekawy tekst z Niezależnego Serwisu Informatycznego, autorstwa Zbyszka Koreywo pt.: "Korzenie zła – Żniwa".
(http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=10&Itemid=4)
„Demokracja jest najgorszym z możliwych ustrojów bowiem są to rządy hien nad osłami.”
Arystoteles
W lipcu 1782 roku w Wilhelmsbaden, niedaleko od Frankfurtu nad Menem, odbył się Kongres Wszechmasoński, który już wtedy był opanowany od środka przez Iluminatów Weishaupta.
Podczas tego spotkania nastąpiła unifikacja kilku odłamów masońskich, wśród których wiodącą rolę pełnili Martyniści, Iluminaci francuscy. Kongres poprzedził okres intensywnych negocjacji pomiędzy Weishauptem a czołowymi masonami Europy, zakończony osiągniętym porozumieniem 20 grudnia 1781 roku.
O czym mówiono podczas tego sabatu „wtajemniczonych” świat nie wie, zapewne jest to tajemnicą kilku, niesłychanie pilnie strzeżoną. Co natomiast wiadomo, to tylko strzępy informacji, zawarte miedzy innymi w biografii hrabiego de Virieu, uczestnika spotkania: Przywiozłem z powrotem tragiczne tajemnice. Nie zdradzę ich wam. Spisek, jaki się układa, jest tak dobrze pomyślany, że będzie niemożliwością dla monarchii i kościoła mu umknąć.” Od tego też czasu, jak zapewnia nas autor biografii hrabiego, wypowiadał się on o masonerii z nieskrywaną grozą.
Co jeszcze wiadomo na pewno na temat Illuminatich sięga początkami raportu władz bawarskich, które poleciły przeprowadzenie rewizji w domu Von Zwacka 11 października 1785 roku, a więc cztery lata po kongresie. Otóż ze znalezionych dokumentów wynikało niezbicie iż zaplanowano: „światową rewolucję, która zada śmiertelny cios ludzkości (…) która spełni się jako rezultat pracy tajnych stowarzyszeń, co jest i będzie naszą najgłębszą tajemnicą.”
A zatem, cóż to za okropny spisek układał się w Wilhemsbaden. O czym mógł radzić szatański miot, czego jeszcze ludzkość nie doświadczyła? Ano, jak myślę, Adam Weishaupt wyłożył na kongresie zebranym masonom podstawowe zasady demokracji jako systemu, przy pomocy którego dostaną kiedyś w swe szpony padół ziemski.
Kiedy mowa o demokracji, zdumiewające, jak tzw. szeroki ogół społeczny odnosi się do tego wątku a właściwie z jaką zaciekłością zwalcza jakikolwiek próby dyskusji na ten temat. Dowodzi to, jak sądzę, jednego a mianowicie, że nowoczesna propaganda jest w stanie wymazać znaczne obszary szarej materii w mózgu przeciętnego Sylwka i Tereski Pudło, zakładając oczywiście, że ta materia w ogóle istniała, że było z czego wymazywać. I tak, zamach na dzisiejszą demokrację kojarzy się głównie z napadem na wolność, na zdobycze socjalne, na historię ludzkości, podczas której miliony oddały życie właśnie w imieniu demokracji. Wszak to w obronie demokracji cały świat jednoczył się do wojny z nazizmem niemieckim, ponosząc przy tym horrendalne straty. Tyle tylko, że jak powiedział to bardzo ładnie J. C. Guillebaud, „Holocaustu dopuścił się nazizm zrodzony, przy całym swym barbarzyństwie, w ramach nowoczesnej demokracji. I stąd pytanie o demokrację”.
Ano owszem, warto zastanowić się nad tym dziwnym systemem politycznym, i to pomimo a być może właśnie dlatego, że jest on tak bardzo zażarcie broniony przez wszystkie rządy tzw. równości społecznej.
Ja osobiście sądzę, że kiedy Adam Weishaupt zastanawiał się, jak można by było najefektywniej zniszczyć naszą łacińską cywilizację, musiał od razu założyć, że nie da się tego przeprowadzić w systemie autentycznie monarchistycznym. Innymi słowy, zdawał sobie sprawę z tego iż dużo łatwiej jest oszukać mało wykształcone setki milionów niż kilka tysięcy światłej arystokracji. Po drugie, musiał wiedzieć, że bez destrukcji kościoła, jako strażnika wartości moralnych i etycznych, też mu się nie powiedzie. Stąd, jak sądzę, sięgnął do czasów antycznych i reanimował system demokratyczny, o którym to profesor KUL, filozof i polonista, Henryk Kiereś mówi iż: …jest to taki ustrój gdzie rządzi większość, która jest manipulowana, której stwarza się miraż, że to ona wybiera, a w gruncie rzeczy ów wybór jest kierowany przez wąska grupę manipulatorów.” Jeśli zaś chodzi o kościół katolicki to ataki nań nie ustają aż do dzisiaj a sama destrukcja prowadzona jest dwoma torami. Z jednej strony zmasowana ofensywa medialna a z drugiej rozsadzanie podstaw od wewnątrz. I tak, gdyby opierać się na informacjach prasowych, większość pedofilów ukrywa się dziś w sutannach. Mało tego, księża są usuwani z kościelnych stanowisk na podstawie domniemanej wiedzy o nieprawidłowościach czy też wręcz totalnie sfabrykowanych „dowodów winy”, w dodatku szytych aż nadto grubymi nićmi. Ale, trzeba zaraz dodać, księża czy też inni hierarchowie niewygodni władcom dzisiejszego świata. Przecież ich miejsca potrzebne są fałszywym kapłanom, którzy potrafią tak skutecznie chronić się za parawanem społecznej adoracji sutanny. Jednym z nich jest być może niejaki William Swing, biskup z USA. W czerwcu 1996 roku zaproponował on utworzenie tzw. „Zjednoczonej Religii”, która ma stać się duchowym partnerem Organizacji Narodów Zjednoczonych. I wszyscy ci, którzy uważają, że droga do Boga prowadzi przez Jezusa Chrystusa, nie są zapraszani do organizacji jako chrześcijańscy fundamentaliści, nie tolerancyjni ortodoksi. I tylko szkoda, że nie ma więcej tak odważnych kapłanów jak Biskup Fuldy, J. Dyba, który w 1995 roku tak pięknie powiedział: „W demokracji panuje większość, w kościele prawda. Biskup nie musi być ponownie wybierany, dlatego może mówić prawdę.”
Kiedy zaś już mowa o dzisiejszej demokracji to warto przypomnieć sobie, że dwie Wojny Światowe z horrendalnymi stratami ludzkiej materii, które w efekcie genetycznie wykrzywiły Europę, dokonały się w systemach demokratycznych. Nie od rzeczy będzie tu także przypomnienie, iż bez tego wykoślawienia genetycznego, prawdopodobnie nie byłoby dziś mowy o Unii Europejskiej, która, jak sądzę, wkrótce okaże się gigantycznym Euro – kołchozem. Będą albo już są stosowane zasady kołchozowe, gdzie, jak w tym starym dowcipie, dzielili świnię po uboju. Kierownik z zastępcą wzięli po połowie i ogłosili, że jak komu się nie podoba, to dostanie po ryju. No, ale żeby zapędzić Europejczyków do kołchozu, trzeba było najpierw wymordować najodważniejszych i inteligencję, tak, by patriotyzm przestał być przeszkodą w realizacji planu, nakreślonego przez Weishaupta w 1776 roku. Dziś, co niesłychanie znamienne, Stany Zjednoczone Północnej Ameryki, przy wsparciu posłusznych wasali (w tym Polski) dokonują militarnej inwazji suwerennych państw, by, jak to ujmuje aktualny prezydent USA, upewnić się, że będą tam zainstalowane „demokratyczne” rządy. Innymi słowy taki ustrój, przy pomocy którego możni tego świata dostana to co chcą, nawet wbrew żywotnym interesom rodzimej ludności. Kto ma jakiekolwiek wątpliwości w tym względzie niech bliżej przyjrzy się Polsce, która jest przecież nominalnie demokratycznym państwem.
Tak więc na naszych oczach dokonuje się ostatni etap Wielkiego Planu, mającego na celu zniszczenie dorobku cywilizacyjnego białych ludzi z Europy. Rzecz w tym, że nową budowlę, zwaną Nowy Porządek Światowy można budować tylko na ruinach starego systemu. Jak pisał w „Time” w 1992 roku Strobe Talbott w artykule zatytułowanym „Narodziny Globalnego Narodu” ("The Birth of the Global Nation"): „Narodowość, tak jak jest obecnie rozumiana, zostanie obalona. Wszystkie państwa zostaną poddane jednemu, globalnemu rządowi (…)”. 23 września 1994 roku, David Rockefeller podczas prelekcji dla ambasadorów ONZ: „Obecnie znajdujemy się na krawędzi globalnych przemian. Wszystko, co potrzebujemy, to odpowiednio wielki kryzys światowy, by narody zaakceptowały Nowy Porządek Światowy”. Gdyby zaś ktoś zastanawiał się, po co komu ta cała transformacja, odpowiedzi udzielił już w 1992 roku były prezydent Citicorp (światowy potentat finansowy, zatrudniający około 300 tysięcy pracowników) Walter Wriston: „Prawdziwa globalna gospodarka wymaga zniesienia państwowej suwerenności. I niech nikomu się nie wydaje, że będzie mógł uciec z tego systemu”. Tak więc wygląda na to, że nowi właściciele ziemskiego globu chcą zgarnąć całą pulę, bez reszty. I, jak sądzę, jedynym pocieszeniem dla przyszłych generacji może być tylko to, iż nawet szatański miot będzie potrzebował lokai i parobków. Sadząc po teraźniejszych gabinetach i parlamentach – nie zabraknie im służby.
Wpis zilustrowałem swoimi rysunkami z galerii:
http://galeria.interia.pl/galerie,u_id,38731