Ta wiadomość powinna nieco zastanowić tych, którzy idą pod Sejm i drą gardła w obronie rzekomo zagrożonej niezawisłości sędziowskiej.
Żeby nie było na PiS czy inny ONR – to informacja prosto z Onet.pl., a więc źródła wiarygodnego równie mocno, co Newsweek, TVN czy „gazeta wyborcza”.
Złapany na gorącym uczynku prokurator wziął 300 tysięcy złotych łapówki za uwolnienie gangstera. Został jednak uniewinniony przez sąd. Mimo, że nie pracuje od 10 lat, co miesiąc pobiera pensję, czyli nawet 5 tysięcy złotych miesięcznie. – Kosztował podatników już około pół miliona złotych. Nie można go jednak usunąć z zawodu, dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem. Formalnie wciąż jest prokuratorem, tyle że zawieszonym w czynnościach – tłumaczy informator Onetu. (…)
Był marzec 2007 r. Krzysztof W., śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, czuł się tak pewnie, że pośrednika od łapówek Konrada T. przyjął we własnym mieszkaniu na warszawskiej Starówce. W wypełnionym antykami domu pośrednik wyłożył na stół pieniądze.
– W tych sprawach chcę być dokładny – oznajmił Krzysztof W., przeliczając gotówkę. Było tego 150 tys. zł i 50 tys. euro. W zamian prokurator miał pomóc w uwolnieniu znanego gangstera zwanego „Młodym Sajmonem”.
Wtedy do mieszkania wtargnęli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego.
Sąd Okręgowy w Warszawie skazał po dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuugim procesie Krzysztofa W. na 7 lat odsiadki.
Ale warszawski śledczy się nie poddał. Złożył apelację, która przekonała sąd II instancji.
Jeśli wierzyć Onetowi:
Sędziowie przyjęli na wiarę tłumaczenia prokuratora, że łapówka nie była łapówką, lecz rzekomo jego sprytnym wybiegiem. Oskarżony tłumaczył, że co prawda wziął równowartość 300 tys. zł i obiecał w zamian pomoc w uwolnieniu gangstera, ale zamierzał zwrócić pośrednikowi część gotówki. Chciał tylko odliczyć sobie z tej sumy 130 tys. zł, które był mu rzekomo winien pośrednik – opowiada nam osoba znająca kulisy sprawy.
W przypadku łapówki, którą wręczył sam prokurator, żeby uniknąć aresztu, sąd zignorował fakt, że doszło do korupcji. Uniewinnił prokuratora tylko z przyczyn formalnych. Uznał, że policja, która kontrolowała oskarżonego, nie dochowała wszystkich procedur.
(op. cit.)
Ot, 10 lat facet był na płatnym urlopie, dostał prawie pół miliona złotych od Państwa, a na koniec okazało się, że chłop niewinny niczym leluja na brzegu modrego ruczaju.
Bo zła policja składa się z tłuków, którzy nie umieją czynności porządnie przeprowadzić. A poza tym Krzysztof W. jest sprytny i zrobił w bambuko gangstera. Tymczasem każdy człowiek myślący zadaje sobie pytanie, jakie to interesy łączyły pana prokuratora z panem bandytą, pośredniczącym w załatwianiu lewych orzeczeń?
Onet.pl:
Prokurator W. i Konrad T. znali się od dawna. Ten drugi był „naganiaczem”. Miał notes pełen telefonów przekupnych lekarzy, biegłych sądowych, adwokatów i prokuratorów. Dzięki swoim znajomościom załatwiał fałszywe zaświadczenia lekarskie i korzystne prokuratorskie decyzje dla przestępców usiłujących uniknąć aresztu bądź więzienia. Jego „klientami” byli m.in. gangster ze Śląska „Młody Sajmon” i skazany w aferze korupcyjnej producent filmowy Lew Rywin.
– Prokurator często pomagał mi w sprawach dotyczących przestępców, którzy wiedząc o moich znajomościach, zgłaszali się do mnie po pomoc w uniknięciu więzienia – opowiadał w śledztwie Konrad T.
(op. cit.)
.
I nic. Druga instancja bierze na wiarę tłumaczenie godne małego Dyzia z piaskownicy.
Niestety, brak wzmianki o tym, komu Krzysztof W. wręczył łapówkę, i czy została przyjęta.
Sąd Apelacyjny w Warszawie wysłał zatem wyraźny sygnał do społeczeństwa, broniąc togowego.
Podobny do tego, co ongiś Michnik powiedział pod adresem żądających rozliczenia Wojciecha Jaruzelskiego.
Sądy trzeba zaorać, a nie reformować, proszę państwa.
16.12 2017
.
.
.