Spoko, nigdy nie będę. Nigdy, przenigdy też nie podniosę już głosu na żadnego partyjnego leminga. Bo czy on podąża za tym, czy innym wodzem, biedny jest jak włóczęga bez butów i kapelusza.
Mamy w Polsce problem. Nie potrafię do końca rozstrzygnąć, jaką on ma naturę: psychologiczną, wyznaniową, czy polityczną? Najpierw zdefiniujmy problem.
Oto, zbyt wielu Polaków odpłynęło od rzeczywistości. Dosłownie a nie w przenośni. Odpłynęli w rozmaite miraże i nierzeczywistości, dali się uwieść rozmaitym guru. Najogólniej, podzielili się na wyznawców rozmaitych sekt. Mamy więc ogromną sektę Donalda Tuska, całkiem sporą Jarosława Kaczyńskiego, rosnącą jak muchomory po deszczu sektę Janusza Palikota…Sekta SLD szuka przywódcy, sekta PSL niby ma wodza, ale pragmatycznie szuka konfitur…Są, a jakże, pomniejsze bandy przymierzające się do sekciarstwa, jakby dziś mniej groźne, bo ulokowane w pozaparlamentarnej niemocy.
Czy ten akapit prawidłowo opisuje rzeczywistość? Tak lub nie. Ja myślę – tak!
Członkowie sekt to lemingi, biedne istoty wpatrzone w idola. To bez znaczenia, jak nazywa się idol, skoro czyni własnych wyznawców ślepymi i głuchymi marionetkami. Idol ma moc i karmi się potem i krwią wyznawców, zaś sam wie, że odcięty od ich psychoenergii uwiędnie, stanie się nikim. Dlatego nie potrafi zejść z piedestału. Leming z kolei myśli ma tak pochłonięte czcią dla idola, że ani myśli przerwać zasilanie guru własnym poparciem. Reguła błednego koła działa tu bezbłędnie – wszystko kręci się wokół własnego ogona jak najdoskonalsze perpetuum mobile.
Ustrój państwa, Kodeks Wyborczy, media, sądy, agentury państwowe zostały podporządkowane pod regułę kierata, który w umysłach leminga pozostawia plewy bałwochwalstwa dla wodza. Leming, już nawet o Panu Bogu i własnym przeznaczeniu, nie potrafi inaczej myśleć, jak przez pryzmat własnego idola. A to źle, bardzo niedobrze.
Nie jestem naiwny, tako nie będę grzeszył i namawiał leminga, by przejrzał na oczy. To przeciwskuteczne i niemoralne. Lemingowi trzeba przytakiwać? Nie wiem, ale nie warto się spierać z jego wiarą, bo wpadnie w gniew. Ergo napiszę: kochany lemingu Donalda Tuska, masz wyjątkową rację – jest twój wódz i idol wielki jak sam Juliusz Cezar; kochany lemingu Jarosława Kaczyńskiego – dochowaj wierności swemu wodzowi, bo tylko on przeprowadzi Polskę przez morze czerwone, jeśli i o ile, kiedykolwiek przejmie władzę.
Zdobywanie tronu bywa jednak rozmaicie uwikłane w fortunę, która kołem się toczy. Dlatego pewne jest, że Donald Tusk w końcu straci władzę, zaś mocno niepewne jest, że Jarosław Kaczyński ją zdobycie. Powody dla uzasadnienia takiego sofizmatu są tylko dwa: zniwiarz z kosą i łaska pańska, ktora na pstrym koniu jeździ.
Zostawmy łaskę pańską (czyli nie Łaskę Pańską) w spokoju, bo prorokami nie jesteśmy. Co nam pozostaje? Apelujmy do idoli, żeby się opamiętali i odpuścili sobie robienie za błaznów w cyrku.
Donaldzie Tusku, chcemy, żebyś wreszcie dorósł do roli Premiera Polski i pokazał, że potrafisz rządzić dla dobra wspólnego – Polaków i Rzeczpospolitej. Nie, to groch o ścianę, czyli szkoda myśli rozwijać.
Jarosławie Kaczyński, napiszę kilka słów więcej, czego ja, Twój wyborca podczas dwóch ostatnich przegranych batalii PiS o Polskę, chcę. Chcę całkiem innych rozwiązań niż lemingi, których słuchasz.
Wyłożę to prosto w trzech punktach:
1. Zaproś Zbigniewa Ziobro na rozmowę w cztery oczy i wysłuchaj ze spolegliwością, co ma do powiedzenia. Po prostu porozmawiacie sobie o możliwych i realnych koncepcjach modernizacji PiS. Nadszedł jeden z ostatnich dni, kiedy nie utracicie szansy, by wspólnie wypracować nową formułę. A następnie rozszerzyć dialog o kolejne kręgi osób myślących otwarcie o Polsce i rozwiązywaniu realnych problemów.
2. Partię trzeba wzmocnić w terenie – i popchnąć ją ku wzorcom republikańskim. Skrzydła, frakcje, mocne przegrupowania szergów i liderów lokalnych, autentyczna współpraca z oddolnymi ruchami społecznymi. Bo wstyd, że kanapy dla funkcyjnych lemingów w większości powiatów pustoszeją, bo aktyw partyjny nic nie robi, nawet zebrań członków, poza tym, że zazdrośnie strzeże własnych uprzywilejowanych pozycji.
3. Pora na fachowość, specjalizację i podział ról oraz funkcji w partii. Najwyższy czas na odnowienie formuł organizacyjnych – poczynając od koła powiatowego i regionu. Tu nic nie dzieje się, a coś powinno się dziać. I choć będę tu powtarzał słowa, które padły – lider mocny jest siłą własnych współpracowników, wsłuchiwaniem się w dialog, czy nawet spór w partii, jeśli toczy się on o najlepsze rozwiązania dla realnych problemów. Lider, a tym bardziej mąz stanu, nie myśli o sobie, lecz o sprawie.
No to sobie napisałem bajeczkę dla nie-lemingów. Nie przyniosło mi to ulgi. Czy nie dlatego, że groch o ścianę rzucany, nie padnie na dobrą glebę i plonów nie wyda?
Na szczęście, nie jestem Jarosławem Kaczyńskim, czyli nikt nie wpadnie na pomysł, by rozwałkować te "dobre" rady na ciasto do naleśników. I to zasadniczo ostatni tekst z gatunku politycznych na tym blogu. Szkoda
Obiecuję, nie będę już jątrzył ani namawiał nikogo do niczego. Ani leminga, żeby się obudził z letargu, ani idola, żeby zstąpił z postumentu. Ale politykom, którzy nie nauczą się wychodzić z cyrku rozgrywanego według reguł mediów, lobbingu i agentury nie daję szans na zwycięstwo.
Dlatego, że armia lemingów po każdej ze stron polskiej wojny domowej wkrótce stopnieje. Kończy się po prostu pewien etap zwichrowania świadomości społecznej w Polsce. Nadciągają burze zmian. Czy ktoś potrafi przewidzieć, w kogo najpierw uderzą?
sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.