Zadyma wokół asesorów, a raczej odmowy ich powołania przez KRS trwa w najlepsze.
To już otwarta wojna, jaką wytoczyli ci z najlepszej kasty legalnemu rządowi. 30 października KRS postanowił nie powoływać asesorów z listy otrzymanej od Ministra Sprawiedliwości.
Waldemar Żurek, który nie raz w przeszłości wykazał, że choć jest sędzią, to prawo nie jest jego najmocniejszą stroną, ostro i pryncypialnie stwierdził:
Postępowanie w tej sprawie powinno się odbywać za pośrednictwem systemu komputerowego nadzorowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Jednak do dzisiaj, w systemie tym nie udostępniono Radzie żadnych dokumentów, niezbędnych do rozpatrzenia kandydatur asesorów sądowych. Rada poinformowała o tym fakcie Ministerstwo Sprawiedliwości.
Co prawda w wersji papierowej wszystkie wymagane dokumenty wpłynęły, o czym doniosła m.in. Gazeta Prawna.pl.
Tutaj:
Tymczasem niedoszli asesorzy formułują zarzut, który w przypadku potwierdzenia, w demokratycznym społeczeństwie powinien spowodować masowe demonstracje przed sądami z hasłem:
Zrzućcie togi!
Tak więc KRS działa poza prawem w imię obrony sędziowskiego koryta, czyli boskich przywilejów, nie wiedzieć dlaczego nazywanych „praworządnością”.
Tym tropem powinno podążać Ministerstwo.
Tylko wykazanie bezprawności organu uzurpującego sobie bycie głosem, sumieniem i strażnikiem przywilejów korporacyjnych oraz nagłaśnianie tego po całej Europie wydaje się jedyną receptą na samowolę reprezentantów „najlepszej kasty”.
Widać coraz wyraźniej, że żaden konsensus nie jest możliwy.
Sędziowie, przynajmniej ci skupieni wokół dawnego Sądu Apelacyjnego w Krakowie (Żurek i jego drużyna) liczą już tylko na zagranicę.
Ulica, która niedawno jeszcze paliła świeczki i krzyczała „wolne sądy” nie mając pojęcia, że to ostanie jest wyznacznikiem sędziokracji (w demokracji bowiem sędziowie są niezawiśli i podlegli tylko ustawom!), jest zmęczona.
Nie tylko.
Widzi coraz wyraźniej, że pod pozorem walki o demokrację uczestniczy w próbach zachowania dotychczasowych przywilejów wąskiej grupy uwłaszczonej kosztem reszty społeczeństwa.
Operowanie nieostrymi hasłami, mówienie o „praworządności”, która w Polsce od lat jest coraz bardziej łamana (vide: Państwo w Państwie), ma stworzyć atmosferę zagrożenia podstawowych wartości przez PiS oraz, częściowo, KUKIZ’15.
Tymczasem jest to wojna hybrydowa, jaką toczą dzierżyciele władzy wywodzący się jeszcze z PRL z Narodem.
Wygląda na to, że Cejrowski miał rację.
2.11 2017