Tak jest, Szanowni zagorzali zwolennicy PiS, w Polsce: Boga, Honor i Ojczyznę można sprzedać góra 15% Polaków, co w wyborach przekłada się na maksymalnie 30%. Reszta to wychowane na mediach bezrozumne stado.
Ludzi, którzy swoimi opiniami politycznymi dają wyraz braku elementarnej wiedzy politycznej, można brzydko, bo z grubsza podzielić na: amatorów i profesjonalistów. Amatorzy zajmują się powtarzaniem emocjonalnych formułek, które mają się nijak do technologii zwanej urabianiem wyborcy, natomiast profesjonaliści robią wszystko, aby amatorzy tkwili w błędzie. Średnio trzy razy w tygodniu jestem uznawany za profesjonalistę i różnie to się przejawia w zawodowych tytułach: lewak, esbek, pachołek Michnika itd. Te zawodowe tytuły przyznają mi oczywiście amatorzy polityczni, ponieważ dla zawodowców jest kimś zupełnie innym: oszołomem, moherem, spiskowcem, antysemitą. Amatorzy w swoim zajęciu popełniają błędy, inwektywy zawodowców są politycznym majstersztykiem. Amatorzy powinni wiedzieć, że publiczne diagnozowanie ewidentnych braków w tym czy innym działaniu politycznym, nie jest przejawem zdrady, tylko próbą wzmocnienia opcji, z którą się sympatyzuje. Rzecz jasna taka krytyka nie może być formułowana przez aktywnych członków partii, ponieważ jest to działanie dyskwalifikujące. Zawodowcy z kolei, gdy widzą celną diagnozę rzucają inwektywami, które dyskredytują, a jednocześnie utrzymują korzystny politycznie stan rzeczy. Nie jest przypadkiem, że najgłupsze teorie smoleńskie tak chętnie zostały podchwycone przez media i mam tu na myśli głupoty od sztucznej mgły, przez hel, aż po najbardziej idiotyczną maskirowkę. Dlaczego nie jest przypadkiem? Ano dlatego, że nie jest przypadkiem milczenie mediów, a co najwyżej delikatne napomknięcie o badaniach Profesora Biniendy. Warto skojarzyć te dwie medialne techniki ze sobą, promowanie głupot i milczenie na temat niewygodnych konkretów.
W PiS w przerażającej mierze polityką zajmują się amatorzy, nad którymi pełną kontrolę mają zawodowcy, rozgrzewający emocje. Fachowcy polityczni rządzą i dzielą, układają słupki. Trzymajmy się prostego przykładu smoleńskiego i za chwilę przejdę do sedna, ale wcześniej mała dygresja. W ostatnim tekście użyłem sformułowania „Dość już o tym smoleńskim prezesie”, które zostało umieszczone w konkretnym kontekście i dla średnio oczytanego nie powinno stanowić żadnej zagadki. Tytułowe zdanie odnosiło się do medialnego zawołania, zamykającego gęby wszystkim, którzy nie mieli ochoty dać wiary bajkom MAK, czy też mitom Milera. Gęby zamykano głównie zwolennikom PiS, co z kolei wywoływało ostry protest i konsternację – jedno i drugie słuszne. W kwestii dochodzenia przyczyn porażki PiS pod medialną wodzą Kaczyńskiego, zwolennicy PiS zachowują się dokładnie tak jak gęby zamykały Polakom media: „dość już o tym prezesie, mamy kryzys i Tuska”. Dość o Smoleńsku, bo nie daj Boże ktoś wpadnie na prawdę. Dość o prezesie, bo nie daj Boże się okaże, że ten prezes otoczony aureolą mesjańską, zwyczajnie mesjaszem nie jest. Nie znaczy to, że ma pójść na ryby, znaczy, że ma się zająć polityką i partią, zachowując swoją pozycję formalną, natomiast budowanie wizerunku medialnego powinien pozostawić zawodowcom i liderom medialnym. Właściwie tą dygresją doszedłem do sedna, ale jeszcze sedno podkreślę. Odpowiednią kontrola emocji, preferencji i gustów, można zabić każdą istotną treść. Mgłą, helem, maskirowką kolportowaną przez amatorów fachowcy zabili bardzo prawdopodobną tezę udziału osób trzecich w katastrofie smoleńskiej. Tępym, bezmyślnym, oślim uporem, obracającym się w sferze bogoojczyźnianej i namaszczającej Kaczyńskiego na mesjasza prawicy, w dodatku w tej najbardziej odpustowej wersji, radykalne środowiska PiS zabijają partię jako polityczną siłę zdolną do przejęcia władzy.
Trzeba zupełnie nie rozumieć mechanizmów politycznych lub być fachowcem i wykorzystywać niewiedzę do swoich celów, żeby postawić tak absurdalną tezę jak: „PiS wygra wybory, jeśli zmobilizuje radykalny elektorat”. Coś takiego mógł sformułować tylko amator lub zawodowiec zainteresowanym spektakularnym zwycięstwem PO. Równie dobrze można postawić tezę, że im więcej w zupie jest soli, tym bardziej jest smaczna. Każda żona wie, czym się kończy przesolenie zupy – rozwodem, w łagodniejszej wersji kochanką. Wyborca jest jak klient, zaś partia jak sprzedawca, dlatego też, wszystkie te patriotyczne i religijne uniesienia radykalnych zwolenników PiS, nie mają żadnego realnego odzwierciedlenia na tak zwanym rynku idei. Jeśli opakowujemy produkt w szlachetną triadę: Bóg, Honor Ojczyzna, to trzeba wiedzieć, że podajemy na rynek produkt nie powszechnego, ale ekskluzywnego użytku. Sprzedajemy polityczny kawior, który wymaga od klienta smaku, wyrobienia, pieniędzy no i poszukiwań, bo nie wszędzie kawior jest dostępny. W demokracji kawior był i będzie mniejszością, większością zawsze pozostanie zwyczajna kiełbasa wyborcza. Towar może być najszlachetniejszy, ale z powodu braku klientów, sprzedawca bankrutuje, tudzież ledwie wiąże koniec z końcem. Co ciekawe sami gorący zwolennicy PiS diagnozują polską klientelę bezlitośnie i przypadkiem celnie.
Tak jest, Szanowni zagorzali zwolennicy PiS, w Polsce: Boga, Honor i Ojczyznę można sprzedać góra 15% Polaków, co w wyborach przekłada się na maksymalnie 30%. Reszta to wychowane na mediach bezrozumne stado. Jak zetem Szanowni Amatorzy chcecie sprzedać kawior smakoszom zwyczajnej? Nieustannym powtarzaniem, że Wy jesteście smakosze, a oni padlinożercy? Powodzenia życzę. Nawet w teorii PiS nie może osiągnąć lepszego wyniki niż osiąga, z tej prostej przyczyny, że w Polsce nie ma więcej patriotów z honorem i szacunkiem dla Boga? Skąd wiem? To proste. Gdyby było, to nie PO, SLD i Palikot razem nie uzyskaliby prawie 60% poparcia, pozostałe 50% nie miało by tego wszystkiego w d… Tak trudno zrozumieć, ten elementarny w polityce stosunek podaży do popytu? Jeśli komuś się to uda, następny etap już powinien pójść łatwiej. Po ustaleniu jak się ma kondycja narodu, drogi rozwoju są dwie: wojna domowa albo marketing polityczny. Sam należę do zwolenników marketingu, bo to łatwiejsze, skuteczniejsze i bardziej humanitarne, zawodowiec Urban ogrywa tym amatorów z PiS już drugą dekadę. Marketing w przeciwieństwie do wojny, nie zabija przeciwnika, ale wyprowadza w pole, używa jako mięsa armatniego i pozostawia wroga w pełnym poczuciu zwycięstwa – polityczna ekstraklasa. Dzień, w którym Kaczyński zrozumie, że droga do władzy, to nie otwarta wojna domowa, ale wywiedzenie w pole, kilkukrotnie silniejszego w masie przeciwnika, będzie dniem błogosławionym. Bóg, Honor, Ojczyzna jest solą PiS, z której nie wolno rezygnować, ale wyborczą zupę trzeba ugotować z czegoś więcej niż soli i gwoździa do trumny własnej partii.
Instruktaż dla amatorów i zawodowców jak się robi politykę: