Jak było do przewidzenia, projekt zmian w polskim sądownictwie wywołał burzę. Wątpliwości budzi sam projekt, ale również krytyka środowiska.
Projekt zmian spotkał się między innymi z krytyką I prezes Sądu Najwyższego, prof. Małgorzaty Gersdorf. „Ten cały pakiet ustaw o sądownictwie sprawia, że obywatele nie będą mogli liczyć na właściwą pomoc […] Mamy do czynienia z likwidacją Sądu Najwyższego w aktualnym składzie. Zagrożony jest trójpodział władzy […] Celem jest wymiana kadr. Tymczasem to środowisko nie musi się „oczyszczać, bo nie jest brudne” […] Środowisko sędziowskie to nie jest żaden „układ” i „kilka”. Liczy się tylko merytoryczne przygotowanie […] To sądy mają oceniać władzę, a nie władza sądy” powiedziała profesor Gersdorf.
Już samo stwierdzenie, że likwidacja SN w obecnym składzie zagraża trójpodziałowi władzy brzmi intrygująco – czyżby trójpodział władzy w Polsce miał charakter personalny? A dalej jest jeszcze ciekawiej – „To sądy mają oceniać władzę, a nie władza sądy”. Gdzie tu ów „trójpodział” się podział? I kto w takim razie, w ramach „trójpodziału” władzy, będzie oceniać sądy?
A tak przy okazji – skoro „środowisko nie musi się oczyszczać, bo nie jest brudne”, to skąd ten sprzeciw wobec powołania organu, który może to tylko potwierdzić?
W kwestii „właściwej pomocy” i „liczy się tylko merytoryczne przygotowanie” – Fundacja Court Watch Polska (https://courtwatch.pl), która zajmuje się Obywatelskim Monitoringiem Sądów (i rozpraw) w maju 2017 r. opublikowała raport pt. „Ocena polskiego sądownictwa w świetle badań”,
w którym czytamy:
na przewlekłość postępowań skarży się 48% badanych Polaków; w rankingu Word Justice Project polskie sądy uzyskały dwukrotnie niższą ocenę w kwestii radzenia sobie z przewlekłością;
tylko 35% sędziów przebadanych przez Europejską Sieć Rad Sądownictwa uważa, że w Polsce awans w hierarchii zależy od kryteriów merytorycznych;
48% sędziów przebadanych przez ESRS przyznaje się do nacisków kierownictwa sądów w sprawie orzecznictwa, 13% sędziów przyznaje, że musiało orzekać zgodnie z wytycznymi sędziów tego samego szczebla;
7% sędziów przebadanych przez ESRS potwierdza przypadki przydzielania spraw sędziom w sposób mający wpływać na orzeczenie.
Cóż, najwyraźniej jeśli chcemy reformy sądownictwa z prawdziwego zdarzenia, to chyba już czas rozdać po dwa granaty na obywatela. Dzięki temu osiągnięty zostanie kompromis na linii obywatel – sąd – władza, w myśl zasady sformułowanej w „Samych swoich”: sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.