… zagrożenie czy szansa?
„Będzie około 30 tysięcy ofiar reformy edukacji – alarmuje Związek Nauczycielstwa Polskiego. Prezes Związku Sławomir Broniarz poinformował o najnowszych danych, zebranych z 14 województw. Wynika z nich, że od 1 września pracę straci prawie 9 tysięcy nauczycieli, a ok. 20 tysięcy utraci część etatu”.
Doskonale rozumiem obawy związane z utratą pracy przez nauczycieli. Może Sławomir Broniarz i ZNP mają rację, ale pewne kwestie budzą moje wątpliwości.
Zacznijmy od kwestii zasadniczej – jaki jest sens istnienia systemu oświaty? Czy jest to kształcenie dzieci i młodzieży, czy też tworzenie miejsc pracy?
Druga sprawa – jaki był prawdziwy cel reformy oświaty wprowadzającej gimnazja? Otóż nieoficjalnie chodziło o zwiększenie „poziomu scholaryzacji”. Z polskiego na nasze – żeby więcej osób mogło się legitymować wykształceniem średnim lub wyższym. Sam w sobie cel chwalebny, jednakże metody – nie. Postanowiono go bowiem osiągnąć po linii najmniejszego oporu, nie poprzez podniesienie poziomu kształcenia, ale środkami administracyjnymi – wykorzystując obowiązek szkolny i „reformując” strukturę oświaty. Kosztem poziomu.
Jako ciekawostkę dodam, że lata temu taką informację usłyszałem od pewnego dyrektora Zespołu Szkół. Był moim wykładowcą w trakcie studiów podyplomowych w… Wyższej Szkole Pedagogicznej Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie.
A właśnie – co trzeba zrobić, żeby zostać nauczycielem np. biologii? Ano trzeba skończyć studia kierunkowe (biologia) i zrobić specjalizację (pedagogika). Uczelnie oferują taką możliwość w ramach studiów kierunkowych, ewentualnie można uzyskać uprawnienia w ramach studiów podyplomowych, jak to było w moim przypadku. Wyjątkiem jest nauczanie początkowe – to odrębne studia, ale akurat nauczyciele nauczania początkowego reformą objęci nie są. Znając realia gimnazjów – aż dziw 😛
Reforma struktury edukacji likwiduje gimnazja, ale „Docelowa struktura szkolnictwa będzie obejmowała: 8-letnią szkołę podstawową, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum, 3-letnią branżową szkołę I stopnia, 3-letnią szkołę specjalną przysposabiającą do pracy, 2-letnią branżową szkołę II stopnia oraz szkołę policealną”.
https://men.gov.pl/pl/reforma-prawo-oswiatowe/informacje-reforma-prawo-oswiatowe
Rzecz jasna w szkołach o profilu technicznym (zawodówkach i technikach) z racji ich profilu pewnych przedmiotów ogólnych nie będzie – w moim technikum np. biologii nie było wcale, ale w innych będzie tego więcej – z racji profilu szkoły.
Wygaszanie gimnazjów w założeniach ma trwać do 2022 / 2023 roku (link powyżej). Wynika to między innymi z samej konieczności dostosowania podstawy programowej do nowej struktury.
Nie oznacza to jednak bynajmniej, że uczniowie fizycznie znikną. Po prostu będą się kształcić w innym trybie. Wszystko.
Co to oznacza dla nauczycieli i dyrektorów?
Zacznijmy od nauczycieli. Otóż zdradzę Państwu pewną tajemnicę – nie ma żadnych regulacji prawnych, na skutek których nauczyciel wygaszanego gimnazjum nie może uczyć w podstawówce, zawodówce, liceum czy technikum. W końcu, o czym wyżej pisałem, ma wykształcenie kierunkowe – nauczyciel to specjalizacja, ale przede wszystkim jest biologiem, geografem, matematykiem, fizykiem, historykiem, polonistą etc. Sam prowadziłem zajęcia w podstawówce, gimnazjum i liceum.
Dla dyrektorów szkół oznacza to jedno – kolejne roczniki, a w rezultacie kolejne oddziały (klasy), które ktoś uczyć musi. A wtedy ma trzy opcje do wyboru:
a) dołożyć godzin nauczycielowi przedmiotowemu, a to naprawdę ciężka praca,
b) stworzyć oddziały (klasy) molochy, po 30 i więcej uczniów (koszmar, nadto każdy z wykładowców WSP ZNP w Warszawie potwierdzi, że najefektywniej pracuje się z grupą do ca. 15 uczniów – po prostu można każdemu poświecić więcej uwagi),
c) utworzyć więcej oddziałów (klas) dla każdego rocznika i zatrudnić dodatkowego nauczyciela przedmiotowego.
To ostatnie w moim odczuciu jest rozwiązaniem optymalnym, tak dla uczniów, jak nauczycieli, choć rzecz jasna wiąże się z problemami logistycznymi. Ale już dziś wielu nauczycieli pracuje na dwie zmiany, więc jakoś się to powinno dać ogarnąć. Zwłaszcza, że będzie kilka budynków po zlikwidowanych gimnazjach.
Fot.: MN (w siedzibie WSP ZNP w Warszawie)