Johannes Lingelbach [Public domain], via Wikimedia Commons
W niedzielę 5 maja 1527 roku armia zstępująca z Lombardii sięgnęła Janikulum. Cesarz Karol V rozwścieczony na papieża Klemensa VII ze względu na jego polityczny sojusz z królem Francji, Franciszkiem, wysłał swoją armię przeciwko stolicy chrześcijaństwa. Tego dnia słońce po raz ostatni zaszło nad oślepiającym pięknem renesansowego Rzymu. Około 20 tysięcy żołnierzy: Włochów, Hiszpanów i Niemców – wśród których byli wyznający luteranizm najemni landsknechci – przygotowywało się do przeprowadzenia ataku na Wieczne Miasto. Ich dowódca zezwolił im na jego splądrowanie. Przez całą noc brzmiał ostrzegawczy dzwon Campidoglio, wzywając Rzymian do chwycenia za broń. Było już jednak za późno na zaimprowizowanie skutecznej obrony. O świcie 6 maja, przy sprzyjającej gęstej mgle, landsknechci przypuścili atak na mury między kościołami Świętego Onufrego a Świętego Ducha.
Gwardia Szwajcarska ustawiła się wokół Obelisku Watykańskiego, z mocnym postanowieniem zachowania wierności – aż do śmierci. Ostatni gwardziści oddali swoje życie w ofierze na ołtarzu głównym w Bazylice św. Piotra. Ich opór umożliwił ucieczkę papieżowi, któremu towarzyszyło kilku kardynałów. Korzystając z Passetto di Borgo, przejścia łączącego Watykan z Zamkiem Świętego Anioła, Klemensowi VII udało się dotrzeć do fortecy, będącej jedynym bastionem, którego wróg nie zdołał opanować. Z wysokości tarasu zamku papież obserwował potworną rzeź, która rozpoczęła się od masakry osób tłoczących się u bram zamku i chcących tam znaleźć schronienie. Wcześniej zmasakrowano już chorych ze Szpitala Santo Spirito in Sassia.
Niepowstrzymywane przez nikogo grabieże i mordy trwały osiem dni, zaś późniejsza okupacja miasta – przez dziewięć miesięcy. Jak czytamy w relacji z 10 maja 1527 roku, prezentowanej przez Ludwiga von Pastora, „Piekło jest niczym w porównaniu z obecnym wyglądem Rzymu. Głównymi ofiarami wściekłości landsknechtów padli zakonnicy. Siedziby kardynałów zostały splądrowane, kościoły sprofanowane, księża i mnisi pozabijani, bądź uczyniono z nich niewolników. Zakonnice były gwałcone i sprzedawane na rynkach. Można było oglądać obsceniczne parodie ceremonii religijnych, mszalne kielichy wykorzystywano w libacjach odbywanych w pośród bluźnierstw. Najświętszy Sakrament był smażony na patelni i dawany do pożarcia zwierzętom, niszczono groby świętych, a czaszki Apostołów – w tym św. Andrzeja – wykorzystywano do grania w piłkę na ulicach. Osła przebrano w szaty liturgiczne i poprowadzono do ołtarza. Księży, którzy odmawiali wydania Komunii, na miejscu rozsiekano”.
Należący do rodziny Medyceuszy Klemens VII nie posłuchał wezwania do radykalnej reformy Kościoła, wydanego przez swojego poprzednika, Hadriana VI. Marcin Luter rozpowszechniał swoje herezje od 10 lat, ale Państwo Papieskie było dalej pogrążone w relatywizmie i hedonizmie. Jak uważa historyk Gregorovius, nie wszyscy ówcześni Rzymianie byli zepsuci. Ludźmi zdemoralizowanymi nie byli z pewnością Giulio Vallati, Gianbattista Savelli i Pierpaolo Tebaldi, którzy wywiesili flagę z hasłem „Pro Fide et Patria”, ostatnią heroiczną walkę staczając na Moście Sykstyńskim. Podobnie studenci Collegio Capranica, którzy pośpieszyli do Santo Spirito, zginęli broniąc papieża. To właśnie owej masakrze instytut ten zawdzięcza nazwę „Almo”. Klemens VII przeżył i rządził Kościołem do 1534 roku, przeciwstawiając się schizmie anglikańskiej. Bycie świadkiem złupienia Rzymu i związana z tym bezsilność były dla niego o wiele cięższe od śmierci.
17 października cesarskie wojsko opuściło zrujnowane miasto. Świadek z Hiszpanii pozostawił nam przerażające świadectwo dotyczące stanu miasta w miesiąc od splądrowania. „W Rzymie, stolicy chrześcijaństwa, nie dzwoni ani jeden dzwon, kościoły nie są otwarte, nie sprawuje się Mszy. Nie ma niedziel ani świąt. Sklepy bogatych kupców są wykorzystywane jako stajnie, najznamienitsze pałace są zdewastowane. Wiele domów jest spalonych, w innych wybito okna i wyniesiono drzwi. Na ulicach leżą sterty łajna. Odór zwłok jest straszny: ludzi i zwierzęta czeka ten sam pochówek, w kościołach widziałem ciała obgryzane przez psy. Nie wiem, czy mógłbym porównać to do czegoś innego, niż zniszczenia Jerozolimy. Teraz rozpoznaję sprawiedliwość Boga, który nie zapomina – nawet jeśli się spóźnia. W Rzymie grzechy sodomii, symonii, idolatrii i oszustwa popełniano całkiem otwarcie, dlatego nie możemy uwierzyć, że wszystko to stało się dziełem przypadku, a nie dla Bożej sprawiedliwości”.
Niewykluczone, że papież Klemens VII zlecił Michałowi Aniołowi namalowanie Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej po to, by uwiecznić dramat, jaki stał się w tych latach udziałem Kościoła. Wszyscy rozumieli, że było to karą zesłaną przez Niebo. Nie brakowało uprzednich ostrzeżeń: błyskawica uderzyła w Watykan i pojawił się pustelnik Brandano da Petroio, czczony przez tłumy jako „szaleniec Chrystusowy”. W Wielki Czwartek 1527 roku, kiedy Klemens VII błogosławił tłumom, ten wykrzyczał: „Sodomski sukinsynie! Za twoje grzechy zniszczony zostanie Rzym! Wyznaj grzechy i się nawróć, bo za 14 dni gniew Boży spadnie na ciebie i na Miasto!”.
Rok wcześniej – pod koniec sierpnia – chrześcijańska armia została pokonana przez Turków na polach pod Mohaczem. Król Węgier Ludwik II Jagiellończyk zginął w Bitwie, a Sulejman Wspaniały okupował Budę. Islamska fala nacierająca na Europę wydawała się nie do powstrzymania.
Jednakże godzina kary była, jak zawsze, także i godziną miłosierdzia. Ludzie Kościoła zrozumieli jak głupio podążali za pokusami przyjemności i władzy. Po splądrowaniu Rzymu życie uległo głębokiej zmianie. Szukający przyjemności Rzym doby renesansu przekształcił się w surowy i pokutujący Rzym doby kontrreformacji.
Pośród tych, którzy przetrwali sacco di Roma, był Gian Matteo Giberti – biskup Werony rezydujący wówczas w Rzymie. Uwięziony przysiągł, że jeśli odzyska wolność, nigdy nie opuści swojej siedziby biskupiej. Słowa dotrzymał i powrócił do Werony, gdzie w całości poświęcił się reformowaniu swojej diecezji, aż do śmierci w roku 1543. Jego przykład zainspirował świętego Karola Boromeusza, który stał się z kolei kontrreformacyjnym wzorem biskupa.
W Rzymie byli wówczas także Giovanni Carafa i święty Kajetan z Thieny. W 1524 roku założyli oni zgromadzenie teatynów, instytut ośmieszany ze względu na jego nieprzejednane stanowisko doktrynalne i zrzeczenie się wszystkiego na rzecz Bożej Opatrzności, aż po wyczekiwanie na jałmużnę nigdy o nią nie prosząc. Obydwaj współzałożyciele zakonu byli więzieni i torturowani przez landsknechtów. Śmierci uniknęli w sposób cudowny. Kiedy Carafa został kardynałem i przewodniczącym pierwszego Trybunału Świętej Roty i Powszechnej Inkwizycji, chciał mieć u swojego boku świętego – o. Michele Ghislieriego, dominikanina. Tych dwóch mężów, Carafa i Ghislieri, przyjmując imiona Pawła IV i Piusa V stali się papieżami katolickiej kontrreformacji par excellence.
Sobór Trydencki (1545-1563) i zwycięstwo nad Turkami pod Lepanto (1571) pokazało, że nawet w najciemniejszych godzinach historii, odrodzenie jest – z Bożą pomocą – możliwe. Ale początkiem tego odrodzenia była oczyszczająca kara w postaci splądrowania Rzymu.
Roberto de Mattei
Jeden komentarz