Trybunał Konstytucyjny – co to takiego? Czy to nie powinna być instytucja o NAJWYŻSZYM, NIEPOSZLAKOWANYM AUTORYTECIE w kraju? Czy to nie powinien być Car, Bóg i Naczelnik w jednym?
Zawsze, gdy zastanawiałem się nad metodyką stanowienia prawa przychodziła mi do głowy myśl o tym, że jeżeli ostateczny głos w procedurze stanowienia prawa mają sądy i Trybunał Konstytucyjny, to może im oddać prawo takiej inicjatywy i … rozwiązać Sejm i Senat.
Z drugiej strony, aż się prosiło inne logiczne rozwiązanie: jeżeli przepis prawa jest na tyle nieczytelny, że jego zastosowanie musi być poprzedzone wyrokiem interpretacyjnym któregoś z sądów najwyższych, lub Trybunału Konstytucyjnego, to taki przepis powinien wrócić na drogę legislacyjną i ustawodawca powinien sprecyzować jego LITERĘ tak, żeby jego DUCH był jednoznacznie rozumiany przez wszystkich.
Wiedziałem o tym, że ustawodawca na drodze legislacyjnej zwraca się do zainteresowanych organów i instytucji z prośbą o wyrażenie opinii w przedmiotowej sprawie (np. słynna sprawa paragrafu 585 – "paragraf Krauzego"), ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że procedura rozpatrzenia sprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym może być na 180 stopni odwrotna niż marzyło się w moich fantazjach.
Nie chcę być gołosłowny, więc przytaczam parę fragmentów z uzasadnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2o lipca 2011 r. (Sygn. akt 9/11) w sprawie wniosku z 7 marca 2011 r. grupy posłów (dalej: wnioskodawca), którzy wniesli o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją kilkudziesięciu przepisów ustaw: z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy (Dz. U. Nr 21, poz. 112, ze zm.; dalej: kodeks wyborczy lub k.w.); z dnia 5 stycznia 2011 r. – Przepisy wprowadzające ustawę – Kodeks wyborczy (Dz. U. Nr 21, poz. 113; dalej: p.w.k.w.) oraz z dnia 3 lutego 2011 r. o zmianie ustawy – Kodeks wyborczy (Dz. U. Nr 26, poz. 134; dalej: ustawa zmieniająca z 3 lutego 2011 r.):
W piśmie z 8 kwietnia 2011 r. stanowisko w sprawie zajął Prokurator Generalny. Wniósł on o stwierdzenie, że:
Przedstawił przebieg prac legislacyjnychnad zakwestionowanym aktem prawnym. Zwrócił uwagę, że k.w. w założeniu jego twórców miał być jedyniekompilacją dotychczasowych przepisów regulujących różne procedury wyborcze, jednak w projekcie zaproponowano szereg nowych regulacji, zmieniających obowiązujący stan prawny oraz wprowadzających rozwiązania niewystępujące dotychczas w prawie wyborczym
Przepisy k.w. wprowadzające jednomandatowe okręgi w wyborach do Senatu są niezgodne z art.12 i sprzeczne z art. 2 Konstytucji, ale nie naruszają art. 62 i art. 32, gdyż te nowe uregulowania odnoszą się w jednakowym stopniu do wszystkich wyborców.
Zdaniem Prokuratora, nie można również podzielić poglądu wnioskodawcy, że treść normatywna art. 110 § 4 k.w. tworzy jakiekolwiek, a tym bardziej nieuzasadnione zróżnicowanie podmiotów w obrębie kategorii osób zainteresowanych udziałem w procesie komunikacji społecznej w czasie kampanii wyborczej w sprawach związanych z jej treściami.Kwestionowany przepis adresowany jest w równym stopniu do wszystkich komitetów wyborczych, a więc nie prowadzi do różnicowania podmiotów podobnych ani też do dyskryminacji kandydatów i ich komitetów w demokratycznych wyborach.
Jeśli chodzi o główny zarzut wnioskodawcy naruszenia zasady bezpośredniości,Prokurator przytoczył poglądy przedstawicieli doktryny, że zasady tej nie należy mylić, jak czyni to wnioskodawca, z głosowaniem osobistym. Z zasady bezpośredniości wynika zakaz organizowania wyborów wielostopniowych (pośrednich), w których wyborcy oddają głos na elektorów, którzy następnie dokonują właściwego wyboru. Głosowanie przez pełnomocnika jest zatem rozwiązaniem z zakresu techniki głosowania i jako takie jest całkowicie pozostawione do ukształtowania przez ustawodawcę.
Trybunał Konstytucyjny zwrócił się również do Sejmu z prośbą o zajęcie stanowiska przedmiotowej sprawie (sic!!!)
W piśmie z 14 kwietnia 2011 r. stanowisko w sprawie zajął w imieniu Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej jego Marszałek.
Marszałek zwrócił także uwagę na szczególną rolę, jaką kampania wyborcza, a szerzej wybory i partie polityczne, pełnią we współczesnym państwie demokratycznym. Ich znaczenie dla realizacji zasady suwerenności Narodu …
Ponadto, na podstawie art. 39 ust. 1 pkt 1 ustawy o TK, Marszałek wniósł o umorzenie postępowania w pozostałym zakresie ze względu na niedopuszczalność wydania wyroku.
Podczas rozprawy przedstawiciel Sejmu zajął takie stanowisko:
Przedstawiciel Sejmu podtrzymał stanowisko zajęte w piśmie procesowym i przedstawioną w nim argumentację. Wyjaśnił, że naczelną wartością kodeksu wyborczego było wprowadzenie mechanizmów gwarantujących powszechność wyborów.
Czytałem te fragmenty po kilka razy, gdyż nie mogłem zrozumieć, czy to moje oczy źle widzą, czy to mój rozum źle odbiera sytuację.
Prześledźmy:
1. Cały Naród wybiera 460 posłów. Równorzędnych sobie osobników!!!
2. Posłowie wybierają sobie kierownika, którego nazywają humorystycznie – Marszałkiem. Kierowniczek ten pełni funkcję administracyjną, która w żaden sposób nie powinna wpływać na jakość procesu legislacyjny.
3. Posłowie stanowią prawo. Dyskutując projekt aktu prawnego, wkładają w niego treść (duch prawa) i uchwalają w postaci dokumentu końcowego (litera prawa).
4. Prawo dociera do nas, Wyborców,w postaci Kodeksu Wyborczego,i … okazuje się, że nie tylko my uważamy to prawo za bubel. Takie same stanowisko wyraża część tych, którzy uczestniczyli w procesie stanowienia DUCHA PRAWA.
Głuchy kąt? Impas?
Tak byłoby, gdyby Polacy nie byli wychowani na książkach o Winetou: Przecież stamtąd czerpią tą mądrość, że w każdym plemieniu powinna istnieć Rada Starszych, której Cześć i Autorytet same po sobie są PRAWEM.
Powołaliśmy i my sobie taką Radę Starszych – TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY.
Przekazujemy do tego Trybunału sporne kwestie, a on co robi? Zwraca się do kierowniczka jednego z organów władzy z prośbą o poratunek, czyli … przełożenie litery prawa na jego duch.
Absurd! Absurd jakiego świat nie widział.
Po jaką cholerę te 460 IDIOTÓW, w tym okrągłym gmachu przyminającym CYRK, siedziało dniami i nocami, żeby spłodzić ten gniot zwany Kodeksem Wyborczym? Po to, żeby jakiś tendencyjny kierowniczek jednym liścikiem mógł wywrócić duch prawa na drugą stronę?
Po jakiego czorta dyskutowano miesiącami te kwestie, zasięgano opinii najwyższych organów i instytucji Państwa, angażowano Prezydenta i jego Kancelarię, sporządzano analizy i opinie prawne, Jeśli na końcu jeden osobnik, zwany przez historię tego wydarzenia "sprawozdawcą sejmowym" mógł sobie pozwolić podsumować ten cały proces śmiesznym, poniżającym godność całego Narodu sformułowaniem: "Mieliśmy na uwadze ilość a nie jakość wyborów!!!"
A to, na co pozwala sobie nasz Trybunał Konstytucyjny jest chyba bezprecedensowe w skali świata: jakiś tam prokuratorek, jakiś tam kierowniczek Sejmu, czy jakaś tam inna chołota, śmie ten Najbardziej Autorytetny organ w kraju pouczać co jemu wolno, a co nie!!!
Przypominam:
Ponadto, na podstawie art. 39 ust. 1 pkt 1 ustawy o TK, Marszałek wniósł o umorzenie postępowania w pozostałym zakresie ze względu na niedopuszczalność wydania wyroku.
Polacy!
Trzeba zmieniać ten burdel!
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!