Oto 5 marca odbyła się w Warszawie tak zwana „manifa”, czyli demonstracja kobiet zmobilizowanych do wyjścia na ulicę przez Porozumienie Kobiet. Kto tym całym Porozumieniem kręci z ramienia bezpieki, to oczywiście tajemnica, ale wygląda na to, że to nie ta sama ręka, która nakręca buntujących się sędziów. Chodzi o to, że hasłem tegorocznej „manify” było, iż „każda władza nam przeszkadza!” Każda – a więc również władza sądownicza, która przecież nie tylko chciałaby znaleźć się poza wszelkim podejrzeniem, ale w dodatku uważa się za ostoję demokracji i praworządności. Tymczasem okazuje się, że ona też „przeszkadza” kobietom wyprowadzanym na ulicę przez swoich opiekunów. Z jednej strony byłoby to nawet zrozumiałe, bo środowiska przestępcze – a sutenerów należy do takiego środowiska zaliczyć, bez względu na to, czy działają na własną rękę, czy też w ramach jakiejś mafii, która dla niepoznaki stworzyła sobie pozory legalności jako agenda państwowa – więc środowiska przestępcze zawsze skłaniały się ku anarchii. Oczywiście w tym sensie, że lekceważyły władzę publiczną, bo w swoim gronie jak najbardziej respektowały hierarchię i nawet dyscyplinę. Z drugiej jednak świadczy o tym, że między bezpieczniackimi watahami, wciągniętymi w realizowanie na terenie naszego nieszczęśliwego kraju kolejnej kombinacji operacyjnej, brak koordynacji. Sytuację ratuje, ale tylko częściowo, żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją pana redaktora Michnika. Realizując leninowskie przykazania w zakresie organizatorskiej funkcji prasy, już bez zachowywania jakichkolwiek pozorów publikuje instrukcje, jak przeprowadzać demonstracje, co należy wykrzykiwać, a być może nawet dyskretnie pomaga w wykonywaniu rozmaitych rekwizytów. Takie podejrzenie nasunęło mi się po krótkim pobycie w Nowym Jorku przed świętami Bożego Narodzenia, gdzie na własne oczy widziałem ulotki z wydrukowanymi stawkami godzinowymi w wysokości 18,5 dolara za udział w demonstracjach przeciwko prezydentowi-elektowi Donaldowi Trumpowi, a panowało powszechne przekonanie, jakoby sponsorem tych demonstracji był finansowy grandziarz Jerzy Soros – ten sam, który jest współwłaścicielem spółki „Agora”. Skoro stoi on za „wojną żydowską”, jaka w Stanach Zjednoczonych toczy się, a nawet ostatnio nasila, przeciwko prezydentowi Trumpowi, to nie można wykluczyć, że jego złoto nakręca kombinację operacyjną również w naszym nieszczęśliwym kraju. Prawdopodobieństwo jest tym większe, że i tu i tam do tych kombinacji operacyjnych wciągane są tak zwane „wyzwolone kobiety”, które w tym celu tradycyjnie wyprowadzane są na ulicę. Co Żydzi z tego mają, czego się spodziewają po eskalacji politycznych wojen zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce – tego, ma się rozumieć, nie wiem, ale na pewno czegoś muszą się spodziewać, na coś muszą liczyć, skoro tak się przy tym uwijają. Jeśli chodzi o nasz nieszczęśliwy kraj, to nietrudno się domyślić, że może tu chodzić o tak zwane „roszczenia majątkowe”, które obiecała im zrealizować w Polsce Nasza Złota Pani – ale dla porządku – bo porządek musi być – najpierw chce zainstalować na tubylczej scenie politycznej jakieś swoje kreatury. Nie można niestety wykluczyć, że aktualna ekipa też mogła złożyć stronie żydowskiej jakieś obietnice – w każdym razie już na 27 marca przewidziane jest otwarcie w Warszawie biura Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego pod kierownictwem pana Dawida Harrisa, tego samego, któremu premier Kazimierz Marcinkiewicz obiecał realizację tych „roszczeń majątkowych” jeszcze w marcu 2006 roku.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • Radio Maryja • 9 marca 2017
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.
Jeden komentarz