Wygrani, przegrani i rozgoryczeni
13/10/2011
501 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
Nie milkną echa po wyborczych komentarzy. Jednym uśmiech od ucha do ucha nie schodzi od rana do wieczora, a nawet w nocy śmieją się do żon, kochanek, towarzyszek życia.
Drudzy nie mogą dojść do siebie. Dziwią się, że zaplakatowali niemalże całe Podkarpacie, a tutaj tylko marne 1000, 2000, 3000, 5000, 6000, 7000 tys. głosów. Najbardziej szczęśliwy chyba jest Tomasz Kamiński z SLD, któremu udało się „rzutem na taśmę” wejść do Sejmu, choć wynik jego partii na Podkarpaciu był bardzo słaby. Wszystkiemu winien jest poseł Stanisław Ożóg. Ułożona przez niego lista kandydatów do Sejmu była jednym wielkim niewypałem.
Znalazły się na niej osoby, które z góry były skazane na „bratobójczą wojnę”. Trudno mi było sobie wyobrazić, aby do Sejmu weszło 12 osób. Byłoby to możliwe, gdyby PiS otrzymał na Podkarpaciu poparcie zbliżone 60 proc. Tutaj wszystko leżało w rękach szefa okręgu – posła Stanisława Ożoga. Jemu jednak na tym zbytnio nie zależało, gdyż wówczas posłami mogłyby zostać niewygodne mu osoby. Polityka posła Ożoga jest jedną wielką klęską, jeśli komuś służy, to tylko jemu. Nie da się ukryć, że wielką stratą dla Podkarpacia jest utrata tych kilku mandatów poselskich. Szefowi okręgu wszystko jedno. Teraz udaje, że czuje się zwycięzcą. On może tak, ale nie PiS. Wielka szkoda, że w sejmowych ławach nie zasiądzie senator poprzedniej kadencji Zdzisław Pupa. Byłaby to bardzo ważna siła w ekipie PiS. Jest on doświadczonym politykiem (przynajmniej zna się na czymś, np. na rolnictwie i nie tylko, jest jednym najbardziej rozpoznawalnych polityków na Podkarpaciu), którego wynik został osłabiony poprzez wystawienie na liście PiS kilku innych kandydatów, którzy zdobyli, co prawda, całkiem niezły wynik, ale nie wejdą do Sejmu.
Nie ukrywam, że bardzo kibicowałem prof. Józefie Hrynkiewicz (17 039 zdobytych głosów). To wyjątkowo bardzo dobry wynik! Jest ona niekwestionowanym autorytetem naukowym w wielu dziedzinach, a przede wszystkim jest znawczynią problematyki społecznej. Pani Profesor to naukowiec z najwyżej półki – pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, i bardzo cenny prezent dla Podkarpacia. Potrzeba nam tutaj na Podkarpaciu ludzi mądrych, znających się na sprawach publicznych. Mogą Państwo przekonać się o tym czytając wywiad zamieszczony na łamach „Gazety Parlamentarnej” (nr 2/2011, str. 6-9). Jest to osoba godna zaufania, na którą warto było oddać swój głos w wyborach. Ten Państwa głos jest bardzo ważny dla Podkarpacia. Nie będzie on głosem zmarnowanym. Zaowocuje dla Podkarpacia cennymi inicjatywami, które Pani Profesor chce realizować wspólnie z Wami, mieszkańcy Rzeszowa i Podkarpacia.
Byłoby dobrze, gdyby do Sejmu dostała się Ewa Draus, była wojewoda podkarpacka, obecna radna Sejmiku Województwa Podkarpackiego. No cóż, obstawiona przez posła Zbigniewa Chmielowca Kolbuszowa i okolice nie dała jej najmniejszych szans. Zrobiła bardzo dobrą kampanię. Poseł Ożóg podczas kampanii wyborczej robił jej dzikie awantury, bezczelnie do niej dzwonił z uwagami, że na jego terenie wiesza plakaty i banery. O zgrozo! Prawdziwy dżentelmen ustąpiłby kobiecie swoje miejsca plakatowe. Byłby to super gest. Niestety, po kim tutaj się tego spodziewać? Swoją klasę pokazał dołączając do „SN” wkładkę pod tajemniczym tytułem „Kurier Podkarpacki”. Słusznie zauważył Henryk Jastrzębski w artykule „Zagłada i skuteczność według kandydata Stanisława Ożoga” ( „Głos Leżajska” nr 5/2011), że poseł z Nienadówki nie pokazał tego, co powinien zrobić, a nie zrobił. Chwalił się wszystkim, co zdziałał, oczywiście sam, bo jakże inaczej. Zapomniał tylko o tym, że jest członkiem PiS, i to dzięki temu mógł pozyskiwać środki dla Podkarpacia. Przecież pisze w „swoim” piśmie „KP” o czasach rządów Jarosława Kaczyńskiego. Ani słowem nie wspomniał o kolegach posłach, o drużynie, zespole, tylko gloryfikował samego siebie, niczym „podkarpacki Gierek’’. Pamiętam, gdy redagowałem pierwszy numer „Gazety Parlamentarnej”, strasznie był oburzony, że razem ze mną współautorem tekstu na pierwszej stronie o majowej wizycie prezesa Jarosława Kaczyńskiego na Podkarpaciu jest poseł dr Andrzej Szlachta. Przez kilka dni blokował gazetę, aż wreszcie wymusił na pośle ustępstwo. Nie mógł jednak przeżyć, że pod listem do wyborców podpisany jest także sekretarz Rady Regionalnej Prawa i Sprawiedliwości na Podkarpaciu poseł dr Andrzej Szlachta. Tutaj nic już nie mógł zrobić, tylko rozsiewał fałszywe informacje, że „Gazeta Parlamentarna” promuje tylko Szlachtę. Długo myślał i wymyślił: wydał „Kuriera Podkarpackiego”. Nie omieszkał tego zrobić oczywiście za pieniądze KW Prawa i Sprawiedliwości. O zgrozo!
Nie ukrywam, że moja ocena posła Ożoga jest wyjątkowo negatywna. Czynię to bez żadnych uprzedzeń. Po prostu tak się nie robi! To jest zwykłe polityczne draństwo i chamstwo. Budowanie zespołu to wielka sztuka. Człowiek jest wielki wielkością innych. Przykładem może tutaj posłużyć poseł Ziemi Jarosławskiej Mieczysław Golba, czy senator Zdzisław Pupa. Osobiście jestem pełen podziwu dla zespołu, który poseł Mieczysław Golba zbudował jako przedsiębiorca, polityk, działacz społeczny. Nie jeden z podkarpackich polityków może mu tego pozazdrość. Dzięki zgranej i ufającej sobie wzajemnie drużynie osiąga sukcesy w działalności gospodarczej, politycznej i społecznej. To jest wzór do naśladowania. Na swój wizerunek solidnego i sumiennego polityka i przedsiębiorcy pracuje od lat.Niestety takich ludzi nie dopuszcza się do władzy partii PiS, tylko miernotę, bo nią prościej rządzić.
Z kolei senator Zdzisław Pupa, odważnie występował w Senacie, aby bronić Polskę przed „tsunami” żywności genetycznie modyfikowanej. Ma ogromne doświadczenie parlamentarne zdobyte w Sejmie i Senacie. Posiada bardzo dużą wiedzę o rolnictwie, o polityce polskiej i europejskiej – zdobytą latami ciężej i uczciwej pracy.
Niestety, nie widzę wokół posła Ożoga ludzi wielkich, wybitnych polityków, działaczy społecznych, dziennikarzy. Nie donoszę się tutaj do posłów, bo oni są z innej ligi politycznej – to ekstraklasa. Ci wielcy, jak na przykład, jeden ze znanych podkarpackich dziennikarzy, korespondent jednego z ogólnopolskich dzienników, bez wazeliny wszedł posłowi Ożogowi w tyłek, że już nawet jego nóg nie widać. A uważa się za dziennikarza niezależnego. O zgrozo! Przez szacunek to pełnionej przez niego funkcji społecznej przemilczę moje dalsze wywody. Przyjdzie kiedyś jeszcze na to czas. Strasznie chciał mnie przekonać, abym „grał dla posła Ożoga”. Niestety ja stanąłem po stronie pokrzywdzonych i ogrywanych przez szefa rzeszowskiego PiS. I zawsze będę po stronie prawdy! Już nie raz chciano mnie zniszczyć, ale jak widać powstaję nawet z popiołów. Swego czasu wytoczono we mnie ogromne armaty w Lubaczowie, gdy odważyłem się nazwać rzeczy po imieniu. Nawet zaangażowała się wówczas w akcję przeciw mnie cała rzeszowska postkomunistyczna elita. W tym miejscu należą się słuszne podziękowania dla Pana Romana Oraczewskiego, wydawcy „Super Nowości”, że nie dał się zmanipulować ówczesnemu redaktorowi naczelnemu, który pod ogromnymi naciskami postkomunistycznych baronów, za wszelką cenę chciał mnie wyrzucić z gazety. Później sam się przekonał o jego klasie!
Nie potrzebuję popleczników, rekomendacji, nikomu w tyłek nie wchodzę, nawet z wazeliną. Wstydzę się tego! Demokracji uczyłem się we Francji, gdy na Podkarpaciu panowały „mroki ciemności”. Nikomu nie zamierzam schlebiać, jak to robią inni, aby na przykład zatrudnić żonę w Podkarpackim Urzędzie Marszałkowskim, czy innej podobnej instytucji.
Wracając do wyborów, jeszcze raz podkreślam (niejednokrotnie już o tym pisałem), że ustalenia listy kandydatów do Senatu i Sejmu RP zrobione były pod zwycięstwo posła Ożoga. Było to bardzo złe posunięcie rzeszowskiego kierownictwa partii, które dopuściło do takiej sytuacji. Od początku jasne było, że poseł Ożóg ustalił swoich faworytów. Dziś wypiera się tego rękami i nogami. Zresztą podczas kampanii wyborczej promował tylko siebie. Nie robił kampanii kandydatów z całym zespołem, tylko z zespolikiem swoich „pupili”. Większość kandydatów została pozbawiona równych szans. Nie miała możliwości emitowania ogłoszeń i spotów wyborczych w bezpłatnym czasie antenowym. A jeszcze jedno. Jednym pozwalano na wydawanie do 10 tys. zł, a drugim tylko po kilka tys. zł. Nikt nikogo z tego nie będzie rozliczał, a szkoda, bo tematem powinny zainteresować się odpowiednie organa państwowe stojące na straży ładu i porządku publicznego….Czekam na inicjatywę. Wierzę, że nie będę musiał wyręczać służb państwowych dobrze opłacanych przez rząd PO.
To właśnie skutkowało bardzo słabym wynikiem. Czym tutaj się chwalić, gdy jeden mandat w okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskim zabiera Ruch Palikowa. A Platforma Obywatelska wzięła aż 4 mandaty w okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskim! Tutaj, co najwyżej, było miejsce na 2 mandaty dla PO! Chwalenie się sukcesem, to wręcz śmieszne, a nawet wręcz groteskowe! Gdyby była zgrana drużyna, byłoby zapewne inaczej. Zabrakło też na liście PiS polityka lub osoby, która zagospodarowałaby elektorat centrowy, a nawet lewicowy. O tym w rzeszowskim PiS nikt nawet nie pomyślał, a wszelkie próby były tłumione w zarodku. Ułożona lista przez „Makiawelego” miała jedyny cel, pomóc mu zdobyć mandat i większe poparcie od startującej z pierwszego miejsca prof. Józefy Hrynkiewicz. Plan udał się, ale nie do końca, bo do Sejmu nie weszła najbardziej zaufana osoba posła Ożoga. Nie pomogły jej ściągnięte dla Podkarpacia miliony, którymi chwaliła się podczas kampanii, ani też doradca byłej minister śp. Grażyny Gęsickiej i wynajęty „kreator wizerunki” w osobie „znanego” rzeszowskiego socjologa o bardzo słabej reputacji naukowej (gratuluję!). Niestety wybory do Sejmu to nie plebiscyt GC „Nowiny” na Kobietę Przedsiębiorczą 2010, gdzie można było wysyłać dowolną liczbę sms-ów z jednego aparatu. Nie pomogło jawne wykorzystanie stanowiska służbowego do kampanii wyborczej, np. wysyłanie pism do dyrektorów przedszkoli i szkól z prośbą o poparcie, czy wpraszanie się na spotkania organizowane przez innych kandydatów, jak np. w Mielcu (spotkanie z Jackiem Kurskim, deputowanym do Parlamentu Europejskiego, które organizował senator Zdzisław Pupa). Opowiadał mi o tym sam poseł Kurski. Pozostaje do wyjaśnienia finansowanie kampanii wyborczej. Z uwagą będę obserwował, czy po wyborach też będzie mnóstwo materiałów sponsorowanych w regionalnej prasie o działalności „prężnie działającego ośrodka zajmującego się edukacją nauczycieli”? A tak na marginesie, proszę mnie nie straszyć wicemarszałkiem Kuchcińskim. Lepiej będzie jak mu Pani pomoże zdobyć wyższe wykształcenie, bo to wstyd, aby wicemarszałek Sejmu RP miał tylko maturę. Biedak, w przeciwieństwie do innych („GC „Nowiny” z 11.10.2011 r. – str. 1), musi podawać, że jest zawodowym posłem, bo czym tutaj chwalić się…
Wicemarszałkowi Sejmu RP poświęcę nieco więcej uwagi. Byłem na jednym ze spotkań organizowanych przez PiS w Przemyślu. Było tak ciekawe, że „uciąłem sobie komara” (przepraszam za „kolokwializm”) i to kilkakrotnie, bo posłowi zebrało się na wspominki…. Nudne to było…A drugi z kandydatów chwalił się zbudowanymi drogami, tylko zapomniał powiedzieć, że bez burmistrzów, wójtów, starostów nic by nie zrobił sam, chyba, że ma doświadczenie w wylewaniu asfaltu…Nie dziwię się, że wicemarszałka poparło zaledwie 23 128 tys. wyborców. Lepsze wyniki osiągnęli posłowie z PO (poseł Zbigniew Rynasiewicz – 27 510, posłanka Krystyna Skowrońska – 25 174), nie wspominając o znakomitych rezultatach i poparciu senator Alicji Zając (63 552) czy mecenasie Andrzeju Matusiewiczu z Przemyśla (72 861). I kto tutaj powinien być szefem? Chyba jasne! Najwyższy czas zmienić kierownictwo, bo jego otoczenie jest beznadziejne! Potrzeba nowego ducha i nowej siły, aby wygrywać z klasą.
Ja też nie oddałbym głosu na wicemarszałka. Gdybym miał wybór, to oczywiście poparłbym posła Mieczysława Golbę. I nie żałowałbym tego, bo poseł Ziemi Jarosławskiej w wielkim stylu znalazł się w gronie zwycięzców. Z wynikiem 12 332 głosów poparcia jest w trójce najbardziej rozpoznawalnych polityków (posłów) w okręgu krośnieńsko-przemyskim. W Jarosławiu z zdecydowanie wygrał z wicemarszałkiem Sejmu (Golba zdobył 8 598 głosów, a Kuchciński zaledwie 1 964). Przeprowadzając merytoryczną i znakomitą kampanię wyborczą nie dał też szans pozostałym politykom PiS, PO, PSL i SLD.
To wyraźny znak, że wicemarszałek Sejmu swoje pięć minut ma już za sobą. Takiego wyniku można było spodziewać się, gdyż wicemarszałek niczym nie zachwyca, nie umie zjednywać wyborców. Na dodatek ma kilku konkurentów, którzy odebrali mu głosy. Stało się tak w Krośnie i powiecie bieszczadzkim, gdzie Kuchciński uzyskał zaledwie po kilkaset głosów.
Natomiast bardzo dobry wynik w wyborach do Senatu uzyskał mecenas Andrzej Matusiewicz. Zasiądzie on w Senacie, gdzie potrzebni są ludzie kompetentni, znający polskie ustawodawstwo, prawnicy z wieloletnim doświadczeniem. Do takich osób z pewnością należy mecenas Andrzej Matusiewicz. Jest on dobrze rozpoznawalnym politykiem, darzonym ogromnym zaufaniem.
W gronie przyszłych podkarpackich senatorów będzie także wspomniana Alicja Zając, wdowa po tragicznie zmarłym wicemarszałku Stanisławie Zającu, Kazimierz Jaworski (69 484), który wygrał wybory z Tadeuszem Ferencem, Janina Sagatowska (50 185) i Władysław Ortyl (82 425). Podkarpacie ma bardzo silną i kompetentną reprezentację w Senacie. To bardzo mocny skład i z tego powinniśmy być dumni. Mieszkańcy naprawdę dokonali trafnego wyboru.
Jednym z najbardziej udanych wyborów mieszkańców Podkarpacia jest Bogdan Rzońca, były marszałek i wicemarszałek województwa podkarpackiego, a obecnie Radny Sejmiku Województwa Podkarpackiego. To znakomity przykład dobrego i wytrawnego polityka, a przede wszystkim mądrego. Zdobyte w samorządzie doświadczenie wykorzysta w pracy parlamentarnej.
Tak trzymać Panie i Panowie Senatorowie i Posłowie. Gratuluję Wam znakomitych wyników. Jestem pełen podziwu dla Waszej pracy! Nie ma mam tutaj na uwadze posła Stanisława Ożoga i wicemarszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. O chyba jest jasne i oczywiste. Im niczego nie gratuluję. Będę robił wszystko, aby jak najprędzej zeszli ze sceny politycznej do swoich codziennych obowiązków. Budownictwo i ogrodnictwo dziś jest w modzie, a można też zając się wypasem bydła lub owiec na połoninach …
Adam Kulczycki
Redaktor Naczelny
Gazety Parlamentarnej
www.gazetaparlamentarna.pl