Zapewne część z Szanownych Czytelników kojarzy taki zespół jak Pink Floyd (nawiasem mówiąc – jeden z moich ulubionych zespołów). Klasyka rocka. Co ma z nimi wspólnego Marcin Wolski? Fryzurę. Nie kupiliście? Nic dziwnego, ja też. Pink Floyd ma w swoim dorobku między innymi koncertowy album „Pulse”, wydany nie tylko w wersji audio, ale też wideo. Nagrania koncertowe, które wbijają w podłogę. Kapitalne połączenie muzyki, tekstu, światła i obrazu. Dla mnie – mistrzostwo wszechświata. No dobrze, a gdzie tu Marcin Wolski?, zapyta dociekliwy Czytelnik, który przebrnął przez tytuł i lead. Właśnie do niego doszliśmy.
Mam pewien problem z Marcinem Wolskim. To świetny pisarz, satyryk i felietonista. Ale jako prowadzący program „W tyle wizji” momentami deko mnie wkur… Wolę oglądać Panią Magdalenę Ogórek z Rafałem Ziemkiewiczem. Poziom taki, że pionowe korytarze prostuje.
Marcin Wolski zrealizował tradycyjną szopkę noworoczną. Od lat tego badziewia nie oglądałem. Jeszcze w PRL – u czy w latach 90 – tych dawało się to oglądać. Potem dałem sobie spokój i dziś nie pamiętam – czy tak mnie wnerwiała nachalna propaganda, czy też szopki nie było.
Tym razem – była. Dopiero dziś „Szopkę w muzeum” obejrzałem i stwierdzam – to arcydzieło. Ignoranci / skończone nieuki krytykują, bo nie rozumieją przekazu. Ja się setnie ubawiłem. Klasyka polskiej muzyki (no dobra, kawałek disco polo też rozpoznałem, przyznaję to niechętnie) w połączeniu z klasyką malarstwa, nieco przerobionego, plus teksty, to potrójna satyra, a w rezultacie – potrójna przyjemność. Lubię łamigłówki, lubię rozszyfrowywać wielopoziomowe podteksty, a to właśnie się Marcinowi Wolskiemu udało. I to po mistrzowsku – wszyscy po chrześcijańsku sprawiedliwie zostali obdzieleni.
Rzecz jasna rzęsiste brawa należą się aktorom. A krytykom – ogolić jaja i do przedszkola, jak się mawiało na mojej rodzinnej Pradze.
Szalom!
Michał Nawrocki
Jeden komentarz