Tymczasem nowy styl nie wymaga już żadnego uzupełniania botoksami, bo wszystko jest na widoku i każdy będzie mógł sobie wybierać wedle uznania. „Jeden malinę, drugi cytrynę uważa – niedzielny klient” – powiada poeta. Jestem pewien, że tylko patrzeć, jak w Salonie wytworzy się kolejny snobizm. Kolejny, bo – jak pamiętamy – najpierw był snobizm na molestowanie, najlepiej przez księdza – i dama która nie była w dzieciństwie molestowana ani przez księdza, ani choćby przez wujka, nie miała po co pokazywać się w dobrym towarzystwie. Ale molestowanie, to jednak tylko molestowanie, więc wkrótce zapanował snobizm na gwałt. Któraż ze sławnych pań nie była zgwałcona, przynajmniej raz w życiu? Nie mówię o rekordzistkach, które gwałcono wielokrotnie i zbiorowo, niczym Bonżę ze słynnego poematu Janusza Szpotańskiego „Bania w Paryżu” – jak wiadomo Bonżę, która tak naprawdę nazywała się Zosia, trzystukrotnie zgwałciła w młodości sotnia Kozaków, od czego odczuwała ona nieustanny głód seksualny, z którego wyzwolił ją dopiero sierżant Służby Bezpieczeństwa Tadeusz Suwała, dzięki czemu udaremniony został zbrodniczy festiwal „Cichego Donu” we Francji, którą Sowieci pragnęli w ten sposób politycznie zdestabilizować. Już choćby na tym przykładzie widać, jak wielka polityka splata się z seksem. Ale seks, jak wiadomo, często pozostawia po sobie niepożądane następstwa, toteż wkrótce narodził się snobizm na aborcje. Ambitne damy, jedna przez drugą, przechwalały się, ile to aborcji sobie zrobiły – oczywiście nie same, tylko angażując pierwszorzędnych fachowców – być może nawet tych samych, którzy wcześniej zapładniali je za pomocą szklanki – bo i z takim snobizmem zetknęliśmy się w naszym nieszczęśliwym kraju: „Mój syn urodził się z plemnika Rodryga Podkowy z pierwszej wyprawy krzyżowej, a z czego twój, ty pudernico, pozłacana kobielo żebracza?” No a teraz te wargi – jeśli również z zarostem, to tylko patrzeć, jak pojawią się panie z zawadiacko podkręconymi wąsami, niczym u słynnego „stylisty”, pana Jacykowa, co to wraz z panią Horodyńską w stacji telewizyjnej TVN, którą podejrzewam o niebezpiecznie związki z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, uczy wytworne damy, jak mają się ubierać, no i oczywiście – rozbierać. W ten sposób rzeczywistość wyjdzie naprzeciw ideologii gender, według której różnice płci mają charakter umowny, a porzekadło: gdyby babcia miała wąsy… całkowicie utraci swój dotychczasowy sens.
Tymczasem, kiedy w internetowych portalach aż wrze od tych rewelacji, nadszedł Dzień Judaizmu, a jakby tego było za mało, to jeszcze pan prezydent Andrzej Duda wraz z małżonką – jak odnotowały niezależne media głównego nurtu – „Agatą Kornhauser-Dudą”, właśnie złożył wizytę w Izraelu. Po co tam pojechał, skoro całkiem niedawno przebywał tam z pielgrzymką ad limina prawie cały rząd pani premier Beaty Szydło – trudno zgadnąć – ale co tu zgadywać; jak jest rozkaz, to trzeba jechać, czy się to komuś podoba, czy nie. Pewne światło na przyczyny tej wizyty i związane z nią oczekiwania strony żydowskiej rzuciła gazeta „The Jerusalem Post” pisząc: „Jeśli nie teraz, to kiedy? Ofiary Holokaustu oczekują pańskiej pomocy w sprawie roszczeń!” Bóg jeden wie, ile będzie Polskę kosztowało nie tylko wciśnięcie hamulca, dzięki czemu antykaczyński „pucz”, zaplanowany w Polsce przez BND z udziałem starych kiejkutów i rzeszy konfidentów, zarówno spośród Umiłowanych Przywódców, Komitetu Obrony Demokracji, Obywateli RP i niezrzeszonych, spalił na panewce, ale i krzepiąca „rotacyjna” obecność amerykańskiej ciężkiej brygady z dowództwem w Żaganiu. Dotychczas pan prezydent Duda wymigiwał się zapalaniem chanukowych świeczek w swoim pałacu, ale tym razem może to nie wystarczyć, podobnie jak Order Orła Białego dla pana doktora Szewacha Weissa. Pan dr Weiss opowiada się za realizacją przez Polskę żydowskich roszczeń majątkowych, a mimo to cieszy się reputacją „wielkiego przyjaciela Polski”. Ciekaw jestem, czego jeszcze mógłby od naszego nieszczęśliwego kraju zażądać jakiś nasz wróg? Inna sprawa, że gdyby nie Amerykanie, to kto wie, czy w Żaganiu nie usadowiłaby się jakaś niemiecka brygada pancerna, zwłaszcza gdyby rzeczywiście doszło do realizacji ujawnionych jeszcze latem ubiegłego roku zamiarów utworzenia „europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO” – ale skoro już Polska udostępnia Amerykanom swoje terytorium dla potrzeb globalnej rozgrywki USA z Moskalikami, to nie powinna przecież dopłacać do interesu, tylko uzyskać wynagrodzenie co najmniej w dwóch postaciach: solennej obietnicy rządu USA, że nie będzie na Polskę wywierał żadnych nacisków w sprawie realizacji żydowskich roszczeń majątkowych, a po drugie – że Polska, jako państwo frontowe, będzie przez Stany Zjednoczone traktowana tak samo, jak inne państwo frontowe, czyli Izrael, co powinno przełożyć się na finansową kroplówkę w wysokości 4 mld dolarów rocznie na modernizację i dozbrojenie naszej niezwyciężonej armii – zwłaszcza z wykorzystaniem polskiego przemysłu zbrojeniowego oraz na udogodnienia wojskowe podobne do tych, z jakich korzysta Izrael. Powtarzam to publicznie już od co najmniej trzech lat, ale judeochrześcijański portal „Fronda” zauważył to dopiero 16 stycznia, kiedy wystąpiłem w TV „Republika” i nie tylko po raz kolejny uznał mnie za „propagandzistę Putina”, ale też retorycznie zapytał, kto wpuścił mnie do tamtejszego sanktuarium. Najwyraźniej judeochrześcijański portal „Fronda” uważa, że Polska powinna Żydom dopłacać w zmian za radosny przywilej zostania amerykańskim dywersantem na Europę Wschodnią. Takie stanowisko można wytłumaczyć tylko jurgieltem otrzymywanym od starego żydowskiego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa, udziałowca spółki „Agora”. Czyżby grandziarz podkupił też pana Tadeusza Grzesika z „Frondy”? Ładny interes!
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 24 stycznia 2017
2 komentarz