Artykuły redakcyjne
Like

Jak było w 2016 roku?

16/01/2017
772 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Jak było w 2016 roku?

Wstępna informacja na temat naszych osiągnięć w 2016 roku jest bardzo lakoniczna i właściwie ogranicza się do zademonstrowania, że przyrost PKB wyniósł 2,8 % w odróżnieniu od 2015 roku, w którym było 3,5 %.

Komuś najwyraźniej śpieszyło się z podaniem wiadomości, że za poprzedniego rządu lepiej nam przyrastało.

Pomijam fakt, że liczenie PKB wg obowiązujących w UE zasad jest zajęciem dość kontrowersyjnym, zręczny manipulant potrafi zawsze wyliczyć wskaźniki wg zamówienia zleceniodawcy. Mamy w tym względzie bogate doświadczenia jeszcze z PRL. Przed wojną GUS podawał dane na temat produkcji materialnej, co ograniczało możliwość manewru, ale zubożało rzeczywisty dorobek.

Można zatem posłużyć się PKB, ale dobrze byłoby skonfrontować z realnymi danymi w odniesieniu do przynajmniej najważniejszych działów gospodarki.

0


Tego niestety nie mamy, chociaż podano, że wyprodukowaliśmy w ubiegłym roku 660 tys. samochodów, czyli o 18 tys. więcej niż w poprzednim roku.
Nie są to dane imponujące, tym bardziej, że malutka Słowacja wyprodukowała ich ponad milion. Niezależnie od tego, że „wyprodukowaliśmy” to jest sporo na wyrost, po prostu wyprodukowały je ulokowane w Polsce obce fabryki i nasz udział ograniczał się do wykonawczej robocizny.
Ponadto nie my mieliśmy wpływ na ilość wyprodukowanych samochodów, przynajmniej osobowych, decydowały o tym zagraniczne władze ulokowanych w Polsce zakładów.
Decyzje te najwyraźniej nie były dla Polski przychylne, bowiem przed paru laty mimo mniejszego potencjału wyprodukowano w Polsce ponad 800 tys. samochodów osobowych. Ogólny spadek produkcji w następnych latach został ostatnio z nadwyżką nadrobiony z wyjątkiem Polski.
Może to oznaczać tylko jedno: – traktowanie lokalizacji produkcji samochodów w Polsce, jako miejsca rezerwowego.
Inną sprawą jest fakt, że Polska jest jednym z najmniejszych rynków zbytu dla nowych samochodów. Polacy kupują mniej nowych samochodów niż zbankrutowani Grecy, w kraju o niemal czterokrotnie mniejszym zaludnieniu.
Jest to jeszcze jeden dowód na poziom naszych zarobków, ale przecież przed paru laty nie było lepiej i producenci doskonale wiedzą, że samochody wyprodukowane w Polsce są przeznaczone na eksport, podobnie jak w Słowacji czy nawet Czechach.
Drugą wiadomością, którą szybciutko rozpowszechniono jest wzrost zadłużenia publicznego do biliona złotych. Ze względu na fakt, że na koniec 2015 roku wynosiło ono 850 mld zł. przyrost jest bardzo wysoki – 150 mld zł. Nie wyjaśniono tylko skąd bierze się ta kwota, bo niewykluczone, że znaczny udział ma podwyższenie kursu dolara.
Sprawa jest znacznie poważniejsza niż awantury poselskich dywersantów, wymagane jest bezwzględnie dokładniejsze rozliczenie polskiego zadłużenia wraz z przedstawieniem projektu w odniesieniu do dalszej perspektywy.
Epatowanie bezwzględną wielkością długu jest zabiegiem dość prymitywnym z pewnością niegodnym zajęcia osoby obdarzonej tytułem profesorskim.
W relacji do PKB, którą tak lubią posługiwać się „nowocześni” ekonomiści to zaledwie 54 %. Jeżeli porównamy z największymi potęgami gospodarczymi świata to Stany Zjednoczone i Niemcy mają ponad 100 %, a Japonia ponad 150 %.
Problem polega nie na wysokości bezwzględnej, ale na zdolności obsługi. Gierek miał „tylko” około 30 mld. długu, ale PRL nie był w stanie nawet tego obsłużyć, a Japonia i inni najwięksi dłużnicy nie mają takich zmartwień.
Dla Polski najważniejsze jest uzyskanie wpływu z obrotów zagranicznych pozwalających na obsługę kredytu bez strat związanych z niekorzystnymi notowaniami jak to ma miejsce obecnie.
Z drugiej strony tańsza złotówka ułatwia intensyfikację eksportu i pozyskanie środków na obsługę zagranicznej części długu.
Odrębną sprawą jest sposób liczenia zadłużenia państwa, bo podobnie jak PKB można i w tym przypadku żonglować danymi. Dla jasności zagadnienia należałoby w tej sprawie dokonać międzynarodowego porozumienia.
Mam pretensję do rządu, że nie zdobył się na lakoniczną, ale rzetelną informację o stanie polskich spraw w 2016 roku. Trzeba przede wszystkim skutecznie potrząsnąć GUS’em, który rozzuchwalony swoją rolą tuby poprzednich rządów popadł w stan skostnienia i lenistwa, o czym wielokrotnie pisałem.
Społeczeństwo, a właściwie cały naród ma prawo wiedzieć jak najszybciej, co istotnego się dzieje, a tymczasem oddano w tym względzie walkowerem prawo pierwszeństwa przeciwnikowi, który wykorzystał je na tyle na ile to mu odpowiadało.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758