Kilka dni temu rozpoczął się nowy rok. To czas, gdy formułuje się plany i marzenia związane z tym okresem. Są w Polsce setki tysięcy ludzi poszkodowanych przez błędne, a nierzadko i przestępcze działania funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, a także wadliwy system prawny. Zapytałam kilka rażąco skrzywdzonych osób czego życzą Ministrowi Sprawiedliwości i sobie w 2017 roku.
W Sejmie walka o mównicę, a sprawiedliwości, jak nie było, tak nie ma. Czy zamiast niej będziemy mieć „kolorową rewolucję”? Poniżej mój ostatni artykuł w „Obywatelskiej”.
Jednym z bohaterów tekstu jest bloger „3Obiegu”, piszący pod nickiem Godny Ojciec.
Rodzina Olewników pragnie rzeczywistych gwarancji prawnych sprawiedliwości
Rodzina uprowadzonego, okrutnie przetrzymywanego i zabitego Krzysztofa Olewnika nadal nie doczekała się prawdy i sprawiedliwości mimo ogromnego nagłośnienia sprawy i zbadania wielu jej aspektów przez Komisję Sejmową.
Komisja śledcza, powołana w lutym 2009 roku udowodniła wiele bulwersujących faktów, jak „opieszałość, błędy, lekkomyślność i brak kompetencji prowadzących postępowania karne, co przyczyniło się do niewykrycia sprawców uprowadzenia, a w konsekwencji do nieuzasadnionego i niewyobrażalnego cierpienia jakiego doświadczył porwany, a także do jego zamordowania”. Sformułowano tezę „o celowym, umyślnym działaniu funkcjonariuszy publicznych w zacieraniu śladów, niszczeniu dowodów, tworzeniu fałszywych wersji śledczych, tym samym o współdziałaniu niektórych z nich z grupą przestępczą porywaczy”, co miało być zweryfikowane przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku.
Prokuratorzy skierowali akty oskarżenia: do Sądu Okręgowego w Elblągu przeciwko biegłym z Laboratorium Komendy Wojewódzkiej Policji (KWP) w Olsztynie (proces w toku, w jego trakcie zaginęły akta) oraz do Sądu Okręgowego w Płocku przeciwko byłym funkcjonariuszom KWP w Radomiu. Policjanci zostali uniewinnieni, a wątki niedopełnienia obowiązków służbowych przez prokuratorów i innych śledczych zostały umorzone (sic!).
Śledztwo zmierzające do ustalenia rzeczywistego przebiegu zdarzeń i niebudzącego wątpliwości stanu faktycznego do dzisiaj nie jest zakończone. Dziennikarze komentują, że sprawa jest powoli „zakopywana”.
Co na to wszystko mówi rodzina zamordowanego? Ojciec Krzysztofa, Włodzimierz Olewnik, chciałby, aby społeczeństwo miało wpływ na realizację konstytucyjnej zasady równości obywateli wobec prawa i obowiązku szanowania ich godności przez funkcjonariuszy państwowych. Nie może być tak, aby nieudolni lub/i przestępczy funkcjonariusze nie ponosili żadnej odpowiedzialności za swoje czyny. Konieczne jest wydłużenie okresów przedawnienia ścigania i karalności przestępstw popełnionych przez funkcjonariuszy państwa, podwojenie kar za takie czyny oraz wprowadzenie zasady, iż za niekompetencję lub działanie w złej wierze tracą oni wszystkie przywileje, łącznie z emerytalnymi. Określenie nowych zasad ponoszenia odpowiedzialności przez funkcjonariuszy i zatrudniające ich instytucje powinno być ustalone w dialogu ze społeczeństwem, a nie tylko z prawnikami.
Skończyć z pretekstem rzekomej przemocy domowej
Pod pretekstem takiej przemocy rozwiązywanych jest tysiące małżeństw w Polsce, rozbijane są rodziny i przejmowane majątki.
Międzynarodowe badania porównawcze (Raport Agencji Praw Podstawowych UE) na temat przemocy wobec kobiet potwierdzają, że Polskę charakteryzuje najniższy w UE wskaźnik przemocy doświadczanej przez kobiety. Fałszywe tezy o masowej przemocy przyczyniają się w Polsce do rozbijania rodzin na coraz większą skalę. Dotyczy to zarówno pochopnego udzielania rozwodów przez sądy, jak i zagrożenia odbieraniem dzieci.
Dzieje się tak, mimo iż art. 18 Konstytucji RP, stanowi, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Przepis ten nakazuje podejmowanie przez państwo takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami.
Pan Lech Galik, architekt, o mało nie utracił dwóch córek, gdy został 3 lata temu pomówiony przez pracowników skierniewickiego MOPR o przemoc wobec własnych dzieci. Gdy zażądał przedstawienia dowodów, okazało się, że istnieją tylko niezweryfikowane donosy tzw. „życzliwych”. Gdy poskarżył się do władz miasta, wytoczono mu proces o znieważenie funkcjonariuszy, naruszenie nietykalności cielesnej i grożenie im. Postępowanie cywilne nie wykazało, iżby dzieci były krzywdzone, wręcz przeciwnie kuratorzy stwierdzili, iż ojciec ma bardzo dobry kontakt z córkami, dba o ich rozwój intelektualny i emocjonalny, a dzieci są zadbane, radosne, pogodne. Mimo bezpodstawności podejrzeń MOPR i niezasadnego naruszenia przez funkcjonariuszy prywatności mieszkania, architekt został w pierwszej instancji skazany. Pan Lech Galik ma nadzieję na uchylenie niesprawiedliwego wyroku, a ponadto życzyłby sobie, aby skargi wnoszone w trybie administracyjnym na urzędników państwowych nie skutkowały odwetowymi działaniami z ich strony przeciwko skarżącym. Chciałby, aby funkcjonariusze rozumieli, iż każdy obywatel Polski ma prawo do złożenia skargi administracyjnej i że taka skarga to nie jest osobista obelga, tylko cywilizowane narzędzie doskonalenia państwowych procedur.
Spółdzielnia, komornicy, sądy, czyli huzia na pana Mariana
Inny dramatyczny przypadek skupiający w sobie błędną politykę sądownictwa w sprawach rodzinnych, to los pana Mariana Karwackiego, poznańskiego poety, piszącego pod pseudonimem Marych z Chwaliszewa, byłego przedsiębiorcy.
Poeta pracował od 16 roku życia. Bystry i pracowity awansował i świetnie zarabiał. Konflikt z sekretarzem partii uniemożliwił mu uzyskanie skierowania na studia. W 1978 roku otworzył prywatną firmę transportową Prowadził ją kilkanaście lat i bardzo dobrze sobie radził. Dostał mieszkanie, założył rodzinę, na świat przyszły 2 córki. Kupił 2 działki budowlane w dobrej dzielnicy Poznania, rozpoczął budowę domu.
Niestety, w 1990 r. uległ poważnemu wypadkowi na budowie. Nie był w stanie sam prowadzić firmy, a dodatkowo, na mocy ówczesnych przepisów przysługiwała mu tylko niepłatna renta. Dopiero w kilka lat później dostał skromną rentę inwalidzką. Musiał zawiesić działalność gospodarczą. Jako człowiek pracowity i zaradny postanowił przetrwać trudny okres, zaczął zbierać puszki i butelki. W tych okolicznościach żona wyrzuciła go z jego własnego mieszkania. Starania o jego odzyskanie trwały prawie 10 lat. Prokuratura odmawiała pomocy, oceniała szkodliwość wyrzucenia człowieka na ulicę, jako ,,znikomą”. Małżeństwo zakończyło się rozwodem. W 2001 roku Karwacki trafił na 9 miesięcy do aresztu za zniesławienie prokurator, której stanowisko w sprawie niewpuszczania go do własnego lokum opisał na plakatach i rozwieszał na przystankach. Areszt ostatecznie uznano za niezasadny.
Karwacki odzyskał mieszkanie z długami pozostawionymi przez byłą żonę. Same odsetki wyniosły ponad 30 tys. zł. Spółdzielnia zobowiązała się, że jeśli spłaci dług główny i nie będzie zalegał z bieżącymi płatnościami, umorzy zaległe odsetki. Karwacki wywiązał się z umowy, Spółdzielnia – nie. Pod koniec 2013 roku zostało wydane orzeczenie dotyczące podziału majątku pomiędzy rozwiedzionymi małżonkami. Nieruchomość z niezakończoną budową przyznano Karwackiemu z obowiązkiem spłaty żony. Odmówił on przyjęcia przyznanego mu majątku. Zwracał uwagę, że w postępowaniu o podział nieruchomość wyceniono na kwotę 320 tysięcy złotych, ale w postępowaniu komorniczym z tej nieruchomości już tylko na kwotę 170 tysięcy. Podnosił, że sąd nie uwzględnił jego wniosku o spłacenie żony w dłuższym okresie czasu, że ciągle pokrywa długi przez nią spowodowane, że ma 70 lat, bardzo niską emeryturę i jest schorowany.
W 2015 r. Spółdzielnia wszczęła przeciwko Karwackiemu postępowanie egzekucyjne z jego mieszkania. Do postępowania przyłączyła się była żona. Licytacja zakończyła się prawomocnym przybiciem. Karwacki po raz drugi trafił na bruk. Postanowił walczyć z systemem spółdzielczym. Złożył do Ministra zawiadomienie o przestępstwie. Podał, iż ustalił, iż Spółdzielnia wprowadziła w błąd jego, komornika oraz licytanta. Po sprawdzeniu dokumentów okazało się bowiem, iż w 1982 roku sprzedano Karwackiemu nieistniejące spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. W tym czasie Spółdzielnia nie była właścicielem gruntu, na którym stoi budynek, a zatem nie była też właścicielem budynku, ani też lokali w nim wyodrębnionych. Nie była też inwestorem tego budynku ani nie nabyła go od Wojewody. Co zatem sprzedawała? Karwacki żąda odszkodowania z tytułu pokrycia przez niego pełnego kosztu budowy zajmowanego lokalu i nie otrzymania jego własności w sposób prawnie właściwy, a nadto ustalenia, kto w fikcyjny sposób ustanowił spółdzielcze własnościowe prawo do tegoż lokalu. Kto na tym skorzystał i z jakich powodów?
———————————-
Faworyzowano bezpodstawne, oszukańcze roszczenia, rozbijano rodziny, honorowano fałszywe zeznania i opinie biegłych, stwarzano źródła nienależnych dochodów m.in. dla zarządów spółdzielni przejmujących cudzą własność prawem kaduka, komorników egzekwujących fikcyjne długi, sądów zasądzających wątpliwe grzywny, itp., etc., etc.
Na straży tego bezprawia stali prokuratorzy, sędziowie, policjanci nie ponoszący za błędy żadnej odpowiedzialności, która zresztą nawet nominalnie szybko się przedawniała.
Janusz Górzyński, przedsiębiorca, przez ponad 15 lat prześladowany przez wymiar sprawiedliwości, działający w interesie jego konkurentów biznesowych (powiązanych z prokuraturą i służbami), życzy Ministrowi jeszcze więcej odwagi i determinacji w walce z układem. Twardo mówi, że najwyższy już czas, by osadzić w więzieniach skorumpowanych sędziów i prokuratorów oraz policjantów-kryminalistów tworzących zorganizowane grupy mafijno-bandyckie. Przestępstwa funkcjonariuszy nie mogą się przedawniać, a sędziowie nie mogą orzekać we własnych sprawach. Niekompetentni muszą odejść.
Potrzebna jest reforma ustrojowa, by osadzić system prawny na fundamencie wartości trwałych i niezmiennych, podporządkowanych prawu naturalnemu. Pozytywizm prawniczy się nie sprawdził. Rodzi on chaos i niesprawiedliwość, którego polskie społeczeństwo ma już dosyć.
2 komentarz