Dywersja wg XIX-wiecznego filozofa Artura Schopenhauera jest jednym z nielojalnych forteli erystycznych. Jej lapidarną i doskonałą zarazem kwintesencją jest stare polskie porzekadło: dziad o niebie, a baba o chlebie.
Widząc, że zaczynamy przegrywać, rozpoczynamy mówić zupełnie o czymś innym, jak gdyby to było argumentem przeciwnym – tak pisał filozof.
To jednak w dyskusji prowadzonej pomiędzy ludźmi. Dla współczesnych takie określenie dywersji będzie zbyt mało przydatne. Niestety, żyjemy w czasach, gdzie gros spraw rozgrywa się pomiędzy społeczeństwem (teoretycznym tylko suwerenem) a układem zarządzającym (państwem, organizacją międzynarodową, wielką korporacją itp.). Świadomie wywoływany „temat zastępczy”, mający odciągnąć uwagę tłumu od jakiegoś zjawiska bądź też wygasić emocje z nim związane.
Ba, umiejętne podawanie „tematu zastępczego” może również skierować społeczeństwo na określoną orbitę iluzji, pożądanych przez układ zarządzający (kierujący).
Postulowałbym więc powołanie nowego terminu – dywersja społeczna rozumiana jako taktyka zmierzająca do odwrócenia uwagi społeczeństwa od istotnych zjawisk. Przy czym nasilenie jej może wywołać również efekt skupienia się wokół zagrożonej władzy lub też spowodować spadek jej popularności.
Popatrzmy, co dzieje się w Polsce.
Pomińmy „czarne” i różowe” marsze, bo to należy odłożyć na półkę z napisem folklor.
Pomińmy też KOD, marginalizujący się na własne życzenie.
Co innego bowiem wydaje się być istotnym dążeniem do odciągnięcia naszej uwagi.
Oto przykład.
Zupełnie na poważnie rozpowszechniane jest na facebooku rzekome przemówienie Siergieja W. Ławrowa skierowane do Polaków.
Rzecz jasna nigdy słów takich nie wyrzekł.
Jednak straszenie wojną ma miejsce w rzeczywistości.
Tym razem przybiera jak najbardziej realną postać.
Były komandos, oficer kontrwywiadu wojskowego w 1bsz w Dziwnowie /Polska/, kpt. Michał Jarzyński ostrzega Polaków i Rosjan przed możliwą prowokacją służb USA i Izraela zmierzającą do zainicjowania konfliktu zbrojnego między Polską i Rosją.
W środę, mijającego właśnie tygodnia, wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński zapytany o powody utrzymującego się zawieszenia MRG odpowiedział, że nie może ujawnić wszystkiego, o czym „raportują polskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo”.
Skoro Zieliński nie może ujawnić wszystkiego, o czym „raportują polskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo” /czytaj: niebezpieczeństwo/ ja to zrobię /nie wiąże mnie tajemnica państwowa/.
Jako były ekspert kontrwywiadu wojskowego ds. walki z dywersją, w tym dywersją ideologiczną / współczesna wojna informacyjna/ oraz były oficer kontrwywiadu wojskowego 1 batalionu szturmowego w Dziwnowie, kontrwywiadowczo odpowiedzialny za komandosów tej jednostki przeznaczonych do prowadzenia działań na głębokich tyłach wroga oceniam, iż ta sztucznie utrzymywana sytuacja na granicy z obwodem kaliningradzkim, wskazywałaby, że właśnie w tym miejscu przygotowywana jest przez służby specjalne CIA/Mossad operacja specjalna przeciwko Rosji mająca na celu wciągnięcia ją do wojny z Polską poprzez prowokację – co symptomatyczne i bardzo niebezpieczne, przez bezkarnie buszujące w Polsce, przy cichym przyzwoleniu polskich władz i ich agentury umieszczonej w najwyższych konstytucyjnych organach władzy w Polsce.
’
Mało?
’
Rosja szykuje się na wielką wojnę – ocenia znany rosyjski analityk wojskowy Paweł Felgenhauer. Jego zdaniem zaangażowanie Rosji w Syrii oraz napięcie między Moskwą a Ankarą grożą wybuchem poważnego konfliktu, a nawet ogólnoeuropejskiej wojny, która rozpocznie się od wielkiego konfliktu na granicy Turcji z Syrią!
W Syrii wojska (prezydenta) Baszara el-Asada, wpierane przez rosyjskie siły powietrzne, posuwają się konsekwentnie w kierunku granicy z Turcją. Siłom rządowym nie udało się jeszcze podbić Aleppo; „aby wziąć to miasto siłą, trzeba je zrównać z ziemią. Szykuje się więc długa blokada Aleppo” – pisze Felgenhauer na ukraińskim portalu „Nowoje Wremja”.
http://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/analityk-bedzie-kolejna-wojna-swiatowa-zacznie-ja-rosja/l4kngdw
Ba, są tacy, którzy pragną protestować. Publicznie.
’
’
Do wzoru plakatu dodają instrukcję.
Wydrukować na formacie A0 przykleić na tekturową albo drewnianą listwę i poprzybijać do słupów,drzew i drzwi gdy będzie się zbliżał amerykański kontyngent, który ma nas bronić przed rzekomą „Rosyjską” agresją której niema.
(pisownia oryginalna)
Tymczasem póki co najbardziej fachowy z wypowiadających się publicznie n/t III wś emerytowany pułkownik kontrwywiadu (czy jak to się tam nazywa) Piotr Wroński uważa, że wojny jądrowej nie będzie.
’
– Czytałem wiele artykułów, ekspertyz znawców wojskowych, emerytowanych generałów amerykańskich, że stoimy w progu III wojny światowej. Gdy przyjdzie taka wojna to technologia wojskowa jest na tak wysokim poziomie, że nawet jej nie zauważymy. Obie strony prężą teraz muskuły. Rosjanie chcą pokazać, jacy są mocni, ale robią to chyba dla samych siebie, ewentualnie dla Amerykanów – powiedział płk Wroński.
– Napięcie może być większe niż to związane z kryzysem kubańskim. Gdy te wielkie siły się zetrą, to mogą się spotkać na terenie trzeciego, niewiele znaczącego kraju. Teraz wojna jądrowa jest raczej niemożliwa – po co wojna jądrowa, niszcząca, po co zostawianie terenów, na który chce się wejść, a potem pozostawić je bezwartościowymi? – zauważył gość TV Republika.
http://telewizjarepublika.pl/plk-wronski-iii-wojny-swiatowej-nawet-nie-zauwazymy,39289.html
’
Historia wojen wydaje się potwierdzać słowa P. Wrońskiego. Przecież zastosowane podczas I wojny światowej gazy bojowe (pierwszeństwo należy do… Francuzów!) podczas II wojny leżały spokojnie w arsenale, choć III Rzesza miała ich prawie 200 razy więcej, niż wszystkie pozostałe kraje świata… razem.
Jednak obawa przed ich niszczycielską mocą była zbyt silna.
To samo dotyczy broni jądrowej zastosowanej przecież dwakroć podczas ostatniej światowej zawieruchy.
’
’
Zanim się zacznie wróg zdąży przeniknąć granice.
Na nic zatem zdadzą się nuklearne arsenały. Na nic okręty podwodne, których rakiety są w stanie obrócić Ziemię w perzynę, i to kilka razy nawet.
Jeśli bowiem wróg zaatakuje wewnątrz dużego miasta (Berlin? Paryż? Londyn? Moskwa?) to będą potrzebne siły policyjne.
Wyszkolone, ale wyposażone w konwencjonalna broń palną.
Oraz czołgi i transportery opancerzone, by wymusić na ludności przestrzeganie zakazu ruchu i ograniczeń wynikających z godziny policyjnej.
Ot, taki „stan wojenny”, jak za Jaruzelskiego w PRL.
Tymczasem armia francuska dysponuje czołgami w ilości zbyt małej, aby wymusić powyższe tylko w jednej dzielnicy Paryża.
Tak samo Niemcy, Hiszpania, Włochy.
Doktryna skuteczna wobec państw tzw. układu warszawskiego jest nieprzydatna w wojnie hybrydowej, z wrogiem znajdującym się na własnym terytorium.
Ale do niedawna wiodące w III RP media dalej swoje.
’
TVN24:
Nowy globalny konflikt, który do tej pory wydawał się niewyobrażalny, dzisiaj jest naprawdę możliwy. Wznowienie przez Putina konfrontacji z Zachodem jest szczególnie groźne dla Polski, która obawia się, że Rosja zacznie przekraczać czerwoną linię, jaką stanowi granica NATO, i zaatakuje państwa bałtyckie. Próbując zastraszyć Polskę i inne kraje zachodnie, Moskwa właśnie postawiła w Kaliningradzie rakiety typu Iskander, na których gotowa jest w każdej chwili umieścić głowice jądrowe.
Ostatnie dni przynoszą cały szereg incydentów, które namacalnie wskazują na nasilający się konflikt Rosji z Zachodem. W Stanach Zjednoczonych rząd i służby wywiadowcze głośno oskarżają Kreml o manipulowanie kampanią wyborczą poprzez włamywanie się rosyjskich hakerów na serwery Partii Demokratycznej i sztabu Hillary Clinton, której zwycięstwo w wyborach za miesiąc byłoby niekorzystne dla Rosji.
Wściekły na Amerykę Putin zerwał niedawno resztki współpracy z Waszyngtonem w dziedzinie rozbrojenia atomowego.(…)
Nie ma już mowy o współpracy dyplomatów rosyjskich i zachodnich w praktycznie żadnej dziedzinie, a na dodatek mnożą się przykłady niebezpiecznych incydentów z udziałem rosyjskiego lotnictwa. Samoloty rosyjskie wlatują niepostrzeżenie w przestrzeń powietrzną państw NATO oraz Szwecji i Finlandii, prowokując reakcję krajów zachodnich.
Iskrzy nawet między Paryżem a Moskwą, choć do tej pory Francja dosyć ostrożnie wypowiadała się o współpracy z Putinem w sprawach globalnych. Jednak kiedy w Syrii lotnictwo rosyjskie bez skrupułów obraca w ruiny cywilne dzielnice Aleppo, a dyplomaci Rosji nie dopuścili do uchwalenia rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie syryjskiego konfliktu, którą przygotował Paryż, Francuzi wpadli we wściekłość. Konsekwencją było odwołanie wizyty Putina w Paryżu. Moskwa poczuła się obrażona tym, że prezydent Francji Francois Hollande nie godził się na warunki rosyjskie i nie chciał pokazywać się z prezydentem Rosji w Pałacu Elizejskim, ale domagał się rozmowy o zbrodniach wojennych w Syrii.
Właśnie tam interesy wielkich mocarstw ścierają się dzisiaj najmocniej, i to Syria, a zwłaszcza miasto Aleppo może stać się współczesnym Sarajewem z 1914 r. (…)
http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/dawno-nie-bylo-tak-niebezpiecznie-jak-teraz,62,1327
’
Do grona straszących dołączyła nawet Gazeta Prawna. Tekstem autorstwa Andrzeja Godlewskiego (14.10.2016):
’
Wielu obserwatorów uważa, że obecna sytuacja międzynarodowa jest najbardziej poważna od czasu kryzysu kubańskiego w październiku 1962 r. Wówczas Związek Radziecki rozmieścił rakiety z ładunkami jądrowymi na Kubie, „pierwszym socjalistycznym kraju na półkuli zachodniej”. W ich zasięgu znalazły się niemal wszystkie amerykańskie metropolie. Amerykanie zarządzili wtedy blokadę wyspy i szykowali się do inwazji. Doszłoby wówczas do bezpośrednich starć z Armią Czerwoną, której flota kontynuowała transporty na Kubę. „Gdyby wojna wybuchła, to byłaby już inna niż pierwsza czy druga wojna światowa. Wówczas wielu Amerykanów nie słyszało wybuchów bomb czy eksplozji artyleryjskich pocisków. Tym razem sami ściągnęliby na siebie ogień. I byłby to ogień bomb termonuklearnych!” – tak sytuację opisywał później w swoich pamiętnikach Nikita Chruszczow, ówczesny przywódca ZSRR. Chruszczowa zaskoczyła wtedy postawa prezydenta USA Johna F. Kennedy’ego, którego wcześniej uważał za niezdolnego do podejmowania trudnych i ryzykownych decyzji. Jednak Kennedy gotów był wydać rozkaz ataku na Kubę, byle tylko zniszczyć radzieckie instalacje i oddalić zagrożenie od Ameryki. Ta determinacja sprawiła, że Chruszczow ustąpił. ZSRR wycofał rakiety, w zamian uzyskując gwarancje bezpieczeństwa dla rządów Fidela Castro na Kubie i wycofanie amerykańskich rakiet z Turcji, co akurat pozostało tajną częścią porozumienia. „Nasza pozycja była oczywista: nie chcemy wojny i zrobimy wszystko, by jej uniknąć, ale nie możemy jej się bać” – tak swoje credo opisywał później Nikita Chruszczow.
Podczas zimnej wojny mocarstwa wiedziały, że istnieją „cienkie czerwone linie”, których nie mogą przekroczyć. Posługując się tą logiką, udało się zachować równowagę strachu i uniknąć konfrontacji na wielką skalę. Ale czy dziś w światowej polityce możemy liczyć na taką racjonalność? Czy podstawą sukcesów Kremla nie jest to, że robi to, o czym nawet nie ważą się myśleć? W ocenie byłego analityka Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA (NSA) Johna Schindlera Władimir Putin zdaje sobie sprawę, że jego „okienko możliwości” się kończy. „Kampania przyjaznego Kremlowi Donalda Trumpa załamała się i za trzy miesiące Moskwa będzie miała do czynienia z gniewną Hillary Clinton, której wyborowi Kreml za wszelką cenę chciał przeszkodzić. Dlatego Putin musi działać właśnie teraz” – ocenia Schindler i radzi, by przygotować się na „wybuchową jesień”. Być może Amerykanin przesadza, ale świat, gdzie nie ma zaufania, a króluje wojenna retoryka i regularnie powtarzają się incydenty zbrojne, z pewnością nie jest bezpieczny. Zresztą na Kremlu dobrze wiedzą, co stało się z Nikitą Chruszczowem po tym, jak w 1962 r. ocalił światowy pokój – dwa lat później obalili go twardogłowi i do końca życia zamknęli w areszcie domowym.
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/984354,trzecia-wojna-swiatowa-coraz-bardziej-realna.html
’
Taka ofensywa medialna powoduje, że realnie nadciągające na Europę widmo jej islamizacji i zamienienia jej w Eurazję ginie w cieniu rzucanym przez hipotetyczne „grzyby atomowe”.
Co nie mniej istotne – narracja o grożącej nam „atomowej” III wojnie pozwala na wysuwanie oskarżeń pod adresem rządu RP, który to rzekomo kieruje nas w stronę konfliktu z Rosją.
Tymczasem nie tak dawno jeszcze te same środowiska oskarżały PiS o „kolaborację” z Putinem.
Ot,PSL na przykład.
’
’
’
’
’
Tak więc rząd PiS prze do wojny z Rosją, ale… w przypadku śmierci Jarosława Kaczyńskiego zamierza uciec do… Rosji.
Klasyk myśli PO-litycznej III RP wszak powiedział:
’
’
’
PiS dąży do wojny z Rosją, ale… w Rosji będzie szukał schronienia.
Absurdalność straszenia „wojną atomową” jest więc oczywista.
Jednak pamiętać należy, że po drugiej stronie nie stoją idioci, chociaż usilnie próbują nam to wmówić (patrz wypowiedzi Ryszarda Petru i jego babińca).
Czy ukryć chcą bezsilność wobec islamskiego podboju?
A może krach neomarksistowskiej koncepcji „społeczeństwa otwartego” lansowanej przez Sorosa?
16.10 2016