Bobowska władza publiczna jest chyba tak pewna zwycięstwa, że dopuściła się nawet ocenzurowania moich tekstów, które, w charakterze wydruków, przedstawiła sądeckiemu wymiarowi sprawiedliwości. Luki w prezentacji moich materiałów prasowych dotyczą nie tylko wyboru tekstów okazanych sądowi (z ponad 30 artykułów na temat dworu Długoszowskich okazano sądowi ledwie 11), ale także ukrycie wielu dokumentów urzędowych, które w pocie czoła inwentaryzowałem i ujawniałem na portalu „Gorlice i Okolice”. Wygląda to dość zabawnie, bo lejtmotywem pozwu jest odmieniana przez wszystkie przypadki moja rzekoma nierzetelność dziennikarska. Reprezentujący Gminę Bobowa burmistrz Wacław Ligęza udowadnia także w treści pozwu i to wielokrotnie, że ma kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem a logika wywodu tego pisma procesowego woła o pomstę do nieba. Krótko mówiąc strukturalna kompromitacja, ale nie ulega wątpliwości też, że w tym szaleństwie jest metoda. Prześladowanie wolnego słowa trwa i kolejne polowanie z nagonką rozpoczęte. III RP w całej swej ohydnej okazałości! Miłej lektury!