Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich chce utrzymać sędziowskie przywileje za wszelką cenę. Nawet za cenę wezwania pomocy z zagranicy.
– Byłam 3 września na Nadzwyczajnym Kongresie Sędziów Polskich w Pałacu Kultury w Warszawie. Nie będę pisać o smaczkach, nad którymi unosił się zapewne genius loci tego miejsca: o aplauzie na stojąco dla witanego przez organizatorów sędziego prof. Andrzeja Rzeplińskiego, o uchwałach podejmowanych w imieniu środowiska sędziowskiego przez nieumocowane prawnie zgromadzenie (czyli de facto przez wiec), o fladze unijnej – obok polskiej – powiewającej nad prezydium kongresu, o zakończeniu obrad odśpiewaniem „Ody do radości”, o atakach personalnych na Jarosława Kaczyńskiego, o kilkunastu zaledwie głosach niewyrażających poparcia dla uchwał kongresu, jak się wydaje, przygotowanych wcześniej i nie poddanych poważnym konsultacjom. Nie to jest ważne. W całym tym zgiełku umknęła rola gości kongresu – europejskich sędziów, będących, z zachowaniem proporcji, czymś na kształt dawnej międzynarodówki.
Kasta nietykalnych
Organizatorami tego sędziowskiego wiecu była Krajowa Rada Sądownictwa i cztery stowarzyszenia sędziowskie, wśród których najpoważniejszą rolę odgrywało Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”. Organizatorzy szczególnie gorąco witali: profesora Adama Strzembosza, „patronów” kongresu – prezes Sądu Najwyższgo prof. Małgorzatę Gersdorf i prezesa NSA prof. Marka Sadowskiego oraz obecnych i byłych prezesów Trybunału – prof. Andrzeja Rzeplińskiego i Stanisława Biernata, prof. Andrzeja Zolla, prof. Marka Safjana, Jerzego Stępnia, dr Bohdana Zdziennickiego.
Prominentni prelegenci w dość emocjonalny sposób wyrażali pogląd, że pojawiły się w Polsce poważne zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej, a jedynym gwarantem tejże są dotychczasowe rozwiązania ustrojowe, które – jeśli w ogóle wymagają zmiany – to ewentualnie tylko w kierunku jeszcze większego poszerzenia kompetencji samorządu sędziowskiego. Przy czym chodzi o wybór sędziów i nadzór nad sądami, które powinny, zdaniem mówców, przynależeć nieomal wyłącznie do korporacji sędziowskiej.
Ten punkt widzenia był też prezentowany przez gości zagranicznych i przedstawiany jako obiektywny, sprawdzony i modelowy, dający jedyną gwarancję, iż sądy będą „stały na straży prawa, demokracji i praw człowieka oraz możliwości kontroli władzy”. O jakie prawo i jakie prawa człowieka chodzi, nie definiowano.
Co ciekawe, w prezentacjach zupełnie pomijano anglosaski system sądowniczy, w którym kluczową rolę odgrywa parlament lub prezydent (USA), a także obywatele, wybierający swoich sędziów w głosowaniu. Może mieliśmy do czynienia z tak rażącą luką informacyjną tylko z tego powodu, że wśród gości sobotniego zjazdu sędziowskiego nie było żadnego Brytyjczyka? Jakie by jednak nie były przyczyny tego pominięcia, to o sędziach pokoju, ławach przysięgłych, Izbie Lordów i jej zadaniach sądowniczych, Lordzie Kanclerzu, komisjach konkursowych Judicial Appointments Commission (dokonujących wyboru kandydatów na sędziów), o wymogach, które muszą spełnić kandydaci, wyborach powszechnych sędziów w niektórych stanach USA i tym podobnych rozwiązaniach nikt na kongresie polskich sędziów nie mówił.
Zamiast tego rozważano, jak nie dopuścić do reform przygotowywanych przez polski rząd.
Bratnia pomoc
Najwięcej udzielał się były prezes Węgierskiego Sądu Najwyższego, przez 17 lat sędzia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz), András Baka, który instruował, jak nie dopuścić w Polsce do reformy sądownictwa podobnej do węgierskiej.
Węgrzy zmienili konstytucję, w której zamiast Sądu Najwyższego powołali tzw. Kurię, ograniczyli kompetencje Sądu Konstytucyjnego oraz obniżyli obowiązkowy wiek emerytalny sędziów z 70 do 62 lat. Baka krytykował przygotowywane zmiany przed ich wprowadzeniem. W tych okolicznościach wprowadzono wymóg, iż prezes Kurii musi posiadaćco najmniej pięcioletni staż pracy sędziego na Węgrzech, co wykluczyło Bakę – jako kilkunastoletniego sędziego w ETPCz – z grona potencjalnych kandydatów.
Baka poskarżył się do Strasburga i wygrał.W Warszawie zwracał uwagę, że w wyniku obniżenia wieku emerytalnego 287 węgierskich sędziów straciło pracę i mimo korzystnego dla nich orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) w Luksemburgu nie mogli już do niej wrócić, gdyż ich stanowiska zostały zajęte.
Baka zarzucał władzom węgierskim brak konsultacji zmian, dyskryminację niektórych sędziów, umniejszenie kompetencji organów samorządu sędziowskiego, centralizację władzy administracyjnej nad sądami i podążanie w innym kierunku, niż obowiązujący w Europie. Swoje przemówienie zakończył wezwaniem do polskich sędziów:Trwajcie zjednoczeni. Bądźcie twardzi.
Sędziowie ponad wszystkich
Kolejny mówca, norweski sędzia Nils Engstand, przewodniczący Rady Konsultacyjnej Sędziów Europejskich (organu doradczego Rady Europy), koncentrował się nas„ standartach niezawisłości sędziów i niezależności sądów”. Zaznaczył, że Rada została utworzona w celu wzmocnienia roli sędziów w Europie, w trosce o demokrację, prawa człowieka i rządy prawa.
Szczególne znaczenie ma – jego zdaniem – sposób powoływania sędziów. Engstand zaznaczył, że głowa państwa lub szef rządu mogą mieć uprawnienia do powoływania sędziów, w takim jednak przypadku muszą się oni stosować do rekomendacji niezależnej Rady Sądownictwa. Skonstatował, że zalecenia Rady Europy w tym względzie nie są jednak przestrzegane we wszystkich państwach Europy, nad czym ubolewał. Podkreślił, że niedopuszczalna jest praktyka, że głowa państwa lub szef rządu wydają decyzje o odmowie nominacji sędziowskich bez jakiegokolwiek uzasadnienia (jak ostatnio polski prezydent). To stwierdzenie zostało przyjęte przez słuchaczy burzą oklasków.
Kolejny prelegent, Niemiec Thomas Guddat, to wiceprezes MEDEL – Stowarzyszenia „Europejscy Sędziowie i Prokuratorzy dla Demokracji i Wolności” oraz prezes Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia Sędziów. Na początku wyraził opinię, że „w Polsce nastąpiły pewne zmiany, które mogą mieć negatywny wpływ na praworządność oraz status sądownictwa”, ,mając na myśli, jak to ujął: kryzys konstytucyjny, odmowę powołania sędziów przez prezydenta i planowaną reformę sądownictwa, szczególnie w tej części, która dotyczy nadzoru nad sądami i sędziami. W młodych demokracjach – wedle jego opinii – ma miejsce narastająca tendencja do osłabiania sądów konstytucyjnych oraz okaleczania gwarancji instytucjonalnych dla niezależnego sądownictwa, gdy tymczasem sądy konstytucyjne są w tych demokracjach niezbędne. Niemcy są tego przykładem. Np. to niemiecki sąd federalny narzucił sądom obowiązek stosowania orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ale w wielu krajach większości parlamentarne uznały, że sądy konstytucyjne stają na drodze do osiągania ich celów i zaczęły zadawać im ciosy.
Na zakończenie Guddat poruszył kwestię, że sędziowie podlegają nadzorowi i mogą być pociągani do odpowiedzialności. Chyba nikt mu nie powiedział, jaka jest praktyka w Polsce, gdzie sędziowie nie przyjmują nawet mandatów drogowych, wykorzystując immunitet.
Instytucje unijne reprezentowała też hiszpańska adwokat Nuria Diaz Abad, przewodniczącaEuropejskiej Sieci Rad Sądowniczych (ENCJ), do której należy ponadto Trybunał Sprawiedliwości.
ENCJ też jest „zaniepokojona sytuacją w Polsce”, głównie dlatego, że chociaż organy władzy mają prawo odmówić nominacji nowych sędziów, ale swoją decyzję muszą klarownie uzasadnić.
Wstydliwy problem zaufania
Głosy polskich sędziów w drugiej części kongresu w zasadzie dotyczyły przede wszystkim sędziowskich roszczeń do udziału w procesach decyzyjnych – głównie w procesie powoływania sędziów i reform sądownictwa – a w niewielkim zakresie nawiązywały do prawdziwego problemu, czyli alarmująco niskiego poziomu zaufania społeczeństwa do bezstronności sędziów oraz powszechnej krytyki orzeczeń sędziowskich.
Niewielu sędziów zastanawiało się publicznie nad tym, dlaczego pod Pałacem Kultury podsądni protestują przeciwko polskiemu wymiarowi sprawiedliwości i z jakich powodów dotychczasowe gwarancje niezależności sądownictwa nie przełożyły się na jakość jego wyroków. Sędziowie nie chcą przyznać, że brak zaufania do nich jest przede wszystkim ich winą, a reformy są konieczne. Polskie sądownictwo skompromitowało się przed ludźmi i nie jest zdolne do samonaprawy. Szuka ratunku w strukturach unijnych, najprawdopodobniej nie ujawniając przy tym wskaźników swojej niewiarygodności. Z tego powodu wiec pod nazwą Nadzwyczajny Kongres Sędziów nie spełni żadnej pozytywnej roli. Na sali była tylko jedna sędzina – dr Aneta Łazarska z Sądu Okręgowego w Warszawie (nota bene zdecydowana przeciwniczka rozszerzania nadzoru administracyjnego), która apelowała, aby polskich spraw nie oddawać w ręce zagranicy i tylko jeden sędzia – Maciej Czajka z Sądu Okręgowego w Krakowie, który wnosił o rozważenie, czy nie należy przywrócić w szerokim zakresie udziału ławników w orzekaniu w sądach. O ławach przysięgłych – jako alternatywie – nie mówił.
Dyskusja na Kongresie była przede wszystkim wiecem w obronie status quo. Konflikt między władzą sądowniczą a ustawodawczą i wykonawczą będzie narastał. Opinia publiczna nie ma wyjścia. Musi stanąć po swojej stronie. Czyli domagać się zmian, bo sędziowie in gremio zawiedli.
Warszawska Gazeta, Nr 36, 9-15.09.2016
Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosł.: sprzedajacych dym). Wspólzałozycielka Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów