Dawno temu, kiedy jeszcze potrafiłem pisać prozą, pisałem o modelu państwa, jakie zbuduje nam władza na podstawie klasyków: Orwella i Kafki
Obudziły mnie odgłosy piły spalinowej: jest jeszcze ciemno, a tu ktoś już nadgodziny robi: drwal, który nie ma siły dospać, czy może sąsiad, co to w obawie przed nadchodzącą zimą postanowił zadziałać po gospodarsku. A może spuszcza drzewo, aby krzyż z niego postawić…
Wstałem, nastąpiłem na grabie i usiadłem na powrót. Żelazkiem na zimno zaprasowałem mankiet na czole. Włączyłem to coś, bez czego dziś ani rusz.
Rozwarłem na oścież okna, to na świat z laptopa po chwili też się otworzyło.
Myknąłem międzynarodowo po witrynach tu i tam popatrzyłem i stwierdziłam, że wszystko jest okej – życie dalej pędzi jak szalone spiesząc się nie bardzo wiedząc po co i gdzie.
Ale na nieco dłużej zatrzymał mnie film zatytułowany: „Perypetie Donka w drodze do Pacanowa – przystanek Kielce”.
Pierwsze, co uderza w tym filmiku, to przyznanie się Donalda Tuska, że on – premier naprawdę zna się na przenikaniu świata przestępczego ze światem legalnym, twardej przestępczości z miękką.
Tak, to prawda – Donald Tusk tę wiedzę ma rozległą, tak w teorii jak w praktyce; niech odezwą się cmentarze.
Przychodzi taki czas (proces), kiedy sumienie dochodzi do głosu i mimo rozmaitych obstrukcji zaczyna dominować nad tzw zdrowym rozsądkiem.
Donald pęka. Myślę, że z nim cała ta ferajna z lisiego kurnika na (i przy) Wiejskiej. Tylko co dalej? Jak dalej i z kim dalej?
Trzask spuszczanego drzewa gwałtem rozrywa ciszę na styku nocy i wczesnego poranka, echem się roznosi po okolicy po czym milknie tłumiony w zawiesinach mgieł.
Las jest państwowy. Państwo jest uzbrojone w aparat ucisku i przemocy.
A grabie w moim pokoju, a kto mi zabroni? W szafie mam kosę, tak na wszelki wypadek, gdyby kosiarka nie dała rady.
Dawno temu, kiedy jeszcze pisać potrafiłem…A może to był tylko sen?