Globalnie i Lokalnie
Like

Ku zawstydzeniu i nadziei

15/08/2016
580 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Ku zawstydzeniu i nadziei

Podczas Światowych Dni Młodzieży w parafii Bożego Ciała w Siedlcach gościli Filipińczycy. Wielu z nich pracuje w krajach arabskich. Opowiadali, z jakimi trudnościami każdego dnia muszą się mierzyć, aby móc wyznawać swoją wiarę i jak wielkie niebezpieczeństwa w związku z tym na nich czyhają. Ojciec Armando jest kapucynem pracującym w Arabii Saudyjskiej. Aby otrzymać pozwolenie na pobyt, musiał wyrobić wizę, podając w niej zawód elektryka samochodowego. Jego „parafianie” to Arabowie, ale też obywatele innych państw, którzy przyjechali do zasobnego w petrodolary kraju w poszukiwaniu lepszego losu. W Arabii Saudyjskiej mieszka sporo Filipińczyków. Pracują jako lekarze, pielęgniarki, robotnicy. Ich 40-osobowa grupa przybyła do Polski na Światowe Dni Młodzieży. Opowiedzieli mieszkańcom Siedlec o swojej wierze, determinacji i chrześcijańskiej radości.

0


Ks. Paweł Siedlanowski

 

 

Kościół w katakumbach

Arabia Saudyjska jest najbardziej konserwatywnym krajem muzułmańskim na Bliskim Wschodzie. Prawo do publicznej manifestacji swojej wiary mają tylko wyznawcy Allacha – dla chrześcijan nie ma miejsca. Jaki zatem jest status chrześcijan? – Nie ma otwartej wojny religijnej, raczej jesteśmy stłumieni – odpowiadał ks. Armando. – Tak jak pierwsi chrześcijanie ukrywamy się. Nie mamy żadnych praw, nie mamy świątyń, oficjalnych struktur. Możemy liczyć tylko na siebie. Ludzie w Siedlcach pytają mnie: „Jak możesz celebrować Msze św., nie mając kościoła takiego, jak ten, w którym dziś jesteśmy?”. Odpowiadam im: „Owszem, nie mamy żadnej świątyni, ale mamy kościoły domowe”. Celebrujemy Eucharystię w najgłębszym sekrecie, udzielam chrztów i ślubów w domach, gdzie mieszkają katolicy. Jest nas wtedy 15-20 osób. Tworzymy małe grupy modlitewne. Eucharystie zazwyczaj odprawiane są po pracy, o godzinie 19.30 czy 21.30. W piątek (kiedy to muzułmanie mają dzień wolny) bywa, że celebruję sześć Mszy św., jeżdżąc cały dzień z domu do domu. Czy jest to bezpieczne? Nie. Gdybyśmy zostali zdemaskowani, czekają mnie i zgromadzonych chrześcijan srogie kary. W moim przypadku – tłumaczył dalej zakonnik – mogłaby to być np. deportacja, zamknięcie w więzieniu, tortury, a nawet kara śmierci przez ścięcie głowy na tyłach meczetu. W taki sposób, jak karani są przestępcy.

Kiedy ludzie słuchali świadectw Filipińczyków, wielu łzy płynęły po twarzy. Rzecz niezwykła: nie było tam żadnej skargi, narzekania. Była za to wielka wiara! Gotowość na męczeństwo, na śmierć, która może przyjść w każdym momencie – tylko za to, że jest się uczniem Jezusa Chrystusa.

Nic więc dziwnego, że modlące się wspólnoty chrześcijańskie używają różnych forteli, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Jak? Zwykle przynoszą dużo jedzenia. Gdy do domu wpada policja, wszyscy udają, że są na przyjęciu – weselu czy urodzinach. Gdy robi się bezpieczniej, Msza św. jest kontynuowana… Jak możemy pomóc? Ojciec Armando nie chciał wiele: – Proszę was, abyście modlili się razem z nami, mieszkającymi w Arabii Saudyjskiej. Abyśmy mieli wolność w wyznawaniu wiary w naszego Boga i byśmy mogli praktykować naszą wiarę publicznie, tak jak to robimy dziś w pięknym kościele Bożego Ciała w Siedlcach. Dziękuję wam. Niech pokój będzie z wami!

Kiedy ludzie słuchali świadectwa księdza z Filipin, świadectw młodych Filipińczyków, wielu łzy płynęły po twarzy. Rzecz niezwykła: nie było tam żadnej skargi, narzekania. Była za to wielka wiara! Gotowość na męczeństwo, na śmierć, która może przyjść w każdym momencie – tylko za to, że jest się uczniem Jezusa Chrystusa.

Pozostało nam po nich światło.

Módlcie się za nasz ukochany kraj

W bardzo podobnym tonie wypowiadała się kilka dni później, podczas nocnego czuwania z papieżem Franciszkiem, Rand Mittri, młoda Syryjka pochodząca z Aleppo. „Dla wielu z was może być trudne poznać i zrozumieć to wszystko, co dzieje się w moim ukochanym kraju, w Syrii – mówiła. – Codziennie nasze życie otacza śmierć. Tak jak wy zamykamy za sobą drzwi, gdy co rano wychodzimy do pracy lub do szkoły. Chwyta nas wtedy strach, że nie wrócimy do naszych domów, tak jak je zostawiliśmy. Może tego dnia zostaniemy zabici. Albo może zginą nasze rodziny. To trudne i bolesne uczucie wiedzieć, że otacza nas śmierć i zabijanie, że nie ma jak uciec, nie ma nikogo, kto pomoże […]. Moje skromne doświadczenie życiowe nauczyło mnie, że moja wiara w Chrystusa jest silniejsza niż okoliczności. Ta prawda nie wymaga życia w pokoju, wolnego od niedoli. Coraz silniej wierzę, że Bóg istnieje, wbrew całemu naszemu cierpieniu. Wierzę, że czasami przez nasz ból uczy nas prawdziwego znaczenia miłości. Moja wiara w Chrystusa jest powodem radości i nadziei. Nikt nigdy nie zdoła odebrać mi tej prawdziwej radości”.

Nie ma otwartej wojny religijnej, raczej jesteśmy stłumieni. Tak jak pierwsi chrześcijanie ukrywamy się. Nie mamy żadnych praw, nie mamy świątyń, oficjalnych struktur. Możemy liczyć tylko na siebie – opowiada ks. Armando.

Swoje świadectwo zakończyła prośbą: „Dziękuję wam wszystkim i gorąco proszę, żebyście się modlili za nasz ukochany kraj, za Syrię. Jezu, ufam Tobie!”. Poruszające…

Któryś z dziennikarzy relacjonujących spotkanie zwrócił uwagę na fakt, że młodzi ludzie pochodzący z krajów, gdzie prześladowani są chrześcijanie, zawsze noszą krzyżyk. Najczęściej duży, wyraźny, dobrze wyeksponowany, wykonany z drogocennego kruszcu albo zwyczajny, prosty. Jak tłumaczą, nie chodzi o duchowy ekshibicjonizm – raczej jest to znak wierności Chrystusowi, odwagi w wyznawaniu wiary w Niego. Opowiadają też, że pierwszą rzeczą, jaką robi ISIS po zajęciu nowych terenów, jest usuwanie krzyży ze wszystkich kościołów, budynków kościelnych i klasztorów. Zostają zamienione na meczety, centra rekreacyjne, magazyny, a nawet stajnie. – To, jak nosisz krzyż, sposób, w jaki trzymasz go w dłoni, obrazuje sposób, w jaki trzymasz się Jezusa. Pokazuje, czy jest On twoją nadzieją i dumą… – tłumaczyła młoda kobieta z Libanu.

Kiedy jej słuchałem, pomyślałem o krzyżykach, medalikach zakładanych z dumą przez pierwszokomunijne dzieci, a potem skazywanych na zapomnienie, upychanych w szufladach, zakurzonych. I o sobie, że czasem ręka, która ma nakreślić znak krzyża na ciele, gdy jestem w miejscu publicznym, wydaje się być taka ciężka…

 

Raport Open Doors

Organizacja Międzynarodowe Dzieło Chrześcijańskie Open Doors („Otwarte drzwi”) w styczniu wydała (już po raz 14) dokument pt. „Światowy indeks prześladowań”. Wynika z niego, że chrześcijanie są prześladowani w 50 krajach świata – doświadcza tego blisko 100 mln osób!

Powody są różne: najczęściej (w 35 przypadkach na 50) siłą sprawczą jest radykalny islam, w dalszej kolejności: dyktatorskie reżimy, postkomunistyczny ateizm, napięcia etniczne, zorganizowana przestępczość. Niechlubny ranking otwiera Korea Północna, kolejne miejsca zajmują: Irak, Erytrea, Afganistan, Syria, Pakistan, Somalia, Sudan, Iran i Libia. Dane Open Doors pokazują, iż liczba mordów dokonywanych na chrześcijanach tylko z tego powodu, że wierzą w Chrystusa, w ciągu ostatniego roku podwoiła się! Zdublowała się również liczba zniszczonych bądź zaatakowanych świątyń chrześcijańskich. Dochodzi do tego dyskryminacja polegająca np. na zwalnianiu z pracy, wyrzucaniu dzieci chrześcijańskich rodziców ze szkół, ograniczaniu możliwości zdobywania przez nie wykształcenia na wyższych uczelniach, utrudnianiu praktyk religijnych itp. Autorzy raportu zwracają uwagę, iż w niechlubnym zestawieniu pojawiły się dwa nowe kraje: Niger (działa tam słynna z okrucieństwa islamska organizacja Boko Haram) i Bahrajn (wprowadzenie powszechnego prawa szariatu).

„Światowy indeks prześladowań”, obok analizy skali okrucieństwa wobec chrześcijan, pokazuje jeszcze coś bardzo ważnego, pozornie paradoksalnego: uświadamia nam, że nie mają one tam wpływu na rozwój Kościoła. Wręcz przeciwnie – Kościół żyje, rozrasta się, nabiera dynamizmu, przyjmuje w swoje szeregi nowych braci i siostry, bardzo często wywodzących się z islamu (pomimo tego, że za konwersję Koran przewiduje karę śmierci)! To wiele mówi. I zawstydza Europę, która powoli zamienia się w duchową pustynię…

Dokument nie mówi nic na temat sytuacji chrześcijan na Starym Kontynencie. Formalnie panuje tu wolność religijna, chrześcijanie nie napotykają przeszkód, by swobodnie wyznawać swoją wiarę. W praktyce jednak wygląda to inaczej. Znane są fakty, gdy np. pracownikom szpitali, instytucji publicznych zakazywano noszenia na odzieży medalika, tu i ówdzie wyrzucano z przestrzeni publicznej elementy tradycji chrześcijańskiej (zakaz śpiewania kolęd czy ubierania choinek), utrudniano osobom, znanym jako wierzący i praktykujący katolicy, obejmowanie ważnych funkcji publicznych (casus Rocco Buttiglioniego).

Francuzi, którzy przybyli na XXXI Światowe Dni Młodzieży, byli zdziwieni, że w Polsce można publicznie eksponować krzyżyk. U nich nie jest to mile widziane…

 

Echo Katolickie 31/2016

0

Wiadomosci 3obieg.pl

Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl

1314 publikacje
11 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758