Nasza „bezstronna” telewizja publiczna…
03/10/2011
373 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Dziś TVP 1 w Wiadomościach wyemitowała relacje swoich reporterek z podróży w ramach kampanii wyborczej z Premierem Tuskiem i Premierem Kaczyńskim…
Przypuszczam, że każdemu z nich poświęcono mniej więcej tyle samo czasu… I tyle zostało z „bezstronności”.
Pierwsza relacja – z „tuskobusu” – była kręcona z sympatią, pokazywała męża stanu, wypoczętego, otwartego, zrelaksowanego, mówiącego o wyzwaniach stojących przed Polską, z którym ludzie chcą się spotykać i fotografować. Tusk nie boi się spontanicznych spotkań ze zwykłymi obywatelami, także z przeciwnikami. Odwiedza dom przypadkowo spotkanego mężczyzny. Potrafi rozmawiać z dziećmi.
Druga relacja – z limuzyny wiozącej Premiera Kaczyńskiego skoncentrowała się na opowieści, jak to śni mu się, że prowadzi samochód, mimo, że nie ma prawa jazdy, pokazywaniu towarzyszących mu ochroniarzy oraz braku kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Komentator „obiektywnie informuje”, że spotkania Kaczyńskiego są zawsze starannie przygotowane i nie ma miejsca na spontaniczność ani dla przypadkowych uczestników. W otoczeniu Kaczyńskiego nie ma współpracowników – jest tylko on sam.
Wypowiedzi Tuska są proste i jasne, a przekaz optymistyczny, wypowiedzi Kaczyńskiego są zawiłe, mętne i niepokojące.
Wyemitowany materiał starszym widzom przypomni dawne agitki, a młodszym konstrukcję reklam odpowiednio promujących wybrany proszek w konfrontacji ze „zwykłym proszkiem”. Prawdopodobnie młodsi widzowie mogą nawet nie wiedzieć co oznacza obiektywne dziennikarstwo. Dziennikarze działają jak adwokaci swoich politycznych promotorów. Ten lepszy, który bardziej błyskotliwie i jednoznacznie „wylansuje” swojego polityka. Prawda i interes publiczny stają się abstrakcyjnymi pojęciami .
Zderzenie tych dwu relacji jasno pokazuje, jak skutecznie PO udało się „zawłaszczyć” telewizję publiczną i jak bardzo boi się ona o wynik wyborów, sięgając do sprawdzonych wzorców propagandowych z „minionego okresu”…
Po raz kolejny pokazuje to, że formalne gwarancje w praktyce nic nie znaczą, bo zawsze można je odpowiednio zinterpretować, tak jak w przypadku znanego satanisty w TVP, o czym pisałem przy innej okazji…
Paweł Pelc
2 października AD 2011