Zawłaszczanie Polski przez kastę nieodwoływalnych, jakie ma miejsce nieprzerwanie od 1989 roku napotkało na pierwszą przeszkodę. Oto demokratycznie wybrany prezydent Andrzej Duda odmówił nominacji 10 zgłoszonym kandydatom, wysuniętym przez Krajową Radę Sądownictwa.
Zdaniem rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa Waldemara Żurka prezydent Andrzej Duda naruszył monteskiuszowski trójpodział władz.
KRS wczoraj otrzymała postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy o odmowie powołania 10 kandydatów wskazanych przez Radę do pełnienia urzędu sędziego. „Postanowienie prezydenta RP nie zawiera uzasadnienia” – dodał sędzia. (…)
Według rzecznika KRS, sprawa jest bardzo poważna i w przyszłym tygodniu KRS się nią zajmie. Jak dodał, to KRS wybiera, a prezydent tylko nominuje sędziów. Zgodnie z art. 179. konstytucji „sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony”.
Żurek – podkreślając, że wypowiada się jako rzecznik KRS – powiedział, że nie ma podstaw do procedury ponownego sprawdzania sędziów, bo wygrali oni długi, wielostopniowy i jawny konkurs, w ramach którego byli pod różnymi względami sprawdzani – m.in. przez kolegium danego sądu, przez Zgromadzenie Ogólne sędziów danego okręgu oraz w samej KRS.
Dodał, że chodzi o dziewięciu sędziów orzekających oraz jednego kandydata na sędziego. Zaznaczył, że sytuacja jest trudna, zwłaszcza dla orzekających sędziów. – Co mają powiedzieć podsądni o ich pracy, skoro prezydent wyraził im swoisty mandat nieufności? – spytał Żurek. – Boję się, że to pogrożenie palcem środowisku: „patrzcie jak orzekacie, bo możemy na lata zablokować wasz awans” – dodał.
Sędzia Żurek dodał, że postanowienie, które KRS otrzymała od prezydenta nie zawiera uzasadnienia.
(Onet.pl)
Wydane w środę oświadczenie Stowarzyszenia Sędziów Polskich IUSTITIA również nie ukrywa oburzenia środowiska połączonego z deprecjonowaniem roli Prezydenta:
Postanowieniem z 22 czerwca 2016 r. Prezydent RP Andrzej Duda odmówił powołania 10 kandydatów przedstawionych przez Krajową Radę Sądownictwa do pełnienia urzędu na stanowiskach sędziów: Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, Sądu Apelacyjnego, Sądu Okręgowego i Sądu Rejonowego. Decyzji swojej Prezydent RP w żaden sposób nie uzasadnił. Zgodnie z Konstytucją RP Prezydentowi nie przysługuje prerogatywa oceny i wyboru kandydatów na sędziów. Rola głowy państwa ogranicza się do ceremonialnego aktu powołania. Procedura oceny osób zgłaszających się na wolne stanowiska sędziowskie została szczegółowo uregulowana w przepisach ustawy o KRS. Biorą w niej udział m. in. zasiadający w Radzie: przedstawiciel Prezydenta RP, posłowie, senatorowie, Minister Sprawiedliwości, sędziowie. Prezydent RP w odróżnieniu od Rady nie dysponuje procedurą ani narzędziami oceny merytorycznej przydatności do zawodu sędziego. Decyzja Prezydenta nie znajduje oparcia w przywołanym w treści postanowienia art. 179 Konstytucji. Działanie takie stanowi powtórzenie niebezpiecznego dla ogółu obywateli precedensu, zmierzającego do wyłaniania sędziów na podstawie niejasnych kryteriów. Powoduje, że proces nominacji sędziowskich staje się mniej transparentny i bardziej podatny na wpływy polityczne.
Proszę państwa, popatrzcie na wyboldowane słowa.
Ot, niczym biała suknia i welon panny młodej.
Tymczasem doktryna (czyli teoria opracowana przez naukowców – prawników) mówi co innego.
W komentarzu, opublikowanym jeszcze w 2012 roku (prezydentem był Bronisław Komorowski, jak kto zapomniał) czytamy:
Odmowa powołania sędziów nie może być uznana za niezgodną z zasadą podziału władz (art. 10 ust. 1 Konstytucji). Z istoty tej zasady we wszystkich państwach demokratycznych wynika właśnie to, by organ nominacyjny nienależący do władzy sądowniczej nie był związany decyzjami personalnymi organów tej władzy. Elementem zasady równoważenia władz jest to, aby sama władza sądownicza nie decydowała o swoim składzie. Gdyby zaś przyjąć, że jedyną możliwą przesłanką odmowy na powołanie na stanowisko sędziego jest negatywna merytoryczna ocena kandydata przez Prezydenta, a to z kolei stanowiłoby już naruszenie kompetencji KRS, wówczas kompetencje Prezydenta zredukowane zostałyby do wykonywania uchwał KRS. W ten sposób KRS – uznana za pozajudykacyjny organ władzy sądowniczej – decydowałaby de facto o powoływaniu sędziów.
Powyższy fragment odnaleźć może każdy polski sędzia. Ma do niego dostęp w Lexie.
Może tam odnaleźć również pochodzącą z 1996 roku wypowiedź prof. Lecha Garlickiego:
Powoływanie sędziów jest osobistym uprawnieniem (prerogatywą) prezydenta, bo z mocy art. 144 ust. 3 pkt. 17 – dla ważności tego aktu nie jest wymagana kontrasygnata premiera. Należy to postrzegać jako wyraz nie tyle wzmacniania samodzielności pozycji ustrojowej prezydenta, co zaakcentowania niezależności sądownictwa od rządu i podległych mu organów. (…) Ujęcie uprawnienia prezydenta w formę prerogatywy akcentuje, że nie ma on prawnego obowiązku uwzględnienia wniosku KRS, nie można więc jego pozycji sprowadzać tylko do roli „notariusza” potwierdzającego podejmowane gdzie indziej decyzje (…). Skoro art. 179 określa wystąpienie KRS mianem „wniosku”, to wskazuje jego niewiążący materialnie charakter, nawet jeżeli złożenie wniosku jest koniecznym elementem procedury„.
Najwyraźniej korzystanie z osobistych prerogatyw, wynikających z konstytucji właśnie, nie pasuje ludziom przyzwyczajonym do tego, że odpowiadają przed Bogiem i historią jedynie.
Ich nagłaśniane przez polskojęzyczne media wystąpienie kierowane do społeczeństwa ma tylko jeden cel:
Sędziowie z Iustitii z Żurkiem na czele wpisują się więc w konflikt polityczny, wyraźnie po jednej stronie.
Tymczasem zgodnie z art. 178 u. 3 Konstytucji powinni być apolityczni.
Wypowiedź Żurka oraz „manifest” Iustitii dowodzą, że zapis ten to tylko mało znaczący ozdobnik naszej ustawy zasadniczej.
Apolitycznych i nieusuwalnych wspiera gazeta KOD, zwana jeszcze czasem wyborczą, piórem (laptopem raczej) niejakiej Ewy Siedleckiej:
Konstytucja mówi, że sędziów do awansu wybiera Krajowa Rada Sądownictwa. Mówi też, że władza sądownicza jest niezależna, a sędziowie – niezawiśli. Dlatego o nominacjach sędziowskich decyduje właśnie KRS. (…)
KRS wnioskuje o awanse sędziów po sprawdzeniu i zaopiniowaniu kandydatów w wielostopniowej i wielomiesięcznej procedurze konkursowej, gdzie o jedno stanowisko ubiega się nawet po kilkudziesięciu sędziów. Procedura i kryteria oceny są ściśle opisane. Tymczasem „postanowienie”, którym prezydent odmówił powołania sędziów, jest całkowicie arbitralne. Ot, kaprys władzy.
Tymczasem czerska żurnalistka nie ma bladego pojęcia, że podobna sprawa była już przedmiotem rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny.
Ostatnio 19 czerwca 2012 roku.
TK w składzie:
Andrzej Rzepliński – przewodniczący, Stanisław Biernat, Zbigniew Cieślak, Maria Gintowt-Jankowicz, Mirosław Granat, Wojciech Hermeliński, Adam Jamróz, Marek Kotlinowski, Teresa Liszcz, Małgorzata Pyziak-Szafnicka, Stanisław Rymar – II sprawozdawca, Piotr Tuleja – I sprawozdawca, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, Andrzej Wróbel i Marek Zubik postanowił umorzyć postępowanie w sprawie skarg konstytucyjnych Adriana Klepacza, Ewy Walczak oraz Aleksandry Dziąćko-Bagińskiej dotyczących niezgodności możliwości niepowołania sędziego przez Prezydenta, pomimo wniosku Krajowej Rady Sądownictwa, w szczególności na podstawie bliżej nieokreślonych kryteriów oraz bez podania żadnego uzasadnienia z wymienionymi w skargach konkretnymi przepisami Konstytucji.
Powodem umorzenia była niedopuszczalność wydania wyroku.
Jak bowiem argumentował TK (i to w składzie 15 osobowym! Można? ):
Po pierwsze, ocena konstytucyjności odmowy powołania sędziego stanowiłaby w istocie ocenę wykonywania przez Prezydenta kompetencji konstytucyjnej. Powoływanie sędziów ma wszakże charakter kompetencji zakotwiczonej bezpośrednio w art. 179 Konstytucji, dla którego interpretacji istotne znaczenie ma kwalifikacja jej jako prerogatywy, oraz art. 126 ust. 1 Konstytucji w zakresie, w jakim stanowi, że Prezydent jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej. Po drugie, „nie ma wątpliwości, że Prezydent nie może dokonywać czynności składających się na wykonywanie kompetencji opiniowania kandydatów do pełnienia urzędu sędziowskiego przyznanej Radzie. (…) Krajowa Rada Sądownictwa nie może natomiast powołać sędziego. Są to bowiem różne akty, będące wykonaniem odmiennych kompetencji. Niewątpliwie, w sensie prakseologicznym, każdy z tych aktów poprzedzony jest pewną racjonalizacją (w procesie decyzyjnym), która w wypadku Krajowej Rady Sądownictwa uzewnętrznia się w kolegialnie formułowanej ocenie kandydata na urząd sędziego i – finalnie – w treści przedkładanego Prezydentowi wniosku (lub, alternatywnie, w postaci braku takiego wniosku), natomiast w wypadku Prezydenta – w postaci postanowienia w sprawie skorzystania (lub nieskorzystania) z kompetencji powoływania na urząd sędziego”.
(SK 37/08)
Czy sędziowie otwarcie już sięgnęli po władzę absolutną, traktując Prezydenta jak marionetkę odprawiającą małoznaczące obrzędy ku uciesze gawiedzi?
I stąd oburzenie, bo marionetka nagle okazała się niezależną od nich?
Jak jednak zrozumieć to, że w zawłaszczaniu Państwa sekunduje im polskojęzyczny organ Sorosa, zwany od niedawna gazetą KOD?
Marsze KOD rzekomo w obronie ustawy zasadniczej nie wskazują, aby totalna oPOzycja zamierzała ten zapis zmienić.
Wygląda na to, że obowiązująca formalnie od blisko 20 lat Konstytucja była zasłoną dymną.
Taką ściemą, ukrywająca przed Narodem rzeczywisty stan instytucji państwowych oraz trwający od lat demontaż demokracji.
Nie tylko moralna, ale i instytucjonalna.
I to od zaraz.
29/30. 06 2016
2 komentarz