Milczy poseł Barbara Bartuś, indagowana na tę okoliczność przez piszącego te słowa, a przecież z materiału filmowego RTVG wynika właściwie jednoznacznie, że pomogła Maciejowi Trybusowi przekroczyć wysokie progi Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Dlaczego poseł Barbara Bartuś chowa głowę w piasek, jak struś, i nie odpowiada na zadane przez „Gorlice i Okolice” pytania? Czyżby wstydziła się swojej roli pośrednika pomiędzy RTVG a Panem Prezydentem? Milczy także Biuro Prasowe Pana Prezydenta Andrzeja Dudy, choć po moich dwóch listach wysłanych drogą mejlową, dotyczących ww. spotkania, które wystosowałem z prośbą o przekazanie ich rzecznikowi prasowemu Markowi Magierowskiemu, aż prosiło się o uprzejmą odpowiedź, choćby, że pismo dotarło albo, że nie będzie żadnego komentarza w tej sprawie. A tu nic. Cisza. Dobre maniery już dawno nie obowiązują w polskiej administracji państwowej. Obowiązuje natomiast zwykłe pospolite kłamstwo, którego różne przypadki i odcienie, z uporem godnym lepszej sprawy, próbuję tropić na tym portalu.
Dzisiaj zatem felieton znowu będzie o kłamstwie. Tym razem na najwyższym administracyjnym szczeblu, tzn. w Kancelarii Prezydenta RP.
Wizytę Macieja Trybusa w Pałacu Prezydenckim poddałem jednoznacznej i wielowątkowej krytyce.
Polecam zresztą moje artykuły na ten temat:
http://gorliceiokolice.eu/2016/03/dobra-zmiana-macieja-trybusa-i-regionalnej-telewizji-gorlickiej/,
Po obejrzeniu reportażu RTVG o spotkaniu Macieja Trybusa z Prezydentem Andrzejem Dudą 22 marca 2016 roku wystosowałem do KPRP po raz pierwszy wniosek dotyczący udostępnienia:
Pełnej dokumentacji urzędowej (wnioski, notatki urzędowe, pisma do KPRP Pana Andrzeja Dudy, wyciąg z archiwum dotyczący ustalenia terminu, oficjalna urzędowa zgoda, oficjalne uzasadnienia dla konieczności/możliwości spotkania, kto wnioskował etc.) związanej z organizacją spotkania w KPRP Pana Andrzeja Dudy z właścicielem RTVG Maciejem Trybusem na przełomie 2015 i 2016 r., w którym uczestniczyła także Pani poseł Barbara Bartuś.
W odpowiedzi otrzymałem do wiadomości ów kompromitujący, w formie i treści, „list przewodni” Macieja Trybusa do Prezydenta Andrzeja Dudy, który został złożony na dziennik podawczy KPRP, a który stanowił urzędowy, organizacyjny wstęp do spotkania w Warszawie 8 stycznia 2016 roku. Oprócz ww. „listu przewodniego” zastępca dyrektora Biura Prawa i Ustroju KPRP Paulina Palka udzieliła mi odpowiedzi, że „szczegóły spotkania zostały ustalone w drodze rozmowy telefonicznej”. Ale przez kogo i za czyją zgodą, ta informacja została skrzętnie pominięta milczeniem (tutaj pismo z-cy dyr. BPiU KPRP Pauliny Palki – 20160405161641409). Taka odpowiedź wydała mi się nie tylko nierzetelna, ale także kompletnie nieprawdopodobna. I nie dlatego, że posłużono się przewodową lub bezprzewodową linią telekomunikacyjną, żeby Maciej Trybus z ekipą RTVG i z ułańską szablą w dłoniach mógł wkroczyć na salony Pałacu Prezydenckiego. Moje zdumienie wywołał brak jakiejkolwiek służbowej dokumentacji pisemnej po takiej rozmowie telefonicznej. Bo jeśli takiej dokumentacji nie ma, a to może wynikać z pisma urzędnika Pauliny Palki, to znaczy, że z Prezydentem RP można się umówić jak na spotkanie u cioci na imieninach. Nie dałem zatem za wygraną i ponownie (6 kwietnia 2016 roku) poprosiłem uprzejmie, żeby Biuro Prawa i Ustroju jednak raczyło mnie i mojego wniosku nie lekceważyć i przekazało mojej redakcji kompletną wiedzę kancelaryjną na wnioskowany temat.
I tym razem spotkał mnie zawód, chociaż odrobinę awansowałem, bo kolejne pismo podpisał już sam dyrektor Biura Prawa i Ustroju Pan Andrzej Dorsz, zob. 20160419160648826. Dyrektor Andrzej Dorsz, tworząc swoje urzędowe dzieło, założył chyba, że poziom intelektualny wnioskodawcy, tzn. Macieja Rysiewicza, jest tak niski, że nie wymaga użycia specjalnie wyrafinowanych prawnie i logicznych argumentów w celu pozbycia się natręta. Czego nie ma w tym piśmie, a to, że „Kancelaria nie prowadzi zestawienia personalnego pracowników umawiających spotkania”, a to, że „nie są odnotowywane daty przeprowadzanych rozmów telefonicznych”, a to, że niejedna osoba mogła uczestniczyć w umawianiu spotkania, a to, że zasadniczo odpowiedzialny mógł być sekretariat w Biurze Szefa Gabinetu Prezydenta albo „komórka merytoryczna Kancelarii Prezydenta RP”. Uff, tyle przypuszczeń, wariantów dróg urzędowych i tylko brak konkretnych informacji. Kto personalnie umawiał, kto podjął decyzję i (lub) kto wyraził zgodę na spotkaniu Macieja Trybusa z Prezydentem RP (na piśmie). Ostatnie zdanie z pisma dyrektora Dorsza powinno stanowić bezdyskusyjny powód do zwolnienia z pracy tego urzędnika. Dyrektor Andrzej Dorsz stwierdził bowiem, że KPRP „nie dysponuje danymi o które Pan wnioskował”. Ale jeśli nie dysponuje, to dlaczego dyrektor Dorsz sugerował wcześniej, że te informacje mogą mieć w Biurze Szefa Gabinetu albo w jakiejś „komórce merytorycznej”, pisanej małą literą? Czy to są jakieś inne kancelarie niezależne od KPRP? I zadam jeszcze jedno pytanie. Jeśli KPRP nie dysponuje danymi, o które wnioskowałem, to skąd KPRP wie, że spotkanie zostało umówione telefonicznie?
Tak, czy siak, znowu wróciliśmy do punktu wyjścia. Z Prezydentem RP można w Polsce umówić się jak na spotkanie u cioci na imieninach.
Upór urzędników Pauliny Palki i Andrzeja Dorsza w dziele ukrycia wytworzonych dokumentów i osób odpowiedzialnych za umówienie właściciela RTVG na spotkanie z Prezydentem RP nie złamał jednak mojego uporu i po raz trzeci 22 kwietnia 2016 roku wysłałem wniosek do Biura Prawa i Ustroju, żeby może przekazali, zgodnie z właściwością, moja korespondencję do Biura Szefa Gabinetu albo gdziekolwiek, byleby ktoś kompetentny ujawnił wreszcie, kto personalnie zorganizował to nieszczęsne spotkanie i w jaki sposób, zgodnie z instrukcją kancelaryjną, został ten fakt uwieczniony, np. w postaci notatki urzędowej/służbowej oraz kto i w jaki sposób zatwierdził to spotkanie w kalendarzu Prezydenta RP. A jeśli urzędnicy KPRP lekceważą ten elementarz obsługi kancelaryjnej swojego Szefa, tzn., że Prezydentowi Andrzejowi Dudzie grozi naprawdę wielkie niebezpieczeństwo, bo może, na przykład, przypadkowo spotkać się z terrorystą, który z głupia frant zadzwoni do Kancelarii i oświadczy, że chciałby medal okolicznościowy wręczyć Panu Prezydentowi. A urzędnik, który umówi takiego delikwenta pozostanie anonimowy, bo nie sporządził notatki służbowej.
No i dostałem kolejne pismo od dyrektora Andrzeja Dorsza (zob. 20160504141738531). Jak widać dyrektor Andrzej Dorsz nie tylko nie przekazał mojego kolejnego wniosku, zgodnie z właściwością do odpowiedniego biura KPRP, ale także przeszedł na wyższy poziom urzędniczej refleksji. Rozpoczęło się urzędowe „filozofowanie”. A wszystko po to, żebym po raz trzeci w tej sprawie usłyszał od urzędnika KPRP, że nie dowiem się, kto stał za tajemniczą rozmową telefoniczną, podczas której ustalono wszelkie szczegóły spotkania z 8 stycznia 2016 roku. W ww. dokumencie dyrektor Andrzej Dorsz expressis verbis stwierdził, że:
(…) dopóki określona informacja nie została utrwalona w jakiejkolwiek formie, tak aby można było w sposób nie budzący wątpliwości odczytać jej treść, dopóty informacja taka nie ma waloru informacji publicznej.
Szanowny Czytelniku! To, co przeczytałeś oznacza ponad wszelką wątpliwość, że dyrektor Andrzej Dorsz z Biura Prawa i Ustroju KPRP nie owija w bawełnę i przekazuje informację, że w sprawie spotkania Macieja Trybusa z Prezydentem Andrzejem Dudą nie wytworzono, absolutnie żadnej dokumentacji. Brzmi to jak swoiste kuriozum. Do KPRP wpływa wniosek Macieja Trybusa i zostaje zaksięgowany pod datą 23 listopada 2015 roku i na tym droga urzędowa kończy się. Nic nie wiadomo o przekazaniu owego listu drogą kancelaryjną do odpowiedniej komórki merytorycznej Kancelarii. Nie ma także pisemnej odpowiedzi prezydenckiego urzędu na ten wniosek (do Macieja Trybusa), a powinna być wszak udzielona zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego w terminie miesiąca od daty wpływu.
Urzędnicy Paulina Palka i Andrzej Dorsz trzymają się od początku ustalonej wersji, że od chwili złożenia pisma w KPRP wszystkie następne działania, zmierzające do zorganizowania spotkania właściciela gorlickiej telewizji z Prezydentem RP zostały uwiecznione w rozmowach telefonicznych, a tych rozmów nikt w KPRP nie ewidencjonuje i nikt nie kontroluje, i nie sporządza w związku z nimi notatek służbowych (jak należy rozumieć). Czytaj rozmowy telefoniczne przeminęły z telekomunikacyjnym wiatrem. Powiało grozą.
Nawet w najmniejszej polskiej gminie, zgodnie z instrukcją kancelaryjną, urzędnik ma obowiązek sporządzić notatkę służbową po jakiejkolwiek rozmowie, notatkę opisującą sposób załatwienia sprawy. A dyrektor Andrzej Dorsz z rozbrajającą szczerością stwierdza, że nie utrwalono w jakiejkolwiek urzędowej formie szczegółów organizacyjnych opisywanego spotkania z Prezydentem RP. Ktoś sobie dzwoni, trwają rozmowy, komórki albo telefony stacjonarne się grzeją, a na końcu, nie wiadomo oczywiście kto, na korytarzu Kancelarii zakrzyknie: – Panie Prezydencie jutro o 12 wpadnie do Pana Prezydenta Maciej Trybus z szabla ułańską, no wie Pan, Panie Prezydencie, ten właściciel RTVG, o, a tu jest liścik, który do Pana Prezydenta napisał ten Trybus. – W porządku – odkrzyknie Pan Prezydent – mam jutro akurat chwilkę czasu, niech wpada. Pogadamy sobie o mediach gorlickich.
Przepraszam Pana Prezydenta za sprowadzenie tej historii na poziom groteski, ale nie mogę uwierzyć, że w KPRP obowiązują takie obyczaje i ustalanie kalendarza spotkań Pana Prezydenta obywa się „na gębę” i w dokumentacji nie pozostaje żaden nawet najmniejszy pisany ślad tej procedury. To jest po prostu niemożliwe. A jeśli w tej konkretne sytuacji, jak twierdzi dyrektor Andrzej Dorsz informacja, o którą wnosiłem, nie została utrwalona w jakiejkolwiek formie, to znaczy ze złamano prawo.
Nie mam zamiaru wymyślać na poczekaniu kto i z kim rozmawiał, żeby Maciej Trybus mógł przyjechać do Warszawy i przekazać szable ułańską na ręce Pana Prezydenta. Wariantów takiej szeptanej, pokątnej organizacji, jak chcą mnie usilnie przekonać do takiej wersji wydarzeń urzędnicy Paulina Palka i Andrzej Dorsz, mogło być kilka. Czytelnicy pewnie też już mają swoje teorie na ten temat. Ale ja na razie pozostanę przy faktach udokumentowanych i powiem, że pisma dyrektorów Biura Prawa i Ustroju Pauliny Palki i Andrzeja Dorsza strukturalnie kompromitują KPRP. Bo albo ww. dyrektorzy kłamią w żywe oczy, albo ktoś nie dopełnił obowiązków służbowych i w rażący sposób złamał obowiązującą instrukcję kancelaryjną i Kodeks postępowania administracyjnego, i to wielokrotnie. W obu przypadkach taki stan faktyczny przyczynia się do rażącego naruszenie ustawy O dostępie do informacji publicznej.
To nie jest koniec tej historii. Zamierzam złożyć skargę do szefowej Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy Pani Małgorzaty Sadurskiej, na urzędników Paulinę Palkę i Andrzeja Dorsza, którzy być może, przypadkowo, ujawnili groźny proceder łamania prawa kancelaryjnego i administracyjnego w KPRP albo po prostu, najzwyczajniej w świecie, nie zamierzają, z bliżej nieznanych mi powodów, udostępnić informacji publicznej w zakresie, o który wnioskowałem.
PS. Już po napisaniu tego tekstu znalazłem w Sieci taki oto materiał prasowy (reportaż, relacja Adama Gawlika), dotyczący innej historii, w której dyrektor Andrzej Dorsz, jeszcze za czasów Bronisława Komorowskiego, także dał się poznać jako „wybitny” urzędnik, który nie śpi i nie dojada, ale zawsze umożliwi obywatelowi nieskrępowany dostęp do informacji publicznej. Kto chce może przeczytać: http://informacjapubliczna.org.pl/6,724,informacja_publiczna_a_semantyka_kancelarii_prezydenta_rp.html.